Fot. Sylwia Pieczonka
Sebastian
Stankiewicz, aktor pojawił się w Cieszynie z okazji 20. edycji przeglądu
filmowego Kino na Granicy / Kino na Hranici. To nasza druga rozmowa.
Po
raz pierwszy rozmawialiśmy w 2015 roku. Jakie najważniejsze zmiany zaszły w
Pana życiu zawodowym od tego czasu?
Nie
lubię podsumowań, staram się cieszyć z tego co jest teraz. . Jesteśmy w
Cieszynie na festiwalu KNG, pokaz filmu "Człowiek z magicznym pudełkiem"
świetnie się przyjął, a ja korzystam z uroków tego czasu.
Ale
są, oczywiście. Od naszej rozmowy było kilka projektów, z których jestem bardzo
zadowolony. Zrobiłem pierwszy sezon SNL Polska. Jestem po zdjęciach do nowej produkcji Marcina Krzyształowicza
"Pan T". To hitoria pisarza, który swoją nonkomformistyczną postawą stara
się walczyć z systemem socjalistycznym. Występuję w jednej z głównych ról.
Premiera za rok. Gram też w
"Barwach szczęścia", lubię tę rolę. Dużo się dzieje. Nie mogę narzekać
na brak pracy.
Spotykamy
się przy okazji wspominanej 20. edycji
Festiwalu Kino na Granicy w Cieszynie. W jaki sposób Pan dowiedział się o nim?
Zaprosił
mnie dyrektor programowy, Łukasz Maciejewski. Na temat tej imprezy słyszałem
same dobre rzeczy. Jest wspaniała atmosfera, podczas rozmowy leżymy na trawie i
jest bardzo przyjemnie. Pogoda dopisała. Cieszę się, że można też odwiedzić czeską stronę.
Według mnie jednym z największych atutów tego
wydarzenia jest spotkanie się kultury czeskiej, polskiej i słowackiej w jednym
miejscu. Jakie są trzy rzeczy, z którymi kojarzą się Panu Czechy?
Piękna
Praga, z korko - trampkami, które Mama chciała przywieźć mi z Czechosłowacji
oraz z ludźmi z dystansem. Polakom też życzę takiego dystansu.
Jakie
filmy lubi Pan oglądać z perspektywy widza? Czego Pan w nich poszukuje?
Lubię
kino kreacji. Oczekuję czegoś, co zabierze mnie w świat wyobraźni. Lubię kino
autorskie, kino gangsterskie, a czasem z przyjemnością oglądam komedię o
zabarwieniu absurdalnym. Lubię to, co zostawia we mnie ślad.
Jestem
pod wrażeniem filmów z czeskim aktorem Ivanem Trojanem, chciałbym zobaczyć coś więcej z jego dorobku.
"Człowiek
z magicznym pudełkiem". Do jakich widzów skierowany jest film?
Wydaje
mi się, że do wszystkich. Są filmy, których
twórcy zakładają, do jakiej publiczności
powinny trafić, ale takie kalkulacje się zwykle nie sprawdzają.
Nawiązując
do Pana spotkania z publicznością po filmie "Człowiek z magicznym pudełkiem".
Co jest dla Pana w takich spotkaniach najważniejsze?
Każda
rozmowa jest ciekawa. Każdy ma inne uwagi, inną wrażliwość. Kiedy ktoś docenia
to, co robisz, motywuje do dalszej pracy.
Nie
pominiemy serialu "Barwy szczęścia" i Pana postaci Ryszarda Gawrona.
To bohater pozytywny, czy negatywny? Jak Pan Go odbiera?
To
postać specyficzna. To typowy polski kombinator - żeby się nie narobić, a
zarobić. Relacja z Żabcią jest fajna, ludzka. Kłocimy się, ścieramy, ale piękne jest to, że umiemy sobie wybaczać.
W
czym Pana zdaniem tkwi największy sukces tego serialu?
W
wielowątkowości, aktualności i zwrotach akcji, które następują w różnych wątkach.
Proszę
na koniec opowiedzieć o najbliższych planach zawodowych.
Czekam
na propozycje. (Śmiech.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz