Aneta Stupak Make Up Art: "Uzyskanie wiarygodnego efektu w charakteryzacji wymaga praktyki i nieustannej nauki"
fot. zdjęcie nadesłane
Z Anetą Stupak rozmawiam o tajnikach charakteryzacji. Poruszamy temat pracy na planie serialu "Stulecie Winnych" . Odkrywamy kulisy procesu uzyskania jesieni życia dla bohaterki w którą wciela się aktorka młodego pokolenia, Barbara Wypych.
Wpadamy też na plan serialu "Na Sygnale", gdzie omawiamy proces powstawania blizn, ran i efektu stłuczonych żeber.
Tworzy Pani makijaże i fryzury, ale pracuje także na licznych planach filmowych, gdzie zajmuje się charakteryzowaniem aktorów. Zacznijmy od...początku. Które z zamiłowań pojawiło się w Pani życiu w pierwszej kolejności - do tworzenia makijaży, fryzur, czy charakteryzacji?
Z makijażem mamy do czynienia na co dzień, ponieważ malują się nasze mamy, babcie, ciocie... Oswajamy się z tym od najmłodszych lat. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem chciałam naśladować mamę, korzystałam z jej kosmetyków. To samo dzisiaj robi moja córka. Jeśli chodzi o charakteryzację, zdecydowanie później odkryłam tę sztukę i tak naprawdę to mnie zafascynowało.
Czy już od najmłodszych lat przejawiała Pani zainteresowanie tymi dziedzinami?
Tak. Pamiętam, że moimi dwiema ulubionymi zabawami z dziecięcych lat były zabawa w szkołę (zawsze byłam nauczycielką) i robienie makijaży koleżankom.
Kiedy sobie Pani uświadomiła, że to właśnie temu chce poświęcić swoje życie zawodowe?
W połowie studiów dziennikarskich, więc dosyć późno. Zdawałam do szkoły charakteryzatorskiej dopiero po obronie dyplomu magistra, miałam wtedy 25 lat i byłam najstarsza w swojej grupie. Wybrałam Wyższą Szkołę Artystyczną w Warszawie.
fot. zdjęcie nadesłane / Aneta Stupak podczas charakteryzowania Urszuli Grabowskiej na planie serialu "Stulecie Winnych"
fot. zdjęcie nadesłane / na planie serialu "Stulecie Winnych"
fot. zdjęcie nadesłane / Aneta Stupak Make Up Art na planie serialu "Stulecie Winnych".
Pamięta Pani swoje pierwsze poważne wyzwanie charakteryzatorskie? Na jakim planie filmowym miało miejsce?
Bardzo szybko zaczęłam wychodzić na praktyki i "łapać" pierwsze zlecenia. Była taka zasada, że najlepsi mają szansę na praktyki. Dostałam propozycję zrobienia charakteryzacji do filmu 30-minutowego "Obcy VI" Borysa Lankosza. Musiałam utkać pejsy dla bohatera. Sam zarost nie stanowił trudności, ale wyzwaniem było zrobić je tak, żeby można było zdjąć je w kilka sekund i znowu założyć. Scena, która jest najważniejsza dla mnie jest jednoujęciowa i trwa ok. 40s. W scenie widzimy młodego ortodoksyjnego Żyda w garniturze i kapeluszu i właśnie ze wspominanymi pejsami. Kamera odjeżdża i pokazuje to, co dzieje się za oknem, wraca i widzimy młodego chłopaka w bluzie dresowej z krótkimi włosami i słuchawkami na uszach. To właśnie na tę metamorfozę miałyśmy z kostiumografką kilka sekund. Udało się.
W ostatnich miesiącach pracowała Pani m.in na planie serialu "Stulecie Winnych", gdzie jednym z największych wyzwań sezonu, który obecnie jest w emisji była praca nad charakteryzacją aktorki młodego pokolenia, Barbary Wypych, czyli serialowej Andzi. Pani zadaniem było ukazanie jesieni życia tej bohaterki. Proszę opowiedzieć coś więcej o tym wyzwaniu. Już efekty pokazywane w internecie robią ogro
mne wrażenie.
fot. zdjęcie nadesłane / Aneta Stupak i Barbara Wypych na planie serialu "Stulecie Winnych"
Bardzo długo by opowiadać o tym, jak przebiegało przygotowanie tej postaci. Wyzwanie trudne, ponieważ mamy do czynienia z piękną, młodą dziewczyną. Bardzo cienka jest granica między tym, co się obroni w kamerze, a efektem teatralnym, którego zdecydowanie unikamy. Z racji tego, że pokazujemy bohaterkę na przestrzeni 20 lat, podzieliłyśmy etapy postarzania na trzy części. By zaznaczyć upływ czasu, Basia zagrała w dwóch perukach. Druga peruka ma siwe włosy i jest przerzedzona. Tutaj zdecydowanie należą się brawa dla Moniki Jan - Łechatańskiej, ktora jest głównym charakteryzatorem. Monika ma przemyślaną każdą postać, każdy etap postarzania. Jest dla mnie mistrzem, z którego doświadczenia korzystam, a przy tym wspaniałym człowiekiem. Zresztą cały nasz team z Michaliną Osińską i Martą Wójcik miał bardzo dużo pracy, każda z nas miała swoje postaci do przygotowania. Muszę przyznać, że w takim zespole pracuje się doskonale i mam szczęście do ludzi, z którymi pracuję. Efekty widać na ekranie:).
Wiek jest też kwestią umowną. Jeśli zrobimy eksperyment, postawimy obok siebie dziesięć osób w tym samym wieku i zaczniemy zgadywać kto ile ma lat, to okaże się, że każdy wskaże inna liczbę. Jedni starzeją się wolniej, drudzy szybciej. Pamiętajmy, że w filmie musi się zgadzać wiele elementów, żeby osiągnąć zadowalający efekt. Światło, kostium, charakteryzacja, ale co najważniejsze gra aktorska. Andzia ze "Stulecia Winnych" to świetnie zbudowana postać przez Basię Wypych. W czasie charakteryzacji obserwowałam, jak z każdą minutą Basia staje się Andzią. W sposobie mówienia, patrzenia, poruszania się, nawet drżenia rąk. Aktorsko na pewno Basia stanęła na wysokości zadania.
fot. zdjęcie nadesłane / za kulisami charakteryzacji Barbary Wypych, czyli serialowej Andzi na planie serialu "Stulecie Winnych"
Do uzyskania efektu postarzenia potrzebny był m.in odlew twarzy Basi. W mediach społecznościowych sama Pani przyznaje, że wszystko okupione było godzinami ciężkiej pracy i gamą przeróżnych emocji, które wszystkim Wam podczas realizacji tego wyzwania towarzyszyły. Jak współpracuje się Pani z Basią?
Basia jest profesjonalistką i absolutnie współpraca układała się nam bardzo dobrze. Zresztą jak z każdą aktorką i aktorem w "Stuleciu Winnych". Każdy ma swój próg wytrzymałości na to, co my musimy wykonać. Pamiętajmy, że nie tylko Basia jest postarzana. Duże ilości materiałów do efektów postarzania zdecydowanie nie są najprzyjemniejszą częścią charakteryzacji, ponieważ skóra musi poddać się działaniu tych preparatów, co nie zawsze jest przyjemne. Dotyczy to też czesania i noszenia peruk, tupetów, zarostów. Pracujemy po 12h dziennie, to nie jest dla aktora komfortowe. Dlatego ja się cieszę, że jestem po tej stronie.
fot. zdjęcie nadesłane / Aneta Stupak Make Up Art przy pracy
fot. zdjęcie nadesłane / Aneta Stupak Make Up Art przy pracy
fot. zdjęcie nadesłane / Aneta Stupak Make Up Art przy pracy
Co okazało się dla Pani w tym zadaniu najtrudniejsze, a co sprawiło najwięcej frajdy?
Najtrudniejsze było wykonanie rzeźby postarzonej szyi, a później przyklejenie efektu tak, żeby nie było widać, że to wklejka. W tym projekcie miałam swobodę w przygotowaniu prostetyków, co bardzo mnie cieszy, bo zdecydowanie było to dla mnie rozwijające zadanie. Oczywiście jest tak, że im trudniej, tym większa frajda, jeśli udaje się osiągnąć zamierzony cel. Cieszę się, jak mi wychodzi, a jestem wobec siebie bardzo wymagająca.
Czy praca nad omawianym przez nas efektem postarzenia była dla Pani jednym z największych dotychczas realizowanych wyzwań zawodowych? Już po samych publikowanych przez Panią zdjęciach, mam wrażenie, że tak.
Z pewnością.
Chociaż muszę przyznać, że sama sobie wyznaczyłam zadanie, które spędzało mi sen z powiek. Mowa o silikonowym fantomie noworodka. Zmierzyłam się z tym wyzwaniem, jak został wprowadzony pierwszy lockdown. Ponieważ była to trudna sytuacja dla wielu z nas, stwierdziłam, że muszę zrobić coś, na co nie miałam czasu przed pandemią. Przez miesiąc, dzień w dzień, po osiem godzin rzeźbiłam lalkę. Zrobiłam formę i w końcu odlew. Byłam załamana, że mi nie wyszło tak, jak chciałam. Po tygodniu wróciłam do pracy nad lalką i zaczęłam naprawiać to, co poszło nie tak. Jak na razie "Frania" pojawia się jako noworodek w różnych produkcjach.
fot. zdjęcie nadesłane / "Frania" silikonowy fantom noworodka, w pierwszej fali pandemii wykonany przez Anetę Stupak Make Up Art. Pojawia się jako noworodek w różnych produkcjach.
Właśnie. Pracuje Pani nie tylko na planie serialu "Stulecie Winnych", ale także na planie serialu "Na Sygnale". Czym różni się praca przy produkcjach historycznych od pracy przy serialach medycznych?
W serialach historycznych każda postać musi być dopasowana do granych czasów. To oznacza, że makijaż, fryzura, strzyżenie, czy zarosty muszą być zgodne z epoką. Każdy aktor, epizodysta, statysta musi być przez nas ucharakteryzowany. Wymaga to więcej czasu. We współczesnym serialu nie trzeba aż tak dbać o szczegóły. Fryzury są w zasadzie takie, jakie nosimy na co dzień, makijaże współczesne, co ułatwia nam z jednej strony zadanie. Z drugiej strony jest większy nacisk, żeby wszyscy wyglądali ładnie. Jeśli mówimy o serialu medycznym, to dodatkowym zadaniem dla nas jest wykonanie efektów charakteryzatorskich.
Na planie serialu "Na Sygnale" najczęściej mierzy się Pani z tworzeniem wszelkiego rodzaju ran, oparzeń, czy blizn. Jak wygląda taki proces? Proszę go w kilku słowach scharakteryzować.
W zasadzie w każdym odcinku jest przypadek medyczny, który musimy przygotować. Dzieje się to albo bezpośrednio przed sceną i efekt powstaje chwilę przed albo wcześniej przygotowujemy wklejki, które przyklejamy malowujemy w dniu realizacji sceny.
fot. zdjęcie nadesłane / charakteryzacja na planie serialu "Na Sygnale"
fot. zdjęcie nadesłane / charakteryzacja na planie serialu "Na Sygnale"
fot. zdjęcie nadesłane / na planie serialu "Na Sygnale"
fot. zdjęcie nadesłane / charakteryzacja na planie serialu "Na Sygnale"
Czy uzyskanie wiarygodnego efektu wymaga intensywnych treningów? Czy tak, jak aktorzy konsultują swoje medyczne sceny, tak Pani również odbywa konsultacje ze specjalistami?
Zdecydowanie wymaga treningów i nieustannej nauki. Za każdym razem kiedy mam przygotować nową ranę, której nie robiłam wcześniej, konsultuję z ratownikami medycznymi. Przeglądam zdjęcia prawdziwych przypadków, i tutaj nie jedna osoba byłaby w szoku, gdyby zerknęła w moją galerię.
fot. zdjęcie nadesłane / efekt stłuczonych żeber / plan serialu "Na Sygnale", (odcinek 307). Na zdjęciu Darek Wieteska.
fot. zdjęcie nadesłane - efekt urwanych palców na planie serialu "Na Sygnale"
fot. zdjęcie nadesłane / na planie 500. dnia zdjęciowego serialu "Na Sygnale".
Konfrontowała się Pani z wieloma wyzwaniami, m.in. z uzyskaniem efektu urwanych palców, ran ciętych, kłutych, stłuczonych żeber. Które z tych wyzwań okazało się najtrudniejsze?
Pamiętam, jak na spotkaniu produkcyjnym rozmawialiśmy o urwanej ręce w ramieniu. Na planie okazało się, że musi być kikut i urwana ręka w innnym miejscu niż było to wcześniej ustalone. W dwie godziny udało nam się wykonać taki efekt. Wyszło całkiem nieźle. To chyba było najtrudniejsze, bo trzeba było z niczego zrobić urwaną rękę.
Skąd czerpie Pani inspiracje do tworzenia ran?
Tak, jak wspominałam już wcześniej, przeglądam zdjęcia prawdziwych ran, ale też inspiruję sie pracami koleżanek i kolegów z branży.
Aktorzy, którzy grają w serialach medycznych, bardzo często w czasie wolnym oglądają produkcje z tego gatunku, by uwiarygodnić swoją grę aktorską. Jak to wygląda z Pani charakteryzatorskiej perspektywy? Zdarza się Pani oglądać produkcje historyczne lub medyczne?
Oczywiście, to część mojej pracy.
W jednej z ostatnio przeprowadzonych przeze mnie rozmów doszłam do wniosku, że osoby, które pracują przy jakichkolwiek produkcjach, nie wychodzą z pracy nawet wtedy, kiedy oglądają filmy. (Śmiech.) Zgadza się Pani z tym stwierdzeniem? Poszukuje Pani inspiracji w filmach, które ogląda?
(Śmiech.) Coś w tym jest. Zazwyczaj patrzę na pracę, jaka została wykonana w danym filmie. Zdarza się jednak, że pewnych rzeczy nie dostrzegam, jeśli mocno wciągnie mnie fabuła.
Jakim jest Pani widzem? Czego oprócz inspiracji Pani w nich poszukuje?
Tego, czego wszyscy - rozrywki.
Kiedy mam potrzebę oderwania się od rzeczywistości, ulubiony film włączam po raz dwudziesty.
Jaki film zachwycił Panią ostatnio?
Może nie ostatnio, ale bardzo podobał mi się film "Pewnego razu w… Ameryce" Tarantino.
Zachwycona byłam, jak pięknie pokazano lata 60te i 70te. Wspaniałe kadry, światło. Każdy rekwizyt, kostium, scenografia, charakteryzacja oczywiście też, wszystko w punkt. No i doskonała gra aktorska. Z przyjemnością chłonęłam ten film.
Ponad rok temu świat zatrzymał się z dnia na dzień. Wszystko związane jest oczywiście z obecną sytuacją pandemiczną. Czego nauczył Panią ten czas?
Pandemia nie odpuszcza. Są lepsze i gorsze momenty. Mam to szczęście, że większość czasu pracowałam. Początek był trudny, ale tak jak mówiłam wcześniej, przekułam to na wykonanie pracy, którą odkładałam, bo nie miałam na nią czasu.
Jaki wpływ obecna sytuacja ma na Pani pracę? Czy pod wpływem obowiązujących restrykcji i obostrzeń coś się w niej zmieniło?
W pracy charakteryzatorów niewiele, bo dla nas dezynfekcja rąk, kosmetyków, sprzętów, czy noszenie rękawiczek jednorazowych to norma. To standard obowiązujący od zawsze. Na pewno męczące jest noszenie maseczek, ale jak widać, jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do obecnych warunków.
Uważa Pani, że to, co dzieje się obecnie w Polsce i na świecie, może spowodować, że ludzie spojrzą na wszystko, co ich otacza z większym dystansem?
Ja na pewno zaczęłam zwracać większą uwagę na zdrowie i kondycję. Dbam bardziej o siebie i swoich bliskich. Nie wiem jak wpłynie to na całe społeczeństwo i nie czuję się kompetentna, żeby to ocenić.
Czas pandemii dla wielu z nas jest idealnym czasem na odkrywanie w sobie nowych pasji. Czy Pani spróbowała czegoś nowego lub czegoś dowiedziała się o sobie?
Odkryłam, że potrafię się zdyscyplinować i pracować tak samo ciężko wtedy, gdy mam wolny czas i mogłabym nic nie robić. Mam taką małą swoją pasję… lubię robić i ozdabiać torty dla moich bliskich. Bardzo mnie to relaksuje.
Na koniec zapytam, z jakim wyzwaniem charakteryzatorskim chciałaby się Pani zmierzyć, z kim chciałaby Pani pracować?
Bardzo trudne pytanie. Myślę, że każdy nowy projekt niesie ze sobą wyzwania. Może fajnie byłoby zrobić jakiś horror? Albo jakąś bajkę?
Z kim chciałabym pracować?
Nie ma osób, z którymi nie chciałabym pracować:). Dodam tylko, że to ekipa, ludzie na planie tworzą atmosferę i warunki do współpracy. Jak na razie trafiam na najlepszych. Pozdrawiam wszystkich z "Na sygnale" i "Stulecia Winnych". Do zobaczenia na planie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz