piątek, 10 listopada 2017

Adam Adamonis: „Teatr i rozwój osobisty dają mi pełną równowagę“

Adam Adamonis: „Teatr i rozwój osobisty dają mi pełną równowagę“  


















Aktor, znany niegdyś jako Adam Krawczyk, jakiś czas temu zmienił swoje nazwisko. Znajomi myślą, że zrobił to na poczet aktorstwa, ale w rozmowie opowiada prawdziwą i bardzo wzruszającą historię tej decyzji. 


Zacznijmy od…nazwiska. Skąd pomysł na to, aby zmienić je na Adamonis? Z tego, co wiem, związana jest z tym pewna historia. Jaka? 

Nazwisko odziedziczone jest po Dziadku - od strony mamy. Zawsze mnie inspirowały dokonania dziadków. Czeslaw Adamonis - walczył dla Polski z wielkim sercem, kierowca czołgu. Był to człowiek bardzo skryty, nie opowiadał wszystkim co się działo w trudnych czasach, zesłany również na Syberię. Może dlatego mnie inspirował. Pamiętam historię jak bomba trafiła w czołg, z wielkim trudem udało mu się uciec z płonącego czołgu, ale nie mógł pomóc swoim kolegom. Pamiętam jego twarz, jak mi to opowiadał, kamienna twarz dziadka pod którą kryła się wielka wrażliwość. Zawsze mnie wspierał w moich wyborach. Nawet w tych, które były drastyczne dla rodziny, jak przeprowadzka do Warszawy w wieku 17 lat. Dawał rady, był stanowczy i wspierał mnie finansowo do końca swojego życia. Dzięki niemu podjąłem studia na AWFie w Warszawie, których i tak nie skończyłem, ale były początkiem dalszej podróży po uczelniach wyższych. Nigdy nie dowiedziałem się dlaczego mnie tak wpsiera. Wiedziałem, że w jakiś sposób będę chciał za to wszystko podziękować. Pewnie niektórych rzeczy i tak nie doceniałem, przyszło po czasie. Nazwisko Adamonis pochodzi z Litwy. Choć dziadek urodził się w Woronowie, dziś to Białoruś, 13 km od granicy z Litwą. Kiedyś teren Polski. Po wysiedleniu Dziadek po całym świecie szukał swojej rodziny. Nawet przez Czerwony Krzyż, aż ślad zawędrował do Stanów Zjednoczonych, lecz nic z tego nie wyszło. Intuicyjnie wiedziałem, że jest w mojej krwi trochę z Adamonisa i wiedziałem też, że to nazwisko jest dla mnie ważne. Jeżeli go nie wezmę to ono przepadnie, a z nim idee, zasługi dziadka, waleczność, odwaga. Więc postanowiłem je wziąć. Nie było to łatwe dla rodziny Krawczyków, ale gdy tata dał zielone światło, nie wahałem się. Są czasami rzeczy na które nie mamy wpływu, tak po prostu się dzieje i już. Znajomi, reżyserzy, koledzy uważają, że to na poczet aktorstwa, a tu taka historia. Każdy ją ma. Stąd po zmianie choć może wydać się to dziwne, z większą ciekawością podążam przez życie. Już teraz wiem, skąd u mnie biorą się niewyczerpalne pokłady energii i chęć odkrywania prawdy. Dziś przychodzą do mnie coraz ciekawsze role do zagrania i to mnie cieszy. Jest miejsce na komunikacje, dialog z widzem, który najbardziej mnie ciekawi w teatrze, filmie jak i w życiu.

Przechodząc jednak do działalności zawodowej – przed Panem premiera spektaklu „Calineczka“. Na kiedy jest ona zaplanowana? 

Premiera "Calliya", bo taki ostatecznie jest tytuł spektaklu, zaplanowana jest na 3 września w Teatrze Komedia. Zagra Pan Kreta. 

Czy może Pan opowiedzieć coś więcej o przygotowaniach do roli?

Przygotowania dopiero ruszyły, na razie trwają próby stolikowe. Pracujemy przez całe wakacje. Reżyser spektaklu, Małgorzata Szabłowska ma bardzo fajne podejście, operuje obrazami i muzyką. Przygotowywane są kostiumy, które robią wrażenie. Będzie to moje pierwsze podejście do roli w pełnym kostiumie. Wyzwań i wymagań co do mojej postaci jest mnóstwo. Będzie to duże wyzwanie dla mnie. Sam jestem ciekaw, gdzie ta podróż mnie zabierze. 

Idąc tym tropem, „Calliya“ to bajka. Czy uważa Pan, że dziecko jest najtrudniejszym widzem i odbiorcą? Potrzeba bardzo dużej koncentracji i umiejętności, aby je zaciekawić, prawda?

Tak, uważam, że młody widz wymaga innego sposobu komunikowania, wyrażania się, ekspresji. Słuchałem przygotowaną muzykę, widziałem obrazy i światło. Robi wrażenie. Choć czuję, że i dorośli poczują przyjemność z odbioru spektaklu. Próby stolikowe pokazują jak ciekawe relacje, które są obecne w naszym życiu, mogą się utworzyć między bohaterami. Reżyser spektaklu, Małgorzata Szabłowska, ma bardzo odważną wizję, którą jak się uda zrealizować, uczyni przedstawienie wyjątkowym. To głównie zaciekawiło mnie w tej propozycji.

Czy tak, jak dla wielu aktorów, również dla Pana Teatr jest miejscem szczególnym?

Szczerze, dopiero od niedawna zacząłem odczuwać przyjemność płynącą z Teatru. Po szkole trafiłem do Teatru Dramatycznego, gdzie nie było łatwo. Dyrektorzy się zmieniali, a w Teatrze bardziej zajmowano się polityką. Myślę, że nie był to dobry czas dla mnie. Może dlatego nie mogłem się odnaleźć. Dziś role zaczynają się pojawiać w bardzo naturalny sposób, gdzie nie muszę nikogo na siłę przekonywać co do mojej osoby. I tu widzę dużą zmianę, a za tym idzie przyjemność robienia tego, co się kocha. 

W jakich spektaklach, oprócz „Calliya“ i „OLD LOVE“ będzie można Pana zobaczyć w jesiennym sezonie? 

Niedawno wszedłem na stałe w zastępstwie Radka Pazury do spektaklu „Goło i Wesoło“. Za mną już dwa spektakle i powiem, że być kobietą i improwizować z publicznością daje wiele energii i nieoczekiwanych reakcji. Wspaniała ekipa aktorów od razu pomogła mi wdrożyć się w spektakl, który grany jest już 9 lat. I widzę, że ludzie walą drzwiami i oknami na to przedstawienie, także kto wie, może kolejne 9 lat mnie czeka. Od września będzie można mnie zobaczyć w spektaklu improwizowanym – „Soul Project“ w reżyserii Davida Zambrano z Wenezueli. To pełna improwizacja do soulowych utworów takich wykonawców jak: James Brown, Patti Labelle, czy Aretha Franklin. Jeden wykonawca, a wokoło 150 osób to duże, inspirujące wyzwanie. Spektakl będzie grany również na początku września. 


W Pana przypadku jednak nie tylko w Teatrze ma Pan okazję do spotkań z najmłodszymi, albowiem jako pedagog zajmuje się Pan rozwojem osobistym przez ruch oraz taniec – dzieci i dorosłych. Co najbardziej lubi Pan w tej sferze zawodowej?

Teatr i rozwój osobisty dają mi pełną równowagę. W Teatrze to ja jestem na scenie, a na treningu jestem widzem i obserwatorem, czyli po drugiej stronie. Taki balans pozwala mi uzyskać więcej jakości w życiu, czyli więcej widzieć i więcej słyszeć. Czy pracuję pracuję z dorosłymi, czy z dziećmi, nie ma znaczenia, bo każdy z nas ma w sobie dziecko i dorosłego, a pomiędzy jest jeszcze rodzic. Trening rozwoju osobistego polega na pogłębianiu dialogu z partnerem, wzmacnianiu komunikacji poprzez pracę z ograniczeniami, presją, stresem. Proponuję takie ćwiczenia i tematy, które mają przełożenie na życie. Prowadzę treningi personalne, gdzie przygotowuję uczestników różnych programów telewizyjnych do pracy z kamerą i stresem. 

Jeśli chodzi o zajęcia ruchu i tańca, przyznał Pan kiedyś, że najlepiej pracuje się Panu właśnie z dziećmi. Dlaczego? 

Dziecko nigdy nie ocenia, nie szuka drugiego dna i nie blokuje partnera. Jest wiecznym kreatorem, spontanicznym improwizatorem. Dlatego lubię pracować z dziećmi, bo sam się od nich uczę. Na treningu pozwalam, by dorośli robili to, co robią ich dzieci, ruchowo i mentalnie. Efekty są niesamowite, rodzice od razu łapią inną uwagę na swoje dziecko i na to, co je otacza. Dlatego daje mi to bardzo dużo radości... 

Co jest dla Pana najważniejsze w organic dance? Czy nie jest czasem trudno pogodzić tego z aktorstwem?

Organic Dance, które stworzyłem 4 lata temu, przyznaje, było mi trudno łączyć z aktorstwem. Nie wiedziałem jak mam to zrobić, lecz nigdy nie wątpiłem w to, co robię. Dziś wiem, że ten etap był potrzebny, właśnie w taki sposób dochodziłem do tego co naprawdę interesuje mnie w życiu. Gdzie chcę kierować moją energię i w jaki sposób chcę pracować z ludźmi. Dziś Organic Dance zmienił sie na Organic Arts. Treningi są grupowe i indywidualne i są mocno zakorzenione w pracę ze stresem, poprzez pogłębianie wiedzy na temat swoich nawyków - ruchowych i mentalnych. Słowa klucze na treningu to improwizacja, autentyczność, wiarygodność, dialog i brak oceny. A najważniejsze jest dla mnie, by umieć sie dzielić tym, co sam doświadczyłem i zrozumiałem. To daje mi radość. Zapraszam na moją stronę www.adamadamonis.com Przechodząc właśnie do seriali – nadal można oglądać Pana w „Przyjaciółkach“. 

Jakie losy czekają Andrzeja w najbliższym czasie? 

Scenarzystka Beata Pasek coraz bardziej wzmacnia tą postać, by była bardziej jaskrawa. Nie jest to łatwy charakter do grania. Facet, który ciągle nie może sobie znaleźć miejsca. Uciekając do innych kobiet gubi się, a później próbuje wszystkiego od nowa. W tej serii będzie walczył o swoje życie, udowadniając, że to nie koniec tej historii. 

Występuje Pan m.in w towarzystwie Małgosi Sochy, Agnieszki Sienkiewicz, czy małej Poli Figurskiej. Jak Wam się współpracuje? Czy może Pan przytoczyć jakąś zabawną sytuację z planu?

Bardzo trudno jest przytoczyć coś takiego, bo za każdym razem mamy komedię na planie. Śmiejemy się i dobrze bawimy. 

W czym tkwi fenomen „Przyjaciółek“, że seral jest tak lubiany? Umie Pan odpowiedzieć na to pytanie? 

Myślę, że składa się na to mnóstwo małych szczegółów, gdzie każdy ma taką samą wartość, jak inne. Przede wszystkim, tam chce się grać i wracać. Nie tylko do wspaniałych aktorów, szczerego do bólu reżysera, kolegów, ale i dziewczyn od kostiumów, make-up. Zawsze jest o czym rozmawiać i zawsze pytają, co u Ciebie. To rzadkość. 

Jeśli chodzi o inne role, w jakich serialach będzie można Pana zobaczyć w nowym sezonie? 

Tu jest ciągła niewiadoma. (Śmiech.) 

Jakie pasje, oprócz tańca wypełniają Pana czas wolny? 

Tego wolnego czasu nie ma, bo w tym zawodzie wolny czas jest cały czas, taki paradoks. Teatr, ruch, akrobacje, improwizacje, sztuki walk i podróże. 

Wybiera Pan zazwyczaj aktywny wypoczynek, czy woli odpocząć w ciszy?

Umiem być w ciszy i daje mi to dużo relaksu, ale nauczony jestem odpoczywać aktywnie. 

Pana wakacje zapowiadają się pracowicie? 

Tak. W tym roku wakacje Krecie. (Śmiech.) nie mylić z Kretą. 

I ostatnie pytanie – na koniec: Gdyby jednak musiałby Pan zrezygnować z tańca lub aktorstwa, na co zdecydowałby się Pan? 

Wyobraża Pan sobie siebie w innym zawodzie? -Zawód byłby związany z przestrzenią kosmiczną. Kosmonauta, odkrywca nowej galaktyki... 

Materiał archiwalny z dnia 12 lipca 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz