czwartek, 9 listopada 2017

Mikołaj Stroiński: „Lubię tworzyć klucze prowadzące do rozwiązań”

Mikołaj Stroiński: „Lubię tworzyć klucze prowadzące do rozwiązań”  




















Mikołaj Stroiński mieszka i pisze muzykę w Los Angeles, dorastał w Warszawie, a urodził się w Nairobi. Przyznaje jednak, że za Polską tęskni przez cały czas. O tym, planach na przysłość i komponowaniu muzyki do „Wiedźmina 3“ rozmawiamy.

Mieszka i tworzy Pan w Los Angeles, urodził się w Nairobi, ale dorastał w Warszawie. W którym z tych miejsc czuje się Pan najlepiej?

W Ameryce przebywam od 15 lat, więc zdążyłem przyzwyczaić się do tutejszej mentalności i panujących reguł społecznych. Jednak wymarzonym miejscem mojego stałego pobytu jest Warszawa – z przerwami na Los Angeles. 

Zdarza się Panu czasem tęsknić za Polską? Jak często udaje się Panu przyjeżdżać do kraju?

Oczywiście, że tak! Za Polską tęsknię cały czas. Przecież tu są moje korzenie. Rodzina i przyjaciele, z którymi znam się od lat, są dla mnie najważniejsi. Do Polski przyjeżdżam raz, czasem dwa razy w roku. Mam nadzieję, że praca pozwoli mi na częstsze odwiedziny….

Komponuje Pan przede wszystkim na potrzeby filmu i telewizji. Ma Pan na swoim koncie liczną ilość kompozycji dla produkcji zagranicznych, ale także polskich. Czym się różni komponowanie w Polsce od tego za granicami kraju?

Moje studio mieści się w Ameryce. Wszystkie kompozycje tworzę właśnie tam - zarówno na potrzeby polskich, jak i zagranicznych produkcji. Do każdego projektu przykuwam jednakową uwagę i daje z siebie wszystko. Jeżeli chodzi o różnice między rynkami – polskim i amerykańskim – to głównymi z nich są budżety oraz podejście do funkcji, które powinna spełniać muzyka. Spotkałem się z opinią, iż w Europie istnieje kino bardziej dla reżyserów, podczas gdy w USA najważniejszy jest widz. Myślę, że jest w tym ziarno prawdy. Jednak w świecie gier video nie ma takiej różnicy – zawsze i wszędzie najważniejszy jest gracz. 

Komponowanie muzyki filmowej to jednak nie jedyny obszar Pana działań. Od 2012 roku komponuje Pan również muzykę do gier video. Czy ten obszar działań różni się nieco od kompozycji filmowo-telewizyjnych?

Bardzo się różni! Muzyka w każdym z przypadków opowiada historię w inny sposób i podkreśla inne elementy. W przypadku pisania ścieżek do gier video dużą wagę przywiązuje się do odczuć gracza w konkretnych momentach. Bardzo ważnym elementem gier video jest interaktywność muzyki, podczas gdy w filmach i serialach pozostaje ona liniowa. Mówiąc prościej: niezależnie od tego, ile razy obejrzymy daną scenę w filmie, muzyka zawsze pozostanie taka sama. W grach gracze sami decydują jak ma się potoczyć konkretna scena. To, czy wdadzą się w walkę, czy skręcą w lewo, czy całkowicie zmienią obszar, zależy tylko i wyłącznie od nich. Każdy z wyborów będzie ilustrowany inną muzyką, która podąży za ich decyzjami. By taki system działał, potrzebna jest muzyka złożona z ruchomych elementów, które mimo różnych kombinacji składają się w logiczną artystycznie całość. Przykładowo sytuację, w której bohater prowadzi walkę z potworem, a jego poziom energii spada, musi podkreślać muzyka, która stopniowo się intensyfikuje. Jako kompozytor nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy taka sytuacja się wydarzy, ale mogę wykreować utwory tak, by w przypadku np. znacznego spadku energii bohatera do bieżącego utworu dołączyły donośne bębny lub atonalne smyczki, które podkreślą dramatyzm sytuacji. Ponadto kompozytor powinien posiadać wiedzę na temat zasad działania programów komputerowych odpowiedzialnych za interaktywną implementację muzyki. 

Jak rozpoczęła się Pana przygoda z grami video? 

Jako młodzieniec zacząłem po prostu w nie grać. Dzięki temu jestem w stanie wcielić się w gracza i odczuć muzykę z pozycji odbiorcy. To bardzo ważne dla mnie, jako kompozytora takiej muzyki. Zawodowo przygoda z grami rozpoczęła się w 2012 roku. Stworzyłem wtedy muzykę do trailera bardzo popularnej gry – „Dark Souls 2”. Zdobyłem dzięki temu rzeszę fanów i otrzymałem kilka ciekawych propozycji. Później napisałem muzykę na potrzeby dwóch projektów firmy Crunching Koalas i pojawiły się kolejne propozycje.

Co najbardziej podoba się Panu w tej dziedzinie twórczości? 

Bardzo lubię gry video, więc uczestnictwo w procesie ich tworzenia sprawia mi dużą przyjemność i satysfakcję. Ponadto gry video pozwalają na bardzo ciekawą ekspresję artystyczną. Stworzenie słowiańskiej muzyki do Wiedźmina na stałe mieszkając w Los Angeles to najlepszy przykład. Nie ukrywam, że bardzo fajna jest również świadomość, że moja muzyka zwielokrotnia przeżycia i satysfakcje wielu graczy. 

Przechodząc do najgłośniejszej gry, „Wiedźmin 3“, do której skomponował Pan muzykę, już przed swoją premierą zdobywała ogromne uznanie – 200 nagród i miano najbardziej oczekiwanej gry roku. Jak Pan myśli, co ma takiego w sobie, że przyciąga tyle uwagi? 

W „Wiedźminie” wszystko jest wyjątkowe. Pamiętam moment, gdy ubiegałem się o ten projekt. Poproszono mnie wtedy o demo nasiąknięte mocną, słowiańską muzyką. Już wtedy wiedziałem, że to nie będzie zwykły projekt. Twórcy każdej innej wielomilionowej produkcji nie zaryzykowaliby muzyki nigdy wcześniej nie spotkanej w takich projektach. Twórcy „Wiedźmina” złamali bariery i nie bali się ryzyka, co w konsekwencji zaowocowało wielkim sukcesem. Kolejnym czynnikiem, który moim zdaniem wpłynął na ten sukces jest jego geneza, czyli fenomenalne książki Andrzeja Sapkowskiego. Świat Wiedźmina łatwo i przyjemnie wciąga, a historia otoczona jego realiami to strzał w dziesiątkę. Pamiętajmy również o bardzo mądrze przeprowadzonej promocji przez CD Projekt. 

Czy kiedy tworzył Pan muzykę do Wiedźmina 3“, próbował w jakiś sposób wkomponować się w klimat twórczości Andrzeja Sapkowskiego? 

Poniekąd naturalnie nie miałem wyboru – książkowy „Wiedźmin” to przecież dzieło Sapkowskiego. Jednak nie sięgałem pamięcią do książek, tylko koncentrowałem się na doświadczeniach jakie będą płynęły z gry. Kto wie, może w podświadomości zostały obrazy z książki i miały swój wkład w moją muzykę, jednak ważniejsze dla mnie były impresje graczy i oczekiwania producentów. 

Co jest najważniejsze dla Pana podczas tworzenia kompozycji? 

Chyba satysfakcja. Zarówno ta po stronie odbiorców, jak i mojej. W samym procesie tworzenia ważne dla mnie jest powstanie odpowiedniego muzycznego obrazu w mojej głowie i przelanie go na dźwięki. Najdokładniej jak tylko można. 

Czym lubi się Pan inspirować? 

Konceptami. Lubię tworzyć teorie muzyczne czy klucze, które prowadzą do bardzo ciekawych rozwiązań. Daje to możliwość złamania pewnych zasad w momencie ich poznania i stworzenia w ich miejscu nowych. To dobra droga do wyrobienia własnego stylu, który jest bardzo ważny.

Kiedy lubi najbardziej tworzyć? Ma Pan np. ulubioną porę dnia?

Ulubiona pora? Powiedzmy, że późne popołudnie i wieczór. Jednak z powodu braku czasu komponuję po prostu kiedy mogę. 

Nad czym obecnie Pan pracuje? 

Nad muzyką do dwóch seriali i trzech gier video. Tyle mogę na razie powiedzieć.


Czy Pana tegoroczne wakacje zapowiadają się pracowicie? 

Powiedziałbym, że bardzo pracowicie. Wszystkie projekty, o których wcześniej wspomniałem startują praktycznie jednocześnie, więc jak tylko wrócę do Los Angeles, od razu zasiądę do pracy. 

Czy czasem udaje się Panu znaleźć czas na swoje pasje? Czym wtedy Pan się zajmuje?

Moją największą pasją jest muzyka. Czasem zdarza się tak, że pasja, która w pewnym momencie staje się zawodem, zaczyna męczyć i stresować – istnieje takie ryzyko, ponieważ dochodzi tu zewnętrzny imperatyw. Na szczęście w moim przypadku tak się nie dzieje i wciąż czerpię z muzyki wielką radość. Ostatnio poziom endorfin w moim organizmie został podwyższony dzięki nowym syntezatorom analogowym, które pochłonęły mnie całkowicie.

Materiał archiwalny z dnia 2 lipca 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz