niedziela, 4 października 2020

Dorota Landowska: "Negatywne postacie są większym wyzwaniem dla aktora"

 Dorota Landowska: "Negatywne postacie są większym wyzwaniem dla aktora"

























fot. Monika Szałek

Z Panią Dorotą Landowską spotkałam się w Warszawie. Rozmawiamy o wpływie obecnej sytuacji na kulturę, ale także o serialu "W rytmie serca", który zaskarbił sobie sympatię milionów telewidzów. Uchylamy też rąbka tajemnicy i w kilku słowach zapowiadamy najnowszy serial Polsatu - "Maria Matejko". 

Spotykamy się w Warszawie, w dobie pandemii. Jak zniosła Pani izolację?

Było ciężko, ale starałam się jak najlepiej spożytkować ten czas. Nadrabiałam zaległości w różnych dziedzinach życia i sztuki. Zrobiłam porządki w książkach, wszystko mam bardzo ładnie poukładane na półkach. (Śmiech.)

Nadrobiła Pani też zaległości czytelnicze?

Nie udało mi się nadrobić wszystkich książkowych zaległości, ponieważ mam dwoje dzieci, które codziennie uczyły się zdalnie. Zajmowałam się  też tym, co jest istotą domu, tego nikt nie mógł za mnie zrobić. 

Czego nauczył Panią ten trudny czas?

Gotowałam rzeczy, których do tej pory nie umiałam przyrządzić, nauczyłam się piec ciasta i rogaliki. Realizowałam wszystkie zamówienia składane przez męża i dzieci. (Śmiech.)                      W czasie pandemii nauczyłam się wielu rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłam. 

Uważa Pani, że obecna sytuacja może sprawić, że wiele osób będzie nieco bardziej przychylnie i z większym dystansem patrzeć na świat i ludzi?

Mam nadzieję. Wydaje mi się jednak, że w momencie, w którym można było już wyjść z domów, ludzie zapomnieli o tym, że niebezpieczeństwo cały czas jest. Wirus nie odpuścił. Wiele osób nie pamięta już o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, lekceważy je. To największy problem. 

W wielu branżach kłopoty dopiero się zaczną. My, jako artyści jesteśmy w strasznej sytuacji, bo teatr został zupełnie wyeliminowany z gry. To największy ból, a my nie możemy z tym nic zrobić. 

Jak w obecnej stuacji wygląda odmrażanie kultury w teatrach?

W chwili obecnej gramy przy 50% widowni. Na ostatnim spektaklu było ok. 60 osób, oczywiście w maseczkach. Grało się fantastycznie. Ludzie spragnieni są teatru. To bardzo wzruszające momenty, kiedy mimo tego, że widzów jest garstka, to i tak wstają i klaszczą. Przyznam szczerze, że ostatnio miałam łzy w oczach.

W jakich spektaklach można Panią obecnie oglądać?

Został wznowiony spektakl  "Wania, Sonia, Masza i Spike", a już wkrótce na Scenie Monopolis zagram pierwzy raz po przerwie mój monodram "STRYJEŃSKA. Let's dance, Zofia!”. 

Na wszystkich planach zdjęciowych prace ruszyły w tym samym czasie, wszyscy jesteśmy więc zajęci. Przez długie miesiące nic się nie działo, a w tym momencie to wręcz klęska urodzaju. (Śmiech.) To taki chichot losu. 

W 61 odcinku dołączyła Pani do obsady serialu "W rytmie serca" Anna Żmuda wiele przeszła, to postać z pewnym złamaniem, rysą. Co było dla Pani największym wyzwaniem w kreowaniu tej postaci?

Dołączenie do obsady serialu w środku sezonu jest dużym wyzwaniem. Wszyscy są już do siebie przyzwyczajeni. Pierwsze dni w nowym projekcie zawsze są trudne, ponieważ trzeba wejść w narzucony już rytm. Na planie "W rytmie serca" było bardzo sympatycznie i wspierająco. Wszystko się udało. Cudowne miejsce i ekipa. Mam nadzieję, że w 2021 roku wrócimy na plan. 

Serial "W rytmie serca" zaskarbił sobie sympatię milionów widzów. Co Pani najbardziej podoba się w tym serialu, a za co Pani zdaniem cenią go widzowie?

Mi serial "W rytmie serca" podoba się najbardziej dlatego, że gram w nim z mężem. To bardzo miłe dla mnie. 

Jest bardzo blisko życia każdego z nas i pewnie dlatego widzowie tak bardzo go cenią. Mogą odnaleźć w nim siebie. 

Czy zanim trafiła Pani do obsady, zdarzało się Pani oglądać ten serial?

Zawsze staram się oglądać produkcje, w których gra mój mąż, więc dzięki temu byłam na bieżąco. Od zawsze serial "W rytmie serca" darzyłam ogromną sympatią. 

Pandemia koronawirusa wiele zmieniła. Czy w chwili obecnej wiadomo coś na temat nowej transzy odcinków "W rytmie serca"?

Są pewne spekulacje, ale nic konkretnego na ten moment nie można powiedzieć. Sytuacja jest dynamiczna. 

Trwają prace na planie nowego serialu Polsatu - "Maria Matejko", do którego obsady Pani dołączyła. 

Trzymam kciuki za ten serial. Gra w nim wielu moich kolegów, m.in. Wojtek Zieliński, czy Arek Smoleński. Zawsze miło być na takim planie. Oprócz realizowania zdjęć, można też porozmawiać za kulisami i dowiedzieć się, co nowego słychać i jak kto przeżył ten czas zamknięcia. 

Co może opowiedzieć Pani o swojej postaci?

Nie jest to postać pozytywna. Wydaje mi się, że to wszystko, co mogę powiedzieć na jej temat. (Śmiech.)

Negatywne postacie mają coś w sobie...

Są ciekawsze do grania. To ciekawe wyzwanie, ponieważ nikt ich nie lubi. Aktor musi taką postać choć trochę uczłowieczyć, usprawiedliwić. 

Ja zawsze szukam usprawiedliwienia dla swojej postaci. 

Czy z perspektytywy aktora można obronić każdą negatywną postać?

Nie wiem, czy można, ale pewnie każdy aktor ma takie ambicje, że stara się to zrobić. 

Serial oparty jest  na francuskim formacie "Candice Renoir", emitowanym na kanale France 2 od roku 2013. Czy taka fromuła ma w Polsce takie same szanse na powodzenie jak zagranicą?

Jak już powiedziałam, trzymam kciuki za ten serial. Myślę, że posiada w sobie lekkość, dlatego na ten trudny czas może być idealnym serialem dla publiczności. 

W jakich jeszcze produkcjach zobaczymy Panią w najbliższym czasie?

To jest bardzo zależne od tego, co dalej będzie działo się w naszej rzeczywistości. Wiele projektów jest wstrzymanych. Wszystkich nas to spotyka, każdy z nas coś stracił. Każdy zawód został dotknięty w pewien sposób.

Jest Pani bardzo aktywna na swoim profilu na Instagramie. Czym najbardziej lubi się Pani dzielić z followersami?

Zazwyczaj dzielę się zawodowymi rzeczami. Jowita Budnik powiedziała mi kiedyś, że nie pasuję do Instagrama. (Śmiech.) 

Dzielę się też społecznymi rzeczami, unikam prywatności. 

Jakim jest Pani użytkownikiem, czego poszukuje w sieci?

Wszystko, co śmieszne, szalone, wesołe. W internecie poszukuję dystansu. 

Bardzo popularnym zjawiskiem w internecie jest nietety hejt. Czy Pani również go dośwadcza?

Oczywiście, doświadczam hejtu jak każdy człowiek, ale uciekam od niego. Nauczyłam się nie dyskutować, nie wkręcać. 

Ostatnio zamieściłam posta o dystansie społecznym i noszeniu maseczek. W pewnym momencie musiałam go usunąć, ponieważ ludzie zaczęli ze sobą walczyć. Jestem pokojowo nastawiona. Chciałabym szukać zgody, wspólnoty i harmonii, czyli tylko tych pozytywnych aspektów życia w tym trudnym dla nas wszystkich czasie. 

Jak temu zapobiec?

Temu nie da się w żaden sposób zapobiec.

Najbliższe plany. 

Przygotowuję się do filmu, mam nadzieję, że uda się go zrealizować. Czekam też na momemnt, w którym będę mogła wrócić do grania "Stryjeńskiej" w tych miejscach, z których musiałam zrezygnować podczas epidemii. To było dla mnie niezwykle ważne. 

Kilka miesięcy temu na Białorusi na Festiwalu Biała Wieża otrzymałam główną nagrodę aktorską. Ciągle myślę o tym, co teraz tam się dzieje, bo spotkało mnie tam samo dobro. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz