sobota, 11 listopada 2017

Wojciech Malajkat: „Lubię wzruszać i rozśmieszać ludzi“

Wojciech Malajkat: „Lubię wzruszać i rozśmieszać ludzi“ 


























Na widowni klimatycznego Teatru im. Adama Mickiewicza w Cieszynie, między odgrywanymi spektaklami „Imię“ miałam przyjemność porozmawiać z Wojciechem Malajkatem. Nasza rozmowa m.in dotyczyła kulis powstania „Listów do M 2“.

Czy Teatr jest dla Pana miejscem szczególnym? 

Tak. Przeżyłem w nim już 29 lat i jest to przygoda, którą dobrze wspominam. 

Aktorstwo, czy reżyserowanie sztuk – która z tych dwu profesji wymaga większego skupienia? 

To dwie różne dziedziny. Obu trzeba poświęcić się jak najbardziej, ale praca się różni. Akto może skupić się na fragmente tego co i jak ma zrobić, a reżyseria wymaga szerszego oglądania tego, co się dzieje. 

Czy czasem nie bywa trudno z pogodzeniem tych dwu zawodów? 


(Śmiech.) Nie, bo kiedy na coś się decyduję, nie zawracam sobie głowy czymś innym. Trzeba umiejętnie to podzielić. 

Zastanawiał się Pan już kiedyś nad tym, czy potrafiłby rzucić reżyserowanie dla aktorstwa, bądź odwrotnie? 

(Śmiech.) Był taki moment, kiedy zabrakło mi propozycji aktorskich, a wtedy zająłem się reżyserią. Na szczęście mogę tak robić, więc jest dobrze. Wyreżyserował Pan ostatnio sztukę „Pół na Pół“, która w Cieszynie odegrana była we wrześniu przy kompletnej widowni. 

Zdradzi Pan, w czym tkwi jej sukces? 

Tekst jest bardzo dobrze napisany, do tego doszło dwu bardzo dobrych aktorów z podobnym poczuciem humoru do mojego. Z jednym z nich przyjaźnię się od 30tu lat, a z drugim nie dużo mniej. Sukces według mnie tkwi w porozumieniu między nami i wspólnym poczuciu humoru i temperamencie. 

W Cieszynie pojawia się Pan w sztuce „Imię“. Pana postać to Vincent, brat Elisabeth. Jak w kilku słowach opisze Pan swojego bohatera?


Mój bohater to człowiek, pędzący przez życie jak pociąg przez noc. Dzieje się tak do momentu, kiedy w czasie spotkania rodzinnego dochodzi do spięcia. Od tej chwili w rodzinnym życiu zaczyna się punkt zwrotny, który powoduje, że wielu rzeczy dowiadujemy się na swój temat. Nie zdradzę jednak szczegółów.

 Zdążył już Go Pan polubić? 

Tak. 

Ogólnie lubi Pan bardziej role komediowe, czy dramatyczne? 

Lubię obydwa gatunki. Lubię wzruszać ludzi, ale także rozśmieszać. 

Które role wymagają większego skupienia ze strony aktora? 

Za każdym razem odgrywanej roli oddaję się w całości. Zawsze jestem skupiony i skoncentrowany. 

Już w piątek premiera „LISTY DO M 2“. Czym film zaskoczy widza?

Nowymi wątkami, zwrotami akcji. Mam nadzieję, że będzie wzruszał. 

Co jest takiego w tej produkcji, że w takim stopniu przyciąga uwagę widza? 


Wydaje mi się, że prosta opowieść o losach ludzi. A ponieważ odbywa się to wszystko w magicznym okresie Świąt Bożego Narodzenia, aura tej chwili dodaje magii całej produkcji. 

Jak wspomina Pan pracę na planie? Z kim najlepiej się Panu współpracowało? 

Tym razem był inny reżyser – Maciej Dejczer. Nie pracowaliśmy jeszcze razem, więc to było fajne. 

Co było najtrudniejsze, a co najzabawniejsze? 

Najtrudniejsze było, aby wytrzymać chłód, bo zazwyczaj sceny, które ja kręciłem, odbywały się w nocy, w plenerze. Teoretycznie chodziłem w garniturze i w koszuli, ale pod nią miałem cieplejsze rzeczy. 

Kiedy premiera? 

13 listopada film wchodzi do kin w całej Polsce. 

Kilka dni temu miało miejsce ważne dla Pana wydarzenie. Co Pan czuł, kiedy odbierał medal Gloria Artis? Spodziewał się Pan tego wyróżnienia? 

Nie. Nie robię tego dla wyróżnień i medali. Najfajniejszym wyróżnieniem dla mnie są brawa po odegranym przedstawieniu. Po to to robię! 


Materiał archiwalny z dnia 16 listopada 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz