czwartek, 27 czerwca 2019

Marta Chodyńska: „Przez przypadek miałam dużo szczęścia“

Marta Chodyńska: „Przez przypadek miałam dużo szczęścia“


























fot. zdjęcie nadesłane

Wokalistka młodego pokolenia. Eksperymentuje z muzyką taćcem. Bez jednego i drugiego nie wyobraża sobie życia. Obecnie pracuje nad drugim autorskim utworem, pojawi się także kolejny teledysk. Wierzy w przypadki, jak sama mówi, dzięki nim zaznała wiele szczęścia w życiu.

Poznajcie Martę Chodyńską. 

W jednym z wywiadów zdradziłaś, że śpiewasz, odkąd pamiętasz. Pochodzisz z rodziny uzdolnionej muzycznie, czy Ty jako jedyna realizujesz swoje zamierzenia w tym kierunku?

Moi rodzice i siostra są bardzo muzykalni, więc mogę powiedzieć, że pochodzę z rodziny uzdolnionej muzycznie. Jednak jako jedyna z całej rodziny realizuję się i kształcę w tym kierunku.

Kiedy nastąpiło Twoje pierwsze poważne spotkanie z muzyką?

Już będąc w szkole podstawowej dwoiłam się i troiłam gdzie mogę wystąpić, gdzie mogę zatańczyć i zaśpiewać. Nie było to łatwe, ponieważ pochodzę z bardzo małego miasteczka. Największą frajdę sprawiał mi udział w organizowanym każdego roku „mini playback show”. Jednego roku, nie pamiętam dokładnie ile miałam lat, ale chodziłam wtedy do szkoły podstawowej, w jednym z takich konkursów naśladując piosenkarkę Emilię, wykonałam piosenkę „Good Sign”. Tańczyłam własny układ choreograficzny nad którym pracowałam dwa tygodnie. Zajęłam wtedy drugie miejsce. Mam ten występ na kasecie VHS. Super pamiątka.

Czy już jako mała dziewczynka interesowałaś się konkursami wokalnymi, naśladowałaś ulubione wokalistki i wykonywałaś ich piosenki?

Oczywiście! Uczyłam się w ten sposób języków i ćwiczyłam głos. Wbrew pozorom śpiewając piosenki innych wokalistek, można nauczyć się wokalnych tricków. Lubię vibrato, którego często używam. Jako dziesięciolatka śpiewałam po włosku naśladując ulubionych włoskich artystów mojego taty. Jako nastolatka śpiewałam nawet po japońsku. Dzięki amerykańskim piosenkarkom uczyłam się angielskiego.

Pamiętasz twórczością której z piosenkarek zachwyciłaś się w pierwszej kolejności?

Tak. Była to Anna Jantar. Pamiętam jak oglądałam z rodzicami film dokumentalny o tej wybitnej artystce. Miałam chyba 12 lat. Zakochałam się w jej piosenkach. Poprosiłam tatę aby kupił mi kasetę z jej piosenkami. Kupił mi dwie i słuchałam ich niemal całymi dniami. „Staruszek świat” śpiewałam do mikrofonu na statywie który zrobił dla mnie mój tata. Był piękny, z czerwonymi wstawkami z brokatem.

Swoje utwory utrzymujesz w rytmie disco. Czy masz w tym gatunku muzycznym ulubionego wokalistę, z którym chciałabyś wystąpić w duecie?

Nie, żadnej konkretnej osoby. Cenię wielu wokalistów i bardzo chętnie zaśpiewam w duecie.

Zanim postawiłaś na rytmy disco, zdarzało Ci się próbować swoich sił w muzyce gotyckiej, klubowej, czy trance. Który z tych gatunków najbardziej Ci się sposdobał, a który okazał się najbardziej wymagającym?

Każdy z tych gatunków wymaga innej pracy nad głosem. Towarzyszą również zupełne inne emocje. Moje muzyczne przygody dzielę na etapy, głównie etapy związane z moim życiem osobistym. Miałam epizod z gotykiem, rockiem, właściwie tylko trance pojawił się przypadkowo. Przypadkowo, ale jak się potem okazało, trance rozpoczął piękną przygodę, która doprowadziła mnie w miejsce, w którym jestem dziś. Dlatego wszystko co mnie spotkało, oczywiście muzycznie, wierzę, że nie do końca było przypadkiem. Jeśli jednak było, to mogę powiedzieć, że przez przypadek miałam dużo szczęścia. Myślę, że zwyczajnie było mi to pisane. To moje przeznaczenie, dlatego w emocjach i ekscytacji czekam na kolejne muzyczne przygody.

To prawda, że chciałabyś spróbować swoich sił również w muzyce jazzowej? Masz swoich ulubionych przedstawicieli tego nurtu muzycznego?

Tak, kocham jazz. Prawda jest taka, że do tej pory każdy muzyk z którym współpracowałam również kocha jazz, więc chyba większość muzyków, nawet tworzących inną niż jazz muzykę go słucha. Ubóstwiam Nine Simon. Chris Botti, Billie Holiday czy Aretha Franklin to takie moje typy numer jeden.

Wydałaś singiel "ZUMBA", mam wrażenie, że ma wiele wspólnego z Twoją miłością do tańca. Czy się mylę?

Kocham taniec, kocham tańczyć. Tańczę właściwie przez cały dzień, bo przecież kołysanie czy tupanie nogą w trakcie wykonywania codziennych czynności również się liczy. Taniec daje mi radość, właściwie w każdej formie, nie musi być to zumba.

ZUMBA jako taniec ma za zadanie wyzwolić pozytywną energię, a jakie emocje Ty chciałaś wyzwolić w słuchaczach po wysłuchaniu swojej piosenki?

Chciałam porwać słuchaczy do tańca, zresztą o tym śpiewam. Jak w tekście „You’ll feel better with the music in your body”.

Czy z tańcem lubisz eksperymentować tak samo, jak z muzyką?

Owszem. Każdy powinien tańczyć, bo taniec odpręża, wyzwala pozytywne emocje i daje radość. Łączę w tańcu różne style. Postaram się poeksperymentować podczas kręcenia teledysku do mojej kolejnej piosenki.

Który taniec jest Twoim ulubionym, a jakiego tańca chciałabyś się nauczyć? 

Mój ulubiony to salsa. Chciałabym nauczyć się tańca brzucha. Mam teraz na celowniku tańce orientalne.

"ZUMBA" jest zapowiedzią Twojej debiutanckiej płyty. Kiedy pojawi się na rynku? Jak powstaje?

Pracuję nad drugą piosenką. Praca nad pierwszą była dla mnie fantastyczną przygodą. Poznałam fantastycznych ludzi, cudownych i utalentowanych artystów. Teraz poznaję kolejnych i jestem szczęśliwa, bo robię to, co kocham i co daje mi ogromną radość i satysfakcję. Bawię się muzyką, bawię się dźwiękami. Nic nie przyspieszam, nie gonią mnie terminy. Mam maksimum swobody przez co mogę kolejnej piosence poświęcić tyle czasu, aby była dopracowana, przemyślana i dokładnie taka, jaką chcę by była. Nowa piosenka pojawi się w tym roku. Na płytę przyjdzie czas.

Czy prawdą jest, że wkrótce pojawi się Twój nowy utwór? W jakim klimacie zostanie utrzymany?

Nie chcę nic zdradzać. Mogę jedynie potwierdzić, że będzie to kolejny taneczny utwór.

Nad czym obecnie pracujesz? Czym zaskoczysz swoich słuchaczy?

Zaskoczę na pewno, ponieważ trzymam w sekrecie to nad czym teraz pracuję.

Co jest dla Ciebie w muzyce najważniejsze?

Różnorodność, zabawa dźwiękami, barwni ludzie którzy ją tworzą.

Wyobrażasz sobie swoje życie bez muzyki lub bez tańca? Z czego byłoby Ci łatwiej zrezygnować?

Kiedyś powiedziałam pewnej osobie, że za niektóre dźwięki oddałabym życie. I taka jest prawda. Bez muzyki, nie wyobrażam sobie życia. Niektórzy kompozytorzy przyprawiają mnie o ciarki, inni tworzą muzykę przez którą płaczę ze wzruszenia. Kocham te emocje. Jeśli miałabym wybrać, z jakiej muzyki zrezygnować, odpowiedziałabym że z każdej, z wyjątkiem muzyki filmowej takich kompozytorów jak Howard Shore, Vangelis, Hans Zimmer, James Horner czy John Williams. Ich kompozycje grają mi w głowie każdego dnia. Jeśli chodzi o taniec, jest jednym z moich licznych pasji. Bez muzyki, nie byłoby tańca.

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz