sobota, 18 listopada 2017

Marysia Dębska: "Dobrze mi tu, gdzie jestem"

Marysia Dębska: "Dobrze mi tu, gdzie jestem"

  



















Fot. Norma Innicka Szkoła Filmowa w Łodzi

Maria Dębska, aktorka młodego pokolenia. Znana z serialu "Barwy szczęścia", pojawi się w nowym serialu Polsatu - "W rytmie serca". Premiera w niedzielę, 10 września.

Dopiero co ukończyła Pani studia na Wydziale Aktorskim PWSFTViT w Łodzi, a ma już Pani duży dorobek artystyczny. Proszę powiedzieć na początek, co spowodowało, że zafascynowała się Pani tym zawodem? 

Przez większość życia nie myślałam o aktorstwie. Od 6 roku życia grałam na fortepianie i chciałam być pianistką. Po maturze, kiedy byłam już na Akademii Muzycznej zaczęłam myśleć poważnie o aktorstwie. Okazało sie, że dużo większą radość daje mi stanie na scenie jako aktor, a nie muzyk. Aktorstwo było trochę ucieczką przed wymaganiami perfekcjonizmu w muzyce, pójściem w nową, jasną, nieznaną stronę.


Czy chociaż najmniejszy wpływ miał na to zawód Pani mamy, reżyser Kingi Dębskiej? Można stwierdzić, że kiedy decydowała się Pani na studia Wydziale Aktorskim, kontynuowała Pani w ten sposób artystyczną rodzinną tradycję?

Mama jest jedyną osobą w bliższej rodzinie, która wykonuje zawód artystyczny, więc tej tradycji nie było. Oczywiście podpatrywałam ją jako dziecko, pewnie przesiąkałam tym duchem, ale raczej nie ciągnęło mnie tam. Moja decyzja o pójściu na aktorstwo była moją wewnętrzną decyzją, która długo dojrzewała. 

Jest wielu aktorów, którym udaje się łączyć aktorstwo z reżyserią. Pani nigdy o tym nie myślała?

Czasami w pracy chciałabym panować nad większą ilością rzeczy, niż nad tą, na którą ma wpływ aktor. Ale to tylko chwile. Nie myślałam o reżyserii, dobrze mi tu, gdzie jestem. Myślę, że reżyseria wymaga nieprawdopodobnej wszechstronności, pewnego bagażu doświadczeń, pewności siebie, siły i zdecydowania. To piekielnie trudny zawód. 

Przejdźmy jednak do konkretów. W 2016 roku otrzymała Pani łódzka Złota Maskę (najlepszy debiut aktorski) za rolę Marii Stuart w spektaklu "Maria Stuart". Czy był to dla Pani spektakl szczególny? Można go jeszcze zobaczyć? 

To dla mnie chyba najważniejsze doświadczenie teatralne. Ogromne wyzwanie, szkoła techniki, klasyczny tekst, duże sprawy do zagrania. Czułam wielką odpowiedzialność. Spektakl miał minimalną scenografię, wszystko stało na nas, aktorach. Myślę, że dużo wtedy w sobie przepracowałam, sama ze sobą. Zagraliśmy go 65 razy, w Polsce i za granicą, jak na dyplom to bardzo dużo. Ostatni raz w zeszłym roku na festiwalu „Boska komedia” w Krakowie. Maria Stuart to już przeszłość, ale niezwykle ważna! 

W jakich spektaklach występuje Pani obecnie? 

Gram gościnnie w Teatrze Studio w spektaklu „Ripley pod ziemią” w reżyserii Radosława Rychcika. 

Czy teraz, kiedy tak intensywnie pracuję Pani na planach serialowych, nie jest Pani trudne łaczenie tych obowiązków z praca w Teatrze? 

Praca w filmie i serialu przez ostatnie miesiące wyłączyła mnie z pracy w teatrze, nie jestem w próbach, gram tylko jeden spektakl. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się tak, że niebawem popracuję w teatrze. 

Czy umiałaby Pani wskazać, które środowisko pracy lubi Pani bardziej - Teatr, czy "oko" kamery?

Nie. Kocham pracować z kamerą, ale teatr jest moją pierwszą miłością i nigdy nie chciałabym z niego rezygnować. 

Przejdźmy do produkcji z Pani udziałem. Już 10 września premiera serialu "W rytmie serca" w Polsacie. Tam pojawia się Pani w roli aspirant Weroniki Nowackiej, komendant Posterunku Policji w Kazimierzu Dolnym. Może Pani coś opowiedzieć o powstawaniu serialu od kulis? 


Pracę nad serialem rozpoczęliśmy równo rok temu. Pracowaliśmy powoli, dzięki czemu w pierwszym sezonie serialu zobaczymy wszystkie cztery pory roku. Jesteśmy zgranym zespołem. Dla mnie to nowe doświadczenie i duża szkoła - w każdym odcinku rozwiązujemy nowe zaskakujące sprawy, poza tym dzieje się także wiele między głównymi bohaterami na przestrzeni całego sezonu. 

Akcja dzieje się w Kazimierzu Dolnym. Doszły mnie słuchy, że dla serialu "W rytmie serca" było kilka innych propozycji na tytuł. Kto odpowiada za ostateczny wybór? 

Produkcja. Było wiele pomysłów, nawet na planie przeprowadzaliśmy konkurs na tytuł. 

To prawda, że nazwę wymyślił jeden z internautów? 

Nie wiem tego. 

Dzięki serialowi miała Pani okazję pracować u boku Mistrza - Piotra Fronczewskiego. To marzenie wielu aktorów. Dla Pani również niesamowite doświadczenie, prawda? 


Prawda. Wielki aktor, wielki człowiek, ale pan Piotr to nie aktor z pomnika. Poczucie humoru i dystans, świetna sprawa. 

Do jakich widzów skierowana jest propozycja Polsatu? 

Dla tych, którzy nie lubią słabych scenariuszy i nudy. Kazimierz i narysowana w nim historia mają wdzięk, tajemnicę, klimat…więc powinien spodobać się wielu!

Jeżeli serial spodoba się widzom, (jestem przekonana, że tak!) to jest szansa na drugą serię? 

Pod koniec września wchodzimy na plan drugiego sezonu, wierzymy, w nasz produkt :) Kazimierz Dolny to magiczne miejsce. 

Co Pani spodobało się tam najbardziej podczas zdjęć? 

Kameralność, gościnność, brak napinki. Mimo popularności i tłumów turystów Kazimierz zachował swojego wyjątkowego ducha. 

Przejdźmy jednak jeszcze do drugiego serialu - "Barwy szcześcia" - (TVP 2). Podobno Jaga znów pojawi się w serialu. W jakich nastąpi to okolicznościach? 

Rodzina Fayada będzie przeżywała trudne chwile, Jaga stanie na wysokości zadania, z miłości będzie chciała zaryzykować dla niego wiele.


Na koniec jednak proszę opowiedzieć w kilku słowach o filmie w produkcji "Zabawa, zabawa" . Kiedy premiera? 

Tego nie wiemy. Właśnie kończymy zdjęcia. To dla mnie wyjątkowe doświadczenie, ważny temat - problem alkoholowy. Film opowiada o trzech kobietach w różnym wieku. Gram studentkę, pracownicę korporacji, idealną córkę, która pije za dużo. Ta jazda bez trzymanki doprowadzi ją do tragedii, po której Magda będzie musiała wziąć swoje życie za bary, zmierzyć się z problemem alkoholowym. Mam wspaniałe towarzystwo - Dorota Kolak i Agata Kulesza. 


Materiał archiwalny z dnia 9 września 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz