sobota, 11 listopada 2017

Jola Fraszyńska: „Urodziłam się z pozytywną energią“

Jola Fraszyńska: „Urodziłam się z pozytywną energią“ 




















Podchodzę do garderoby artystek, aby zgłosić się na umówiony wywiad. Wita mnie uśmiechnięta, pełna pozytywnej energii Pani Jolanta Fraszyńska. Cała rozmowa przebiega w takiej atmosferze. Rozmawiamy o optymiźmie i Teatrze. Serialach też.

Energia. Radość. Optymizm. Te trzy słowa opisują Panią na Oficjalnej Stronie. Skąd w Pani tyle pozytywnej energii?

Myślę, że taka się urodziłam. Mam taką umiejętność. Szkoda mi energii na to, żeby żyć inaczej.

Co daje Pani na co dzień najwięcej siły? 


Łagodność i rodzaj optymizmu, który w sobie mam i bardzo pielęgnuję. 

Zazwyczaj pytam o to na końcu rozmowy, ale dzisiaj zrobię wyjątek. Jakie jest Pani życiowe motto? 

Codziennie rano, kiedy się budzę, zadaję sobie pytanie, czy ma to być fajny dzień, czy taki, spisany na straty. 

Dzisiaj w Cieszynie pojawia się Pani w komedii – musicalu – „Siostrunie“. Czy komedia to Pani ulubiony gatunek sztuki? Czuje się Pani w takich rolach najlepiej? 


Widzowie mogą mnie kojarzyć z śmiesznymi wykonami, ale mam też spory dorobek teatralnych dramatycznych ról. Mam teraz ze sobą taką umowę, że chcę brać udział już jako dojrzała aktorka w czymś, co daje ludziom nadzieję i radość.

Jak według cech charakteru opisałaby Pani postać, którą kreuje w dzisiejszej sztuce? 


Szczera. Prostolinijna. Energetyczna. Wrażliwa. 

Polubiła już Pani swoją postać? 

Oj, tak. 

A może znajduje Pani cechy, które w niej się Pani nie podobają? 

Nie, to nie jest głęboki nakreślony rysunek postaci, żebym miała się na tym skupiać. To musical. Ma być łatwy i przyjemny. 

Oprócz roli w „Siostruniach“, gra Pani jeszcze w dwu spektaklach Teatru 6.Piętro – „Bóg Mordu“ oraz „Fredro dla Dorosłych Mężów i Żon“. Rolę w której z tych sztuk lubi Pani bardziej? 


„Fredro…“ zagraliśmy z Joanną Liszowską, Konradem Darochą i Michałem Żebrowskim ponad 400 razy przy pełnej widowni, więc to jest ogromny sukces. Przez cały czas ludzie się cieszą i dostajemy zwroty, że spektakl bardzo się podoba, a Elwirę – moją postać bardzo lubię. Jeśli chodzi o „Boga Mordu“ gramy trzeci sezon z dużym powodzeniem. Weronika, to zupełnie inna postać. Świetna sztuka. Lubię każdą. Gram jeszcze w Teatrze Komedia – spektakl „Zwariowana terapia“, gdzie pojawiam się jako Pani Charlotte Brown. Terapeutka. Chyba dlatego, że jest najświeższa i szalona, jest mi na ten moment najbliższa. 

Przejdźmy do Telewizji. Jakiś czas temu dołączyła Pani do obsady serialu „M jak Miłość“, jako Zuza Marszałek – opiekunka Dzieci Kingi Zduńskiej. Jak została przyjęta Pani na planie? 

Na planie zostałam przyjęta bardzo dobrze. To ekipa, z którą wielokrotnie spotykałam się przy okazji innych produkcjach. Bardzo miła obsada, bardzo miła atmosfera. Razem z Państwem odkrywam tę postać, ponieważ nie wiem, na jak długo zagoszczę w tym serialu i nie wiem, jak dalej potoczą się moje losy. Z każdym nowym odcinkiem, który dostaję do czytania, jestem zaskoczona, co tam dla mnie wymyślą. Jestem szczęśliwa, że mogę na nowo pracować w telewizji, ponieważ czasy są takie, że ludzie chcą oglądać artystów, których podziwiają na scenie, ale także znają z ekranu telewizora. 

Na czyj wątek w serialu Pani postać będzie miała największy wpływ? 


Nie umiem powiedzieć, ale w tym momencie zbliżają mnie z ojcem (Andrzej Precigs, przyp. red.) Kingi (Kasia Cichopek, przyp. red.) Jak wiemy, miał liczne romanse i partnerki, w których się zakochiwał, (taki typ – Śmiech.) i myślę, że na Zuzi nie poprzestanie. W najbliższym czasie widzowie poznają postać ściśle związaną z Zuzą. 

Może powiedzieć Pani coś więcej na ten temat? (W tej roli Andrzej Andrzejewski, przyp. red.) 

Nie mogę, bo nie mam takiej wiedzy. Odcinki pisane są z ogromnym wyprzedzeniem. 

Jak Pani myśli, w czym tkwi fenomen kultowego „M jak miłość“, że serial jest tak lubiany? 


Ten serial nie nabzdycza się na środowiska ludzi, z którymi nie możemy się identyfikować. Ten serial jest po prostu o nas samych. O codziennym życiu. Pojawia się tam przekrój różnych zawodów, charakterów i wątków. Ludzie lubią oglądać problemy, z którymi na co dzień się stykają. Wszystko, co wychodzi spod ręki producenta Tadeusza Lampki, ma taki długi żywot. Sama przez 11 lat grałam w „Na dobre i na złe“, a serial nadal cieszy się ogromną popularnością. 

Ostatnio wzięła Pani udział w sesji zdjęciowej do kalendarza – „Wielcy – Małym“. Coś więcej na temat inicjatywy? 

Z Fundacją „Wielcy – Małym“ współpracuję od drugiej edycji i cudownie, że kampania cały czas trwa i dzięki temu opiekuje się licznymi schroniskami dla zwierząt. To bardzo dobry cel!


Mogłaby Pani opowiedzieć coś o najbliższych planach na koniec rozmowy?

Mam taki chytry plan zwolnienia tempa w związku z tym, że miałam bardzo intensywne dwa sezony. W zasadzie trwa to cały czas. Zostawiam sobie teraz moment na dom i na zwolnienie. Myślę, że w tym sezonie z wyboru nie będę robiła nowych rzeczy, będę grała tylko stare spektakle i na razie oddam się np. nauce języka angielskiego. Mam taki pomysł. 

Materiał archiwalny z dnia 20 października 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz