niedziela, 3 listopada 2019

Aleksandra Padzikowska: "Nie można odwracać się od swoich marzeń"

Aleksandra Padzikowska: "Nie można odwracać się od swoich marzeń" 


























fot. Natalia Pyśniak

Wulkan pozytywnej energii. Zawsze uśmiechnięta. Aktorka, która bez teatru nie wyobraża sobie życia. Zakochana bez pamięci w Meksyku, tamtejszej kuchni i starym kinie. 

Opowiada o kulisach pracy nad spektaklem "Powstanie" i o zmianach, które pod wpływem spektaklu zaszły w jej życiu. 

"Najbardziej cieszy mnie pójście za tym, co nas woła i realizacja swoich marzeń" - mówi. 

Wiele jest zawodów na "A". (Śmiech.) Co spowodowało, że wybrałaś aktorstwo? To trudny, a czasami nawet niepewny zawód...

Tak, jak każdy się z czymś rodzi, ja urodziłam się artystką. To, co jest nam pisane, w pewnym momencie da o sobie znać.  Od zawsze ciągnęło mnie do teatru, nigdy tej miłości nie odpuściłam. 

Aktorstwo odkryłam w podstawówce, kiedy na konkursach recytowałam wiersze. Do dziś to pamiętam.  

Można zatem powiedzieć, że już od najmłodszych lat przejawiałaś zainteresowanie sceną, lubiłaś się przebierać i wcielać w różne postaci. 

Tak, to prawda. Już od dziecka chodziłam na spektakle do Teatru Muzycznego w Gdyni, czy do Teatru Wybrzeże. Przeżywałam każdy spektakl. 

Rola w Teatrze jest większym wyzwaniem dla aktora, niż występ przed kamerą? Podobno Teatr jest idealną przestrzenią na improwizację. Często improwizujesz?

Bardzo często improwizuję. Działam w zespole, gdzie reżyserką jest  Marta Malinowska. Jej spektakle są bardzo performatywne. Performatyka ma w swoim założeniu bardzo dużo improwizacji. To najgłębszy wymiar teatru, ponieważ bez improwizacji jest techniczny, pusty, mniej duchowy. Tak to rozumiem. 

Która z dotychczasowych ról teatralnych okazała się dla Ciebie najważniejsza i dlaczego?

Tak, to moja rola w spektaklu "Powstanie", który gramy w Teatrze Nowym w Krakowie. 

Ta praca bardzo mnie zmieniła. Przez trzy miesiące odwiedzaliśmy Hospicjum Caritas na Nowym Świecie. Przebywaliśmy z ludźmi, którzy są w stanie agonalnym. To bardzo specyficzna przestrzeń. 

Spotkania trudne emocjonalnie...

Bardzo. Spotkanie ze śmiercią. Świadomie, czy nie, ale to rytm każdego człowieka. To rola bardzo trudna, na dzień dzisiejszy dla mnie najważniejsza. To doświadczenie przetransformowało mnie jako człowieka. Na wszystko patrzę inaczej.

Co zmieniło się od tego momentu w Twoim życiu?

Bardzo wiele. Wydoroślałam, dojrzałam, wiele się dowiedziałam. Życie polega na zbieraniu doświadczeń. 

Po takich spotkaniach inaczej patrzymy na codzienność, uczymy się cieszyć z drobiazgów.  

Tak, to prawda. Mam wrażenie, że uczymy się połączenia ze sobą. Wychodząc z Hospicjum miałam wrażenie, że świat ma inną barwę, czy gęstość powietrza. Bycie z człowiekiem jest bardzo ważne, a relacje międzyludzkie są fundademntalne. 


























fot. Natalia Pyśniak

W jakich spektaklach można Cię obecnie oglądać?

Można mnie oglądać w spektaklu "Powstanie" o którym właśnie rozmawiamy, ale trwają próby do spektaklu "Murder Mystery" w reżyserii Marcina Zarzecznego. To widowiskowa konwencja, bardzo znana w Anglii. W pewnym momencie widzowie wypytują postaci, kto zabił. Robią dochodzenie. To nowość w Polsce. 

Można mnie oglądać również w spektaklu "Przebudzenie", który powstał na podstawie "Bachantek" Eurypidesa. To performatywny spektakl, gdzie na scenie jest dziewięć nagich kobiet. Nagość jest językiem w tym spektaklu. Najważniejsze jest to, czym jest ciało, wolność, kobiecość. Temat "Bachantek" rozpracowujemy mitologicznie. 

















fot. zdjęcie ze spektaklu "Przebudzenie", który powstał na podstawie "Bachantek" Eurypidesa


Już wkrótce wyemitowany zostanie odcinek serialu "Lombard. Życie pod zastaw" w którym się pojawiłam. 

Niedawno zagrałam w teledysku do piosenki "Ostatni raz" zespołu Gverilla. Zapraszam do obejrzenia. To była świetna praca, jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. 


















fot. zdjęcie ze spektaklu "Powstanie" 

W biogramie na Twojej oficjalnej stronie określono Cię  jako "tytan pracy", dodałabym do tego jeszcze "wulkan pozytywnej energii". Mam wrażenie, że uśmiech nie schodzi Ci z twarzy. Co  daje Ci w życiu najwięcej siły?

Jestem osobą dynamiczną, taką się urodziłam. Cieszą mnie spotkania z ludźmi. Najbardziej cieszy mnie pójście za tym, co nas woła i realizowanie swoich marzeń. Nie zawsze jest to łatwe, ale warto. Zawsze warto. 

Nie każdy tak potrafi. Boimy się konsekwencji i tego, co może być po drodze. 

Życie przywołuje nas do realizacji marzeń. Poznałam kilka tygodni temu wspaniałą osobę, Panią Renatę. Spełnieniem jej marzeń jest bycie blisko artystów. Rozmawia, robi sobie pamiątkowe zdjęcia. Życie jej nie oszczędza, zmaga się z problemami zdrowotnymi. Bardzo jej kibicuję. Nie można odwracać się od swoich marzeń. 

Wierzę w ludzi, lubię pomagać. Mi w życiu najbardziej pomogły kobiety. Jestem feministką, bardzo im kibicuję. 

Uważasz, że każdy dzień może być dobry, bo wszystko zależy tylko od nas? Co jest dla Pani gwarancją udanego dnia?

Wszystko nie zależy od nas, ale nasze wybory są po naszej stronie. 

Podobno jesteś miłośniczką podróży. Jakie miejsce zachwyciło Cię  ostatnio?

Meksyk. 

Co tam najbardziej Cię zaskoczyło?

To kultura ludzi, którzy mają w sobie wpisaną ogromną prostotę, za którą idzie duchowość. Przejawia się w bezpośredności, w uwielbieniu życia poprzez kolory i muzykę. Bieda to tylko status społeczny, który nie ma wpływu na to, jak traktują życie. Zawsze żyją pełnią życia. Zachwyciły mnie meksykańskie groby, które wyglądają jak pałacyki. Im to dopiero uśmiech nie schodzi z twarzy, to niesamowici ludzie. 

Podróż marzeń Aleksandry Padzikowskiej to...

Puszcza  Amazońska, też Azja: Tajlandia, Wietnam, Himalaje.

Jesteś smakoszem kuchni meksykańskiej. Jakie jest Pani ulubione danie z tej kuchni, a co jest Pani daniem popisowym?

Meksykańskie fajitas są moim ulubionym, a zarazem popisowym daniem. 

Co najbardziej fascynuje Cię w starym kinie?

To zupełnie inny sposób narracji, inne podejście do aktorstwa. Uwielbiam czarno - białe kino.

Ulubiony film? Reżyser?

Wiele, wielu. Pierwsze trzy filmy które przychodzą mi do głowy to „Wygnanie” Andrieja Zwiagnicewa, Chantal Akerman „Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” i Francois Ozon „Czas, który pozostał” 

Najbliższe plany. 

Jestem w tak przełomowym momencie, że dzień do dnia jest niepodobny. Dużo się dzieje. Chciałabym realizować projekty które będą mnie cieszyły i wzbogacały, życzę sobie wielu projektów performatywnych. No i spotkania z Mariną Abramović, kiedy będę gotowa :)


Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz