Lena Kowalska - aktorka teatralna i telewizyjna, tancerka. Od trzech lat jest bardzo mocno związana z Teatrem Małego Widza w Warszawie. To właśnie to miejsce kształtuje obecnie jej drogę artystyczną.
Co pojawiło się w Pani życiu jako pierwsze, taniec, czy aktorstwo?
Taniec. Bez niego nie istnieję. Moja dusza bez tańca nie istnieje. Nie mam na myśli tylko kwestii zawodowej. Ale i w życiu prywatnym taniec ma dla mnie ogromne znaczenie. Miałam 9 lat, kiedy poszłam do szkoły baletowej w Poznaniu. Ale już dużo wcześniej, jako kilkuletnia dziewczynka zamykałam się w pokoju i tańczyłam. A mama podglądała mnie z ukrycia. Aktorstwo pojawiło się kiedy miałam 14 lat. Wtedy debiutowałam na deskach teatru kaliskiego w głównej roli, w spektaklu "Sinobrody- nadzieja kobiet" w reż. Norberta Rakowskiego.
Której z tej czynności w chwili obecnej poświęca Pani więcej czasu?
Dziś w moim życiu dominuje aktorstwo. Ale taniec jest nieustannie wykorzystywany w wielu projektach. Teatr Małego Widza i wszelkie produkcje telewizyjne to moje priorytety. Już na czwartym roku szkoły aktorskiej podjęłam decyzję, że przez nabliższe lata po studiach, będę chciała się skupić na aktorstwie. Z dwóch powodów. Moje ciało i dusza potrzebowały odpoczynku od nadmiernego wysiłku fizycznego. Bardzo potrzebowałam regeneracji. A jednocześnie urodziła się we mnie jeszcze większa potrzeba zagłębienia się w świat teatru i filmu. Wybrałam Warszawę i tam zaczęłam chodzić na castingi. I tak do dziś, od trzech lat, moja codziennosć to Teatr Małego Widza i telewizja. Poświęcam się temu absolutnie.
Gdyby musiała Pani wybierać między jednym, a drugim, umiałaby Pani zrezygnować z aktorstwa na rzecz tańca, bądź odwrotnie? Zrezygnowanie z czego byłoby dla Pani łatwiejsze?
To jest bardzo trudne pytanie. Na tym etapie mojej drogi zawodowej nie mam w ogóle możliwości wyboru pomiędzy tańcem a aktorstwem. Dlaczego? Dlatego, że spektakle, w których gram prawie każdego dnia, zawierają w sobie mnóstwo elementów tańca, czy po prostu ruchu scenicznego, który też wymaga zaangażowania całego ciała. To są spektakle bardzo sensoryczne, opierające się na łączeniu emocji razem z ruchem. Prawie każda scena, która opowiada nam jakąś historię, jest podparta ruchem czy gestem pantomimicznym, który tworzy sensoryczną całość, oddziałującą na małego widza. Dlatego ciągle jestem związana z tańcem i na razie nie mogę dokonywać wyborów :) Ale jeśli w najbliższej przyszłości miałabym wybierać, to dziś już wiem, że taniec w moim życiu zawodowym będzie dodatkiem, czyli doskonałym atutem dla aktorki. Teatr Małego Widza bardzo jasno wyznaczył moją drogę zawodową i wiem, że głównie pragnę grać, a nie tańczyć na scenach teatru tańca.
Odpowiadając ściślej na Pani pytanie, to łatwiej mi zrezygnować dziś z tańca niż aktorstwa. Taniec mnie kształtował, dawał poczucie spełnienia, uczył dyscypliny, uodparniał na ciężką pracę, wyostrzył mój charakter i doprowadził do aktorstwa. Także dziś chcę być aktorką z dużą świadomością ciała.
Skupmy się jednak na aktorstwie. Czuje się Pani lepiej grając przed kamerą, czy na deskach teatralnych? Które z tych miejsc daje większą swobodę grania i szansę do improwizacji?
Mój żywioł to teatr. Ta przestrzeń, ten zapach, garderoby, atmosfera przed każdym spektaklem i ludzie, na których zawsze można liczyć. Kocham to nad życie i dziękuję Bogu, że jestem w takim wyjątkowym miejscu. Jak najbardziej deski teatru dają mi dużo większą swobodę gry oraz improwizacji niż praca przed kamerą. Kamera ma swoje ograniczenia i wymaga zupełnie innego rzemiosła. Tam wystarczy mały gest twarzy czy jedno spojrzenie, aby wyrazić daną emocję. W teatrze wszystko musi być mocniejsze, szerokie. Wtedy mogę improwizować i bawić się tym, co już wykreowałam wcześniej i nadawać charakteru danej scenie czy emocji.
Czy często zdarza się Pani improwizować na scenie?
Kocham improwizować i jak tylko mogę, robię to. Ale głównym napędem do improwizacji jest przede wszystkim widownia. Jeśli stamtąd płynie energia, które mnie jeszcze bardziej uaktywnia, to mogą powstać naprawdę niesamowite interakcje pomiędzy aktorem, a widzem.
Pytanie o improwizację jest uzasadnione, ponieważ chciałabym w naszej rozmowie poruszyć temat Teatru Małego Widza, w którym Pani występuje. Tu jest pewnie bardzo dużo miejsca na improwizację i spontaniczne zachowania na scenie. Czy się nie mylę?
Owszem, na naszej scenie można sobie pozwolić na improwizację. Ale nie zapominamy o całej ramie spektaklu oczywiście. Obserwując siebie, koleżanki i kolegów widzę, że każdy ma moment improwizacji. To jest wspaniałe, bo to znaczy, że spektakl żyje i aktor jest wciąż zaangażowany, pomimo zagranych setki spektakli. W moim przypadku najbardziej mogę sobie pozwolić na improwizację podczas "Sensorycznego labiryntu muzycznego". Tam, podczas godzinnej wędrówki, jestem aktorką, przewodniczką, tancerką, opiekunką, ciocią, Panią Leną, a przede wszystkim osobą, która wchodzi w bezpośredni kontakt z małym widzem i ich rodzicem. Wtedy dzieją się rzeczy naprawdę niezaplanowane. To wyjątkowy projekt naszego teatru, który pobudza ogrom emocji, sensoryki człowieka i przyjaźni pomiędzy naszymi widzami.
W jakich spektaklach w Teatrze Małego Widza można Panią obecnie oglądać?
Można mnie obecnie zobaczyć w trzech spektaklach: "Cztery pory roku" z muzyką Vivaldiego na żywo, gdzie jest zawarte bardzo dużo tańca. "Ogrodowy zawrót głowy", w którym szalona ogrodniczka wprowadza widza w przesłodki świat ogrodu oraz "Sensoryczny labirynt muzyczny", po którym widzowie wychodzą spragnieni dalszej wędrówki przez magiczne krainy naszego labiryntu.
Kiedyś usłyszałam, że dzieci są tą najtrudniejszą publicznością. Zgodzi się Pani z tym stwierdzeniem?
Oczywiście, że się zgadzam. Tak jest rzeczywiście. Ale ja to kocham i mam ogromną przyjemność grania dla takiego widza. Choć wymaga to ode mnie dużo zaangażowania emocjonalnego i fizycznego. Lecz nie ma nic cenniejszego niż szczery, prawdziwy uśmiech dziecka, które tak bardzo wierzy w to,co się dzieje na scenie.
Dzieci są również publicznością najbardziej wdzięczną. Chciałabym nawiązać tu do Pani przyjaźni z kilkuletnią Marysią. Poznałyście się właśnie tam. Jak to się zaczęło?
Nigdy nie sądziłam, że podczas spektaklu poznam dziewczynkę, która stanie się dla mnie ważną osobą. Marysia przyszła na "Sensoryczny labirynt muzyczny" i tam właśnie podczas wędrówki zaiskrzyło między nami. Na koniec już były tylko przytulasy. Marysia obdarzyła mnie zaufaniem, co jest dla mnie bardzo wzruszające. Spotykamy się co kilka tygodni i rozwijamy jej talenty taneczne, bawiąc się przy tym. To wspaniała przygoda, która wiem, że może trwać nawet latami.
Z Teatru przenieśmy się do Pani ról przed kamerą telewizyjną. Warto wspomnieć tu o serialu realizowanym dla Polsat CAFÉ - Szpital Dziecięcy. Czy w ramach przygotowania do roli brała Pani udział w konsultacjach z lekarzami?
Podczas zdjęć do tego serialu, wszystkiego uczono nas na bieżąco, aby te umiejętności medyczne nie zostały przez nas szybko zapomniane. Także na planie był zawsze konsultant i się uczyliśmy poszczególnych zadań.
Co było najtrudniejsze w graniu roli Kaji? Czy właśnie wykazanie się umiejętnościami medycznymi?
Co było najtrudniejsze w graniu roli Kaji? Czy właśnie wykazanie się umiejętnościami medycznymi?
Rola Kaji nie była dla mnie w ogóle trudna. Kaja miała dużo cech podobnych do mnie. Ale rzeczywiście opanowanie umiejętności technicznych było trudne. Stresowałam się czasem bardziej tym, niż samym odtwarzaniem tej roli.
Moim zdaniem to właśnie seriale medyczne spotykają się z największą sympatią ze strony widzów. Jak Pani myśli, dlaczego?
Zgadzam się z tą opinią. Sama zawsze lubiłam taką tematykę seriali, czy filmów. Widzowie lubią utożsamiać się z losami bohatrów. A w szpitalu dzieją się sytuacje, których każdy doświadcza na co dzień. Dlatego bardzo łatwo, my jako widzowie, wchodzimy w historie na ekranie.
Jakie seriale zdarza się Pani oglądać w wolnych chwilach? Czy ostatnio szczególnie jakiś serial, bądź film Panią zaciekawił, zainspirował?
Jakie seriale zdarza się Pani oglądać w wolnych chwilach? Czy ostatnio szczególnie jakiś serial, bądź film Panią zaciekawił, zainspirował?
Seriali nie oglądam raczej nałogowo. Ale lubię popatrzeć na koleżanki aktorki i wiedzieć, co się dzieje w telewizji pod kątem zawodowym. Ostatnio zakochałam się w filmie "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" w reż. Paolo Genovese. Zachwycił mnie swoją szczerością, prawdziwością oraz tematem bardzo ważnym w dzisiejszych czasach i uważam, że każdy go powinien zobaczyć. Mam po tym filmie bardzo osobiste przemyślenia i nowe postanowienia. Żaden film nie wpłynął na mnie tak głęboko i długotrwale. Emocje są do dziś, jak pomyślę o tym filmie.
W jakich serialach, filmach i projektach będzie można Panią zobaczyć jesienią?
Nieustannie zapraszam do Teatru Małego Widza. Z nowości to mam dwie propozycje, o których jeszcze nie mogę mówić. Jedna to spektakl już dla widza dorosłego, a drugi projekt jest dla jednej ze stacji telewizyjyjnych. Nie ukrywam, że wciąż czekam na najważniejszą rolę życia (Śmiech.)
Właśnie wróciła Pani z wakacji. Czy podróże są Pani pasją? Jakie miejsce ostatnio Panią zachwyciło?
Kocham podróże i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Regeneruję się najlepiej poza Warszawą. Właśnie wróciłam z Grecji, a zaraz lecę do Francji, a potem jeszcze do Hiszpanii. Polecam szczególnie Grecję. Byłam w miejscowości Volos. Miasteczko położone nad morzem z pięknymi górami dookoła. Przepiękne plaże i mało turystów. Czyli idealne miejsce na wyciszenie. Pod warunkiem, że się nocuje w górach, a nie w mieście.
Na koniec proszę określić, jakie miejsce zasługuje na miano podróży marzeń?
Marzę o Ameryce Południowej. Byłam w Buenos Aires i dostałam namiastkę tego, co chciałabym zobaczyć. Te góry, rośliny, puszcze, wodospady. Patrzę nie raz na programy o Ameryce Południowej i wiem, że to jest moja podróż marzeń.
Materiał archiwalny z dnia 24 lipca 2017
Materiał archiwalny z dnia 24 lipca 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz