Halina Mlynková: “Wchodzę w kolejny etap dojrzałości”
O zmianach w życiu, płycie “Życia mi mało” i najważniejszych piosenkach rozmawiam z Haliną Mlynková. Wystąpiła dnia 8 lipca w Wiśle na Pikniku Ekologiczno - Leśnym. To moja druga rozmowa z piosenkarką.
Po raz pierwszy rozmawiałyśmy w 2015 roku. Jakie najważniejsze zmiany zaszły od tego czasu w Pani życiu zawodowym?
Wydałam płytę, ale nie zauważam najważniejszych zmian. Moje życie toczy się w ciekawy sposób, więc każda rzecz, która wydarza się na jego przestrzeni, jest dla mnie dość istotna. Jest zdecydowanie za wcześnie, by doszukiwać się rzeczy najważniejszych. Wszystko, co teraz ma miejsce, jest ciekawe i fajne.
Jednym z bez wątpienia z najważniejszych momentów w Pani życiu było wydanie wspomnianej płyty - “Życia mi mało”. Skąd pomysł na nazwę?
Nazwa wynika z tekstu. Podsumowałam część mojego życia, ponieważ wchodzę w kolejny etap dojrzałości. Za pośrednictwem tej płyty chciałam w pewnym sensie rozliczyć się ze swoim losem i przeszłością.Chciałabym dotrzymać słowa danego na koncertach, że to ostatnia tak smutna płyta. (Śmiech.) Myślę, że było mi potrzebne stwierdzić to, co zawarłam w tytule, że - “Życia mi mało”.
Jeśli chodzi o klimat płyty, poszła Pani bardziej w kierunku gitarowym, ale w niewielkim stopniu pozostała Pani wierna folkowi w wokalu. To była Pani decyzja, czy ktoś Panią namawiał?
To była całkowicie moja decyzja, związana z łatką, która przylgnęła do mnie jeszcze za czasów Brathanków. Ludzie do dzisiaj nie chcą mi wybaczyć, że odeszłam z zespołu. Znalazłam grono słuchaczy, które podziwia moją nową muzykę. Mocniejsze brzmienia bardziej mi odpowiadają, aczkolwiek nie odżegnuję się od mojej muzycznej przeszłości, mimo, że teraźniejszość bardzo mi odpowiada.
W jednej z recenzji płyty, którą czytałam, duży nacisk kładziony jest na to, że jest ona bardzo instrumentalna. Ma Pani również takie wrażenie, czy to tylko sugestia krytyków muzycznych?
To ciekawe. Jeśli tak jest, jestem do tego przyzwyczajona, ponieważ swego czasu współpracowałam z ekipą sześciu instrumentalistów, którym bardzo zależało na tym, by było ich słychać w mojej twórczości, aby wokal nie był najbardziej istotny.
Chciałam zapytać o najważniejszą dla Pani piosenkę z płyty. Podejrzewam, że może to być ta, którą wykonała Pani z synem. Czy się mylę?
Tak, to na pewno jest dla mnie wyjątkowa piosenka. Tego już nie uda się powtórzyć, ponieważ głos Piotrka się zmienia, jest dużo dojrzalszy od momentu, w którym ją nagrał. Wiem również, że nigdy nie wykonam jej z nim na żywo, ponieważ szanuję jego wybory życiowe. Mimo, że jest małym człowiekiem, ma do nich prawo. Nigdy nie będę go wciągać na scenę. To wykonanie jest dla mnie perełką z tej płyty i prezentem z jego strony. Może kiedyś będzie też to nagranie pamiątką dla jego dzieci. (Śmiech.)
Duet był Pani pomysłem?
Powstanie piosenki było pomysłem Leszka.To on ją napisał. Uważałam, że powinna to być osobista piosenka, a on stwierdził, że może lepiej, gdyby była to prawie kołysanka. Wspólnym pomysłem było namówić do wykonania utworu Piotrka, a on nie miał z tym najmniejszego problemu.
Piotrek chciałby pójść kiedyś w Pani ślady?
Nie! To nawet nie był incydent z jego strony, on po prostu jest bardzo kochanym synem, który spełnił prośbę mamy. Nie namawiałam go, ale po prostu zapytałam. W atmosferze rodzinnej był w dość komfortowej sytuacji, ale na pewno nie chce być muzykiem, choć uczęszcza do szkoły muzycznej i świetnie mu idzie. Nie robi tego raczej dla spraw zawodowych, ale dla kontynuacji tradycji rodzinnych.
Kontynuujmy jednak temat płyty. W której piosence czuje się Pani najlepiej na koncertach od strony wokalnej?
Uwielbiam wszystkie piosenki z płyty. Dochodzę jednak do wniosku, że składanka jest bardziej zrozumiała w zamkniętych przestrzeniach, na koncertach biletowanych. Wtedy rosną mi skrzydła, które wszyscy widzą i o nich wiedzą. Na koncertach plenerowych wykonuję zazwyczaj piosenki z mojej przeszłości.
Która piosenka z płyty “Życia mi mało” jest najbardziej wyczekiwana na koncertach?
Mam wrażenie, że taką piosenką jest “Kawa”.
Na dzisiejszy koncert co Pani przygotowała?
Gramy repertuar, który wykonujemy przez całe lato.
Nie wyobrażam sobie Pani koncertu bez “Czerwonych korali”. A fani, bez której piosenki?
Piosenki z czasów Brathanków są bardzo mile widziane, a reszta zależy od miejsca, w którym gramy. Bardzo podoba się “Ostatni raz”, czy “Kobieta z moich snów”, ale najmocniej skupiamy się na graniu kawałków z nowej płyty.
Zastanawiała się Pani kiedyś, ile łącznie kilometrów udaje się pokonać w ramach jednej trasy koncertowej?
Trudno powiedzieć, ale liczby mogą robić wrażenie, ponieważ wybrałam tę trudniejszą drogę i na każdy koncert dojeżdżam z Pragi. Mamy więc do pokonania ok. 8-9 godzin trasy w jedną stronę.
Ostatnio na swoim oficjalnym profilu na FB wyznała Pani, że przed Panią nowe wyzwania. Coś więcej?
Nie mogę jeszcze niczego zdradzić w tej kwestii.
Materiał archiwalny z dnia 27 lipca 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz