piątek, 10 listopada 2017

Magdalena Mikołajczyk: „Zawsze mam z sobą wiadro emocji“

Magdalena Mikołajczyk: „Zawsze mam z sobą wiadro emocji“ 

















Magdalena Mikołajczyk wraz z Małgorzatą Szapował tworzy kabaret „Słoiczek po Cukrze“, uwielbia rozśmieszać publiczność. Ma dwie małe córki, z czego wziął się pomysł na prowadzenie bloga – „matkojedyna“.

Kabaret. Jak to się zaczęło? 

Przyszłam na studia do Zielonej Góry, trafiłam do klubu studenckiego „Gęba“, gdzie warsztaty kabaretowe organizował Władek Sikora, ówczesny lider kabaretu Potem. To był rok 1997. W większości na warsztaty przyszły dziewczyny i Władek po nich postanowił założyć żeński kabaret. Nie dostałam się do pierszego składu, a kiedy kabaret nie odniósł sukcesu na PaCE, Władek go „porzucił“ (takie było zamierzenie). W dziewczynach i we mnie istniała głęboka chęć rozśmieszania ludzi i już bez Władka, ale ze mną kabaret zafunkcjonował na polskiej scenie. Był to kabaret Szum. 

Jak długo przyjaźni się Pani z Małgosią Szapował? Która z Was wpadła na to, aby utowrzyć właśnie kabaret? 

Z Gosią poznałam się na tych warsztatach. Znamy się bardzo długo i bardzo dobrze. Jak to w żeńskim składzie – zaczęły wykruszać się twórczynie, zaczęły pojawiać się dzieci. Kiedy Gosia urodziła syna, Szum zakończył działalność. Dwa lata występowałam solo, ale mnie brakowałao towarzystwa, a jej – sceny, tak więc narodził się Słoiczek po Cukrze. 

Dlaczego akurat Słoiczek po Cukrze? Jest ładnie i słodko?

Wyjaśniamy to na występach – po prostu, jesteśmy puste i słodkie. 

Co zainspirowało Panią do wybrania takiej nazwy?

To, że możemy ją w taki sposób tłumaczyć. Sama zbitka słów jest naszym wygłupem z dawnych czasów, bardzo dobrze nam się kojarzyła i do tego ładnie brzmi. 

Mnie osobiście najbardziej spodobał się skecz „Teściowa“. A który ze skeczy jest najbardziej lubiany przez widzów? 

Nie ma dwóch takich samych widowni, ba, nie ma dwóch takich samych osób na świecie, stąd też nie istnieje coś takiego, jak skecz najbardziej lubiany przez widzów. Na szczęście wszyscy się różnimy, toteż każdy ma jakieś własne upodobania. 

Który ze skeczy najbardziej Pani się podoba? 

Nie potrafię określić jednoznacznie. Są skecze, w których czuję się lepiej, są i takie, w których czuję się gorzej. Lubie stworzyć ciekawą, głupkowatą postać, chowam się za nią totalnie i wtedy mogę wszystko. 

Oprócz kabaretu również prowadzi Pani bloga: „matkojedyna“. Skąd pomysł?

Z codzienności. Kabaret mi nie wystarcza. Zresztą, poziom dzisiejszego kabaretu pozostawia wiele do życzenia. Piszę rzeczy, które nie nadają się na scenę, bo na przykład nie są śmieszne. Pisaniem odreagowuję rzeczywistość. Mam zawsze ze sobą wiadro emocji, czasem coś się z niego wyleje, wtedy właśnie jest wpis na blogu.

Czytałam prawie wszystkie posty i jestem pod wrażeniem. Skąd u Pani taka lekkość pióra? 


Jest taka scena w „Krainie Lodu“, kiedy rodzice Elsy (która ma moc zamrażania wszystkiego) i Anny (którą niechcący siostra dotknęła czarem) szukają pomocy u górskich trolli. Wtedy stary, mądry troll zadaje pytanie: moc wrodzona czy nabyta? Ojciec odpowiada wówczas to, co i ja odpowiem: wrodzona. Mam talent. Tak po prostu. Zawsze miałam. 

Czym lubi się Pani inspirować przy wrzucaniu postów na bloga? Codziennością? Ludźmi? Zdarzeniami, czy czymś jeszcze? 

Wszystkim. Ponoć czytałaś? :) Mam dwie córki, w większości to sytuacje między mną, a nimi są powodem do powstania wpisu. 

Kabaret, dzieciaki, blog. Jak tak to pogodzić? Bywa czasem trudno? Ale może jednak czasem jest i zabawnie? 

Jak w życiu. Czasem trudno, czasem zabawnie, czasem smutno, czasem wesoło. Raz pod górkę, a raz z górki. Normalnie, jak u ludzi. 

Czy dzieciaki wiedzą, czym się Pani zajmuje? 

Starsza wie. Młodszej też mówię, ale nie wiem, ile z tego rozumie. Jednak nie robi to na nich żadnego wrażenia. Natomiast kiedy zrobię dobry rosół, mam u nich szacun. 

Czy te wakacje będą dla Pani pracowite? Ile występów z kabaretem ma Pani zaplanowanych? 


Te wakacje nie będą jakoś specjalnie pracowite, jesli idzie o kabaret. Mam jednak kilka pomysłów pozakabaretowych, które mam nadzieję zrealizować. 

A może wakacje przeznaczy Pani na odpoczynek? 

Mam dwójkę małych dzieci, odpoczywam w pracy. 

Co jest dla Pani w życiu najważniejsze? 

Rodzina. Bez wahania. 

Czy, gdyby nie kabaret, myśli Pani, że byłoby Pani trochę smutno w życiu?

Nie wiem. Niedawno mąż mnie zaskoczył odkrywając przede mna prawdę, której nie byłam świadoma. Mam się za pesymistkę. A on mi powiedział, że ceni we mnie tę moją wewnętrzną wesołość. I faktycznie, ja bardzo lubię żartować, więc nie wiem czy to kwestia kabaretu... Ale prawda jest taka, że gdyby nie ta praca, to w życiu nie zobaczyłabym tylu występów. 

Co dla Pani jest najważniejsze w tych występach?

Lubię, kiedy ludzie się śmieją, nasze skecze są dla myślących i zyskuję dużo wiary w ludzi, kiedy bawią ich niuansiki, żarty – jak to mówimy – dla uważnych. Lubię stać na jasnej scenie i sprawiać, że ktoś nie może się przestać śmiać. Lubię się ukłonić po dobrym występie. 

Lubi Pani okazje do spotkań z publicznością? 

Bardzo.

No i chyba najtrudniejsze pytanie na koniec…Czuje się Pani obecnie szczęśliwa? Co daje Pani najwięcej radości? 

Czuję się bardzo szczęśliwa. Brakuje mi kilku rzeczy, ale i z tym sobie poradzę. Najwięcej radości dają mi moje córki.

Materiał archiwalny z dnia 17 lipca 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz