poniedziałek, 24 czerwca 2019

Wanda Kwietniewska: "Nie można oczekiwać od życia zbyt wiele"

Wanda Kwietniewska: "Nie można oczekiwać od życia zbyt wiele"


















fot. Małgorzata Krawczyk 

Gwiazdą drugiego dnia Święta Trzech Braci w Cieszynie była Wanda Kwietniewska z zespołem Wanda i Banda. Miałam przyjemność rozmawiać z Artystką. 

Na scenie jak i poza nią emanuje Pani uśmiechem i dobrą energią. Co w życiu daje Pani najwięcej siły? Cieszenie się z drobiazgów? 

(Śmiech.) Tak, potrafię cieszyć się z drobiazgów. Uważam, że fajnie jest żyć, mieć przyjaciół, rodzinę. Jestem człowiekiem pogodnym. Wyznaję zasadę, że szklanka do połowy zawsze jest pełna, a nie pusta. 

Mam wrażenie, że nie każdy umie stosować się do tych zasad. Co zrobić, by to się zmieniło?

Trzeba zajrzeć w głąb siebie i nie oczekiwać od życia zbyt wiele. Zawsze warto dążyć do celu i realizować swoje marzenia. 

Właśnie zakończył się Pani koncert w ramach Święta Trzech Braci w Cieszynie. Jak wrażenia? Publiczność dopisała?

Doskonała publiczność. Nie jestem tu pierwszy raz, Cieszyn zawsze bardzo dobrze wspominam, mam tu również rodzinę. 

Jako wielka fanka Pani twórczości nie wyobrażam sobie Pani koncertu bez "Hi-fi", czy "Nie będę Julią". Który z utworów był Pani zdaniem najbardziej wyczekiwany przez słuchaczy?

Najbardziej wyczekiwane było chyba "Hi-fi", ale  z tym bywa różnie. Można to poznać podczas krzyków przy pierwszych dźwiękach. Wyczekiwany jest również często utwór "7 życzeń", bardzo go lubię. 

Gdyby ze swojego repertuaru miała Pani wybrać swój ulubiony utwór, na który mogłoby paść?

U mnie to się zmienia z prędkością światła, ale bardzo lubię piosenkę "Kanonady galopady".

(Śmiech.) A może ma Pani wśród swoich utworów taki, którego nie lubi wykonywać? 

Nie mam takich, ponieważ mam w sobie wiele pokory i cieszę się, że moje utwory są rozpoznawane. Nie mam obrzydzenia do któregokolwiek z nich. (Śmiech.) 

Święto Trzech Braci obchodzone jest również po drugiej stronie Cieszyna. Jakie są trzy rzeczy, z którymi kojarzą się Pani Czechy?

Z butami, które przywiozłam sobie kiedyś z Czechosłowacji, z moją Ciocią, która miała piękny czeski akcent oraz z... Jamnikami, ponieważ to Ona mnie nimi zaraziła. Ta rasa towarzyszyła mi przez całe życie.  (Śmiech.) Jamnik po czesku to jezevčík. (Śmiech.) 

Zastanawiała się Pani kiedyś, ile kilometrów udaje się pokonać w ramach jednej trasy koncertowej? Pewnie wysoka matematyka. (Śmiech.)

Nie liczę kilometrów. Nasz zawód polega na jeżdżeniu, a granie to tylko przyjemność. Tego jest mało, głównie się trzeba najeździć. (Śmiech.) 

Najbliższe plany. 

Premiera nowej płyty zaplanowana jest na 2020 rok. Nie narzekam na brak pracy. 

Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz