fot. FotoTadla
W
maju w Cieszynie odbyły się III Nadolziańskie Senioralia. Jednym z gości był prof.
dr hab. Stanisław Górka. Rozmowa dotyczyła wielu tematów,
udało się
również
powspominać pracę na planie serialu "Plebania".
Spotykamy
się w Cieszynie. Właśnie zakończył się Pana monodram z piosenkami - "One i
my". Jak wrażenia? Publiczność dopisała?
Publiczność
była zdezorientowana, ponieważ miał wystąpić Artur Gotz, ale się rozchorował. Wczoraj poprosił mnie o
zastępstwo. Można tak powiedzieć, że decyzję podjąłem między jedną burzą, a
drugą, kiedy w pasiece zajmowałem się
moimi pszczołami. (Śmiech.) Wsiadłem w samochód i przyjechałem do Cieszyna.
Monodram
powstał na motywach książek Allana i Barbary Pease. Jak dalece jest nimi
inspirowany?
Książka
na temat mijania się oczekiwań męsko - damskich napisana została przez fachowców. Inspirujemy
się nią. Reżyser widowiska, Pan Tadeusz Wiśniewski włączył w nasz monodram
kilka piosenek. Składa się on z dziesięciu wykładów oraz z piosenek, które opowiadają o miłości.
Lubię
prawie wszystkie te piosenki, bardzo ważna jest dla mnie "Nie rzucaj mnie,
Madame".
To
szczere i drażliwe, ale dowcipne opowieści o stereotypach damsko - męskich. Co
Panu najbardziej podoba się w tym monodramie, a za co Pana zdaniem najbardziej
cenią go widzowie?
Nie
wiem, za co cenią go widzowie, ale podejrzewam, że za to, iż nasz monodram
przepełniony jest ogromną wiedzą na temat mężczyzn i kobiet.
Ja
najbardziej cenię Allana Pease za rodzaj angielskiego poczucia humoru. To
bardzo krótki
dowcip, inteligentny i złośliwy.
Tak.
Czasami trzeba pewne rzeczy uwypuklić, coś ominąć, coś
dodać. Czas liczony jest przez organizatorów, trzeba się do niego stosować.
Występy
na scenie dają możliwość interakcji z publicznością i spotkań z widzami. Co
jest dla Pana najcenniejsze w tych momentach? O co najczęściej pytają Pana
sympatycy?
Najważniejsze
jest, by nawiązać kontakt z widownią, która musi chwycić konwencję i wszystkie
dowcipy, którymi
rzucam. (Śmiech.)
Przejdźmy
o krok dalej. Jeśli chodzi o rolę, z którą jest Pan najczęściej kojarzony
przez widzów,
to to oczywiście Zbyszek Sroka z Plebanii, prawda? (Śmiech.)
Tak,
z tą rolą jestem najczęściej kojarzony, ale również widzowie pamiętają mnie z filmów takich jak
"Zawrócony",
"Sława i chwała", czy "Pułkownik Kwiatkowski".
Jak
Pan myśli, w czym tkwił sukces tego serialu, że pomimo upływu wielu lat od zakończenia
emisji, dalej wywołuje u widzów tak pozytywne reakcje? Czy Panu też brakuje
tego serialu i pracy na planie?
Jednym
z sukcesów
"Plebanii" była dobrze rozumiana małomiasteczkowość, na którą składały się losy osób z jednej społeczności, gdzie się wszyscy lubią
i znają. Ważny
był też rys kresowy. Ludzie z okolic Hrubielowa obdarzeni byli takimi cechami
jak gościnność,
uprzejmość i dobre serce. Choć oczywiście, bywają też tacy twardziele, jak
Janusz Tracz. (Śmiech.)
Jakiś
czas temu dołączył Pan do ekipy "Barw szczęścia". Jak został Pan przyjęty
na planie?
Znakomicie.
W ekipie pracują wspaniali ludzie, każdy pion spisywał się na medal.
Czy
zanim trafił Pan do serialu zdarzało się Panu go oglądać?
Widziałem
kilka fragmentów
scen. Obserwowałem je pod kątem gry aktorskiej, a nie pod kątem wątków.
Kiedy
pojawiła się propozycja zagrania Budrewicza stwierdziłem, że czekałem na taką rolę.
Chciałem zagrać czarny charakter. To człowiek z gruntu zły, przebiegły, skażony słabością. Nie wiadomo, jak dalej potoczą się
jego losy. W
porównaniu
do Zbyszka Sroki z "Plebanii", który był do bólu
dobry, Budrewicz jest człowiekiem o zupełnie innej mentalności.
Budrewicza
ocenia Pan jako postać negatywną...
Oczywiście.
To człowiek działający na granicy prawa...
Takie
postacie są urozmaiceniem pracy w tym zawodzie?
Nie
są urozmaiceniem pracy, ale są ciekawe. Miałem wiele takich ról do zagrania.
Jedną z nich był Antygon w "Zimowej powieści".
Proszę opowiedzieć o najbliższych planach zawodowych.
Wiele
wyjazdów
ze spektaklami, udział w koncertach organizowanych przez Mazowiecki Teatr Muzyczny.
Prężnie działać w dalszym ciągu będzie również Towarzystwo Teatralne pod Górkę.
Czekam
również
na dalsze losy Budrewicza w "Barwach szczęścia", jestem bardzo
ciekawy, jak sytuacja się rozwinie.
Materiał dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz