piątek, 10 listopada 2017

Monika Walsh: „Spełniam swoje cele i marzenia”

Monika Walsh: „Spełniam swoje cele i marzenia”  


























Monika Walsh - Polka, która została uznana za najpiękniejszą kobietę w Irlandii. O tym, jak to się stało, ale także o kampaniach przeciwko przemocy, którymi teraz się zajmuje, opowiada w rozmowie ze mną.

Na początek. Mimo, że pochodzi Pani z Sosnowca, to w zeszłym roku w Irlandii zdobyła Pani tytuł Mrs Ireland Universe 2014. Jak do tego doszło? 

Od zawsze nteresowałam się modą, jako, że w świecie mody pojawiałam się na pokazach czy sesjach, zostałam zaproszona na casting konkursu i tak się złożyło, że zdobyłam tytuł. 

Czy miało to coś wspólnego z tym, że od najmłodszych lat pasjonowała się Pani modą? 

Tak, modą i kobiecym stylem pasjonowałam się od lat najmłodszych i nic się nie zmieniło do tej pory. 

Czy ktoś namawiał Panią do udziału w konkursie, czy była to Pani decyzja? 

Wszystkie dedyzje podejmuję sama, spełniam swoje cele i marzenia, jakie sobie założyłam jakiś czas temu. 

Co po udziale w konkursie zmieniło się w Pani życiu? 

Po udziale w konkursie nie mam czasu na odpoczynek, jest to dodatkowy obowiązek, który pojawił się w moim życiu, ale to także przyjemność i coś, o czym zawsze marzyłam. 

Czy planuje Pani udział w innych konkursach piękności? 

Jest to bardzo intensywny czas, gdzie muszę wyglądać i zachowywać się bardziej niż perfekcyjnie. Póki co spełniam swoje marzenie i teraz muszę skupić się na finale. Światowy finał będzie bardzo wyczerpujący. Cały tydzień pod okiem jury. Nie jak każdy myśli, tylko jeden dzień. W Dublinie mieszka już Pani 11 lat, czyli od momentu, w którym przyjechała tam na wymianę studencką. 

Co najbardziej spodobało się Pani na miejscu? 

Mogłabym wymieniać bez końca, lepiej by było zadać mi pytanie, co mi się nie podoba. A tak na poważnie. Ludzie, różnorodność, piękno natury, nastawienie do życia, luz do wszystkiego i słynne „no worries take your time”. Nawet, jak dzwonisz, że się spóźnisz do pracy. 

Jak często udaje się Pani wracać do Polski? Tęskni Pani czasem? 

Może to zabrzmi nie patriotycznie, ale nie można powiedzieć, że tęsknię. Jestem w Europie i to mi daje poczucie, że jestem blisko. Rodzina osiedliła się w różnych zakątkach świata, a w Polsce jest tylko mama i dalsza rodzina. Ale staram się przyjeżdżać od czasu do czasu. Ostatnio rzeczywiście częściej. 

Jednak służbowo bywa Pani co jakiś czas na chwilę w Polsce. Kiedy brała Pani udział w konkursie Mrs Europe w Bułgarii, gdzie reprezentowała Pani Irlandię, zdecydowała się Pani na pomoc ofiraom przemocy domowej. Czy pomysł pojawił się dopiero w Bułgarii, czy „nosiła“ go Pani w sobie już dużo wcześniej? 

Tak, w październiku 2014 reprezentowałam Irlandię na Mrs Europe i zdobyłam tam tytuł „Mrs Personality – najlepsza osobowość w Europie :). I tam na konferencję prasową każda z kandydatek musiała przygotować się do wykładu na temat przemocy domowej w kraju, który repzentowała. Po powrocie z Bułgarii zagłębiłam się w temat przemocy domowej, zobaczyłam jak problem ten wygląda w Polsce i Irlandii. Zorientowałam się, jak wiele jest do zrobienia i jak wiele kobiet, które są zastraszane, potrzebuje pomocy i wsparcia kogoś, kto będzie przemawiał w ich imieniu. 

Zaangażowała się Pani w dwie akcje społeczne. Pierwsza – „Let her smile not cry“. To Pani kampania autorska. O co chodzi? 

Dostawałam i nadal dostaję sporo zgłoszeń anonimowych kobiet, które chciały odejść od partnera, ale nie miały dokąd. Irlandki mają rodzine, znajomych na miejscu, ale najgorsza sytuacja jest wśród obcokrajowców. Często kobiety nie mają nawet znajomych, nie znają języka, przyjeżdżają tylko do mężów lub partnerów, a jak dojdzie do rozstania lub przemocy, nie mają nikogo. W zeszłym roku dostałam maila w Wigilię, od dziewczyny z Brazylii, która nie miała dokąd iść. Wszystkie domy pomocy, noclegownie były albo zamknięte na święta, albo przeludnione. Moim marzeniem jest wybudowanie domu dla kobiet i ich dzieci i zobaczyć ich uśmiechy oraz powrót do normalnego życia z piekła, jakie im zgotowano wcześniej. 

A druga to "Queens without Scars". Coś więcej na ten temat?

„ Queens without Scars” to kampania zainicjowana przez Mrs Mexico. Połączyłyśmy się, jako kandydatki na Mrs Universe z całego świata. Kampania ta ma ogromny odzew w Australii, USA, Meksyku czy Bułgarii. Wiele się tam mówi na ten temat w telewizji.Ja zostałam ambasadorką kampanii, a więc razem przeciwdziałamy przemocy domowej robiąc wykłady w szkołach czy na różnych eventach. (We are happy to announce that Mrs. Universe Ireland 2014 Monica Walsh joins in the fight to stop violence against women. Now she is a goodwill ambassador and spokesperson for our campaign Queens Without Scars. No more scars, no more violence!) 

W kampanii pomaga Pani Rafał Simoides, trener tajskiego boksu. Uczy tylko uczestniczki kampanii, czy Panią również nauczył już kilku chwytów?


Tak, oczywiście, Rafał jest bardzo dobrym trenerem, wymagającym i bardzo pomocnym. Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu w Warszawie, ale następnym razem na pewno się bardziej przyłożę.

Kto jeszcze pomaga Pani w kampaniach? 

Tak naprawdę to dopiero początek, przede mną wiele pracy, aby odnieść sukces i pomagać. Każdego, kto ma ochotę pomóc, czy ma jakiś pomysł, proszę o kontakt. Chciałabym, żeby o przemocy domowej mówiono więcej w mediach, bo problem jest ogromny, ale też wstydliwy i omijany. Nie każdy wie, że w sklali świata więcej kobiet w wieku od 15 do 44 lat umiera na skutek przemocy domowej niż na raka, malarię, czy w wypadkach drogowych. Czy uważa Pani, że rozponawalność i medialność zyskana dzięki konkursom piękności pomaga Pani w kampaniach? -Na pewno coś w tym jest. 

Co jest dla Pani najważniejsze w tych akcjach? 

Aby dotarły ona do wszystkich. Jako nauczycielka wiem, że to jedyny zawód zaraz po lekarzu, który jest blisko rodziny i może rozpoznać pierwsze sygnały, że coś jest nie tak. Ale obecnie w szkołach panuje znieczulica i jak pamiętam, każdy był skupiony na nauce, a mniej na wychowaniu. Nawet godzinę wychowawczą traktowano jako godzinę na odrabianie lekcji. Już od wychowania od najmłodszych lat zależy, jak mężczyźni będą traktować kobiety. I oby więcej akcji w telewizji takich, jak Stowarzyszenie Niebieska Linia. Jest promowana w TVN. 

Nad czym jeszcze, oprócz tych dwu przedsięwzięć Pani pracuje? 

Obecnie planuję pisać swojego bloga, (a w przyszłości książkę), o modzie, stylu, urodzie, podróżach i wszystkich rzeczach, które są związane z moim życiem - www.monikawalsh.com Zapraszam. 

Jeśli jednak chodzi o tajniki stylu – jaki styl ubierania jest Pani ulubionym? 

Tak, jak mówiłam wcześniej, styl kobiecy. Coco Chanel mawiała: „Moda przemija, styl pozostaje” i taki właśnie trzeba mieć swój własny styl i nie zakładać czegoś na siłę tylko dlatego, że jest modne. 

Odwrotnie – czego nigdy by Pani nie założyła? 

Nie lubię stylu sportowego, nawet w szkole, jak miałam zakładać strój sportowy na WF, była to wręcz dla mnie kara. 

Na co postawi Pani tego lata? 

Tego lata, jak i każdego najważniejsze są kolory, stawiajmy na żółty, pomarańczowy. Wyróżniajmy się z tłumu chociaż latem. Moda też nadeszła na dzwony i lata 70., ale tak, jak mówiłam wcześniej, zakładajmy je tylko jak się dobrze w nich czujemy, bo nie pasują do każdej sylwetki. 

Jaki doatek najbardziej Pani lubi? 

Jako, że nie lubię wydawać na ubrania zbyt dużo pieniędzy, często zakładam coś tylko raz, czy dwa razy. Natomiast buty i torebki lubię kolekcjonować i dobierać do różnych outfitów. 

Lubi Pani podróże? Jeśli tak, to jaka jest Pani podróż marzeń? 

Tak, podróże to moje hobby. Dzięki konkursom i pracy mam znajomych i przyjaciół na całym świecie i praktycznie do każdego państwa mam zaproszenie, teraz tylko pozostaje znaleźć czas. 

Na koniec może ulubiony cytat. 

Może nie cytat, a motto, które dodaje mi wiary. "Dont wait for the perfect moment, take the moment and make it perfect." 

Materiał archiwalny z dnia 22 lipca 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz