Po 12. Biegu po Nowe Życie rozmawiałam z Anną Lucińską.
12. Bieg po Nowe Życie w Wiśle jest Pani debiutem. Proszę powiedzieć, jak dowiedziała się Pani o akcji?
Skontaktowała się ze mną córka głównego organizatora imprezy. Uznałam, że to świetna inicjatywa i chcę ją wspomóc swoją obecnością. Zabrałam ze sobą koleżankę - Monikę Wilczak. Stwierdziłam, że im więcej aktorek, tym lepiej. (Śmiech.)
Moim zdaniem udział osób publicznych w całym wydarzeniu bardzo pomaga w budowaniu świadomości jak ważnym tematem jest tranpslantacja i trannpslanotologia. Zgodzi się Pani z tym stwierdzeniem?
Oczywiście. Przyznam się, że przed tą akcją nie miałam zbyt dużej wiedzy na temat transplantologii i tranplantacji. Podczas inauguracji wydarzenia lekarze obecni w Wiśle przedstawili dane na temat przeszczepów w Polsce. Okazuje się, że pod kątem świadomości ważności tego tematu, nasz kraj znajduje się na jednym z ostatnich miejsc. To ważny temat i warto o nim mówić. Cieszę się, że są takie akcje.
W jaki sposób przygotowywała się Pani do dzisiejszego startu? Czy przy Pani trybie życie szczególny trening nie był konieczny.
Intensywny trening rozpoczęłam na kilka tygodni przed startem. Myślałam, że trasa biegu będzie o wiele dłuższa. To był mój mój debiut z kijkami. Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z nordic walking, ale do odważnych świat należy.
BPNŻ ma charakter akcji charytatywnej. Co jest dla Pani najważniejsze w pomaganiu potrzebującym?
Najważniejsze jest szerzenie wiedzy i udział osób publicznych w tego rodzaju inicjatywach. Kiedy pojawia się ktoś znany, ludzie chętniej przychodzą. Najważniejszy jest cel. Wydaje mi się, że transplantacja i transplantologia jest w Polsce tematem TABU, a ja chcę mówić o tym otwarcie.
Jakie akcje oprócz BPNŻ wspiera Pani na tę chwilę?
Wspieram również akcje na portalu Siepomaga.pl. Często dostaję wiadomości od różnych osób na Instagramie z prośbą o wsparcie. Jest tego naprawdę dużo, dlatego wybieram te osoby, które najbardziej potrzebują pomocy.Cieszę się, że w ten sposób mogę przyczynić się do pomocy i sprawić, że dana informacja dotrze do większej ilości osób dzięki mojej działalności w social mediach.
Czy długo zastanawiała się Pani nad przyjęciem propozycji udziału w programie "Agent. Gwiazdy"?
Nie zastanawiałam się długo. Dostałam zaproszenie i je przyjęłam, choć na samym początku upewniałam się, czy to naprawdę o mnie chodzi. (Śmiech.)
Co w formule programu najbardziej się Pani podoba? Co było dla Pani najważniejsze?
Najbardziej podobało mi się to, że byliśmy odcięci od świata. Wszystko mieliśmy zapewnione, pojawił się więc psychiczny luz i w 100% mogliśmy skupić się na grze. To była niesamowita przygoda. Poznałam świetne grono znajomych. Cieszy mnie to, że mamy kontakt.
Tworzycie zgrany team. Z kim z programu najbardziej się Pani zaprzyjaźniła?
Najbardziej zaprzyjaźniłam się z Mają Włoszczowską. Mamy podobną energię. Jest to świetna dziewczyna, pełna pasji i uśmiechu. Bardzo pozytywna osoba.
Czy gdyby po raz kolejny otrzymała Pani propozycję na udział w show zdecydowałaby się Pani?
Oczywiście, że tak. To przygoda życia, która zostanie ze mną na długie lata.
Czy nie było trudne pogodzenie obowiązków wymaganych przez program i tych, które ma Pani jako prezenterka telewizyjna?
Akurat w momencie wyjazdu na program „Agent“ miałam przerwę w nagraniach do „Zaskocz mnie“. Wszystko się udało i nie musiałam z niczego rezygnować.
W lutym 2017 roku została Pani gospodynią porannego programu "Dzień dobry Polsko", a po odejściu z TVP zaczęła Pani współpracę z TVN Style, m.in przy programie "Pojedynek na modę". Czym różni się dla Pani ta współpraca?
To zupełnie coś innego. W TVP nauczyłam się pracować z odsłuchem i kamerą w programie na żywo. Ważna przy tym jest podzielność uwagi i skupienie. To była istna szkoła życia. Po przejściu do TVN, gdzie wygrałam casting do programu „Zaskocz mnie“, zaczęła się inna współpraca. Prowadzenie programu takiego jak "Zaskocz mnie" to czysta przyjemność. To nawet nie jest dla mnie praca. Mogę spełniać marzenia z miłości, a to wspaniałe uczucie. Na planie czuję się jak ryba w
wodzie.
W którym z tych wcieleń lepiej się Pani czuje? Jako prowadząca programów, czy aktorka?
Zdecydowanie lepiej czuję się jako prowadząca programów. Mogę być sobą, improwizować. Nie muszę sztywno trzymać się scenariusza, bo wszystko dzieje się na gorąco, na żywo, a scenariusz często zmienia się w trakcie. Uwielbiam tę adrenalinę. Uwielbiam też być po prostu sobą i nikogo nie grać tak, jak to jest w aktorstwie. Tam odtwarza się czyjąś rolę. Jest to oczywiście bardzo ciekawe i trudne zadanie, ale w programach mogę być bliżej ludzi będąc sobą.
Najbliższe plany?
Nowy sezon "Zaskocz mnie" i kontynuacja mojego wątku w serialu "Na dobre i na złe".
Materiał archiwalny z dnia 7 kwietnia 2018 roku do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Materiał archiwalny z dnia 7 kwietnia 2018 roku do przeczytania również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz