poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Bartłomiej Nowosielski: "Niczego na siłę nie przyspieszam"

 Bartłomiej Nowosielski: "Niczego na siłę nie przyspieszam"












fot. MTL Maxfilm / Bartłomiej Nowosielski na planie serialu "M jak miłość"

Z aktorem, Bartłomiejem Nowosielskim rozmawiam o serialu "M jak miłość" do którego dołączył w 1580 odcinku w roli Tadeusza Kiemlicza, sympatycznego sadownika, którego losy będą się splatać przede wszystkim z perypetiami Barbary, Uli i Bartka. To jego córka, niezwykle rezolutna Hania Nowosielska wciela się w rolę Poli, córki Kamila. 

Poruszamy także temat najnowszego spektaklu Teatru Ateneum "Don Juan albo Kamienna Uczta" w którym aktor wcieli się w rolę Dona Carlosa. Próbujemy też odpowiedzieć na pytanie, czego najbardziej brakuje aktorom w dzisiejszych niełatwych czasach pandemii. 

Ponad rok temu świat zatrzymał się z dnia na dzień, co oczywiście spowodowane jest pandemią koronawirusa. Jak znosisz izolację?

Wszystko ma swoje plusy i minusy. Jestem rodowitym łodzianinem. Można tak to ująć, że do momentu wybuchu pandemii mieszkałem w dwóch miejscach jednocześnie - W Łodzi o której rozmawiamy oraz w Warszawie. 

W momencie ukończenia Wydziału Aktorskiego PWSFTviT w Łodzi dostałem etat w Teatrze Ateneum w Warszawie. Rozłąka z domem rodzinnym na rzecz pracy w Warszawie była dla mnie dość uciążliwa. Kilkanaście lat kursowałem między tymi dwoma miastami, żyjąc na dwa domy. 

W pierwszej fali pandemii,  z moją żoną Eweliną, która również jest aktorką i naszymi dwiema córkami przeprowadziliśmy się na stałe do Warszawy. Plusem tej całej sytuacji jest na pewno to, że więcej czasu spędzam z rodziną, mam czas dla córek. Mają  Taty zdecydowanie więcej, niż miały go wcześniej. W kontekście zawodowym pandemia wpłynęła na mnie najbardziej pod kątem pracy w Teatrze, ponieważ od ponad roku nie zagrałem spektaklu z publicznością. Jeden z premierowych spektakli oddaliśmy widzom w charakterze rejestracji online. Brakuje mi kontaktu z widzami, ale mogę to jedynie zaakceptować, nie mam innego wyjścia. 

Pod kątem grania w produkcjach telewizyjnych poprzedni rok był dla mnie wyjątkowo łaskawy, ponieważ zagrałem w czterech filmach i kilku serialach. Paradoksalnie, mimo pandemii nie mogę powiedzieć, że zawodowo wiodło mi się źle. 

Czego nauczył Cię ten trudny czas?

Nauczyłem się przede wszystkim szacunku do nieograniczonej wolności, którą mieliśmy przed pandemią. Mam takie wrażenie, że od ponad roku żyjemy niczym w bańce mydlanej. Mamy możliwość chodzenia do pracy, sklepu, możemy wyjść na spacer, ale wszystko dzieje się w maskach, przy obowiązujących obecnie restrykcjach, a to na dłuższą metę zaczyna przytłaczać. Dodatkowo z każdej strony docierają do nas smutne wieści o tym, jakie obecna sytuacja zbiera żniwo. W ostatnim czasie odeszło wielu moich kolegów i koleżanek z branży, a kumulacja tak przykrych wieści wpływa bardzo źle na samopoczucie, które i tak jest obecnie mocno nadwerężane. Pod wpływem takich informacji człowiek kuli się w sobie i zaczyna doceniać małe rzeczy, drobne radości. 

To bardzo trudny czas. Nie będę ukrywał, że mam w sobie rodzaj buntu wobec ludzi, którzy nie roumieją, co dzieje się dookoła. Pół roku temu na koronawirusa zmarł mój przyjaciel. W przypadku wielu osób jest tak, że dopóki sytuacja nie dotyka ich bezpośrednio, nie rozumieją jej, myślą, że to ich nie dotyczy. 

Od samego początku stosuję się do wszystkich obostrzeń. Ograniczam kontakty z innymi ludźmi, noszę maseczkę, dezynfekuję ręce, trzymam dystans. Kiedy widzę znieczulicę i beztroskę niektórych osób, które chodzą po ulicach, załamuję ręce. Mam dość tłumaczenia, że nie dość, że robią krzywdę sobie, szkodzą też innym. Mogę nie zgadzać się z wieloma rzeczami, które proponują włodarze naszego kraju, ale absolutnie jestem zwolennikiem tego, aby karać mandatami bez prawa odmowy wszystkich tych, którzy nie chcą nosić maseczek. Może to ich czegoś nauczy. Nie mówię oczywiście o tych, którzy ze wskazań zdrowotnych nie mogą stosować się do tej zasady. 

Już na pierwszy rzut oka sprawiasz wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Czy taka postawa pomaga Ci w dzisiejszej niełatwej dla nas wszystkich rzeczywistości?

Wydaje mi się, że kiedy ludzie patrzą na tak dużego faceta, to mogą mieć takie przeświadczenie, że jest jak taki Smok wawelski, którego trzeba się bać, a jest dokładnie odwrotnie. (Śmiech.) Czuję się jak miś przytulanka, który ciągle się uśmiecha, jak brat łata, ktoś, do kogo można się przytulić tak, jak do maskotki. (Śmiech.) 

Jestem pozytywnie nastawiony do życia, we wszystkim staram się szukać dobrych stron.  Taka postawa bardzo pomaga mi w dzisiejszych niepewnych czasach. Cieszę się z czasu, który spędzam z bliskimi, staram się nie denerwować rzeczami, na które nie mam wpływu. Doceniam to, co mam. W każdych okolicznościach próbuję iść do przodu z pozytywnym nastawieniem, z nadzieją na lepsze jutro. Swoim pogodnym nastawieniem staram się zarażać innych. Przez ludzi z mojego otoczenia jestem postrzegany jako bardzo pozytywna postać. To miłe. 

Mówi się, że to, co obecnie dzieje się na świecie, może być lekcją dla nas wszystkich. Dla wielu już teraz liczą się zupełnie inne wartości niż chociażby kilka miesięcy temu, a wiele osób deklaruje, że kiedy to wszystko się skończy, będzie patrzeć na świat z większym dystansem, bardziej przychylnie. Jak Ty to odbierasz?

Wydaje mi się, że kiedy minie pandemia, za jakiś czas pojawi się coś innego, ponieważ ludzie nie wyciągają wniosków z błędów, które popełniają. Jestem prawie pewny, że kiedy uda się nam wszystkim wrócić już do normalności, to bardzo szybko zapomnimy o tym, co dzieje się teraz. Pomimo tego, że zawsze nastawiam się pozytywnie, jeśli chodzi o naukę wyciągniętą z czasu życia w zawieszeniu, nie mam tu optymistycznej wizji i nie łudzę się, że to na szerszą skalę nauczy czegoś nasze społeczeństwo. 

Siedzę w mieszkaniu. Zazdroszczę każdemu, kto ma dom z ogródkiem, a co za tym idzie, także możliwość zdjęcia  na zewnątrz maseczki i oddychania świeżym powietrzem. Ja takiej możliwości nie mam, ale staram się regularnie wyjeżdżać za miasto i codziennie chociaż przez godzinę lub dwie, spacerować z żoną i córkami w parku, czy po lesie. 




















fot. MTL Maxfilm / Bartłomiej Nowosielski na planie serialu "M jak miłość"

 Czego w tym momencie brakuje Ci najbardziej z perspektywy aktora? Pewnie rozmów z odbiorcą po spektaklu, prawda? W jednej z rozmów ktoś mi powiedział, że konfrontacja aktora z widzem jest tym, czego  po sztuce najbardziej łakną obydwie strony. 

W Teatrze najbardziej brakuje mi widza i kontaktu z nim. Jeśli chodzi o serial, czy film, tu aktor, po wcześniejszym montażu, ogląda siebie na szklanym ekranie, a wszystko nagrywane jest z wyprzedzeniem. Za chwilę porozmawiamy też o mojej roli w jednym z seriali telewizyjnych. W emisji są dopiero pierwsze odcinki z moim udziałem, ale choć tutaj moja przygoda dopiero się rozpoczyna, to ja wiem o swojej postaci z dnia na dzień coraz więcej, bo dowiaduję się tego podczas dni zdjęciowych. 

Wracając do tematu Teatru, to każdy z aktorów wchodzi na scenę ze swoim bagażem codziennych doświadczeń, a mimo to gra. Widz, który realnie nagradza nas za naszą pracę, jest czymś na wagę złota. 

19 grudnia 2020 roku premiera spektaklu "Ława przysięgłych"  w Teatrze Ateneum odbywała się online. Jednym z najdziwniejszych momentów w moim dorobku artystycznym było wyjście do ukłonów, kiedy na widowni nie było nikogo. Tego dnia odbywała się rejestracja naszej sztuki, która później została udostępniona widzom w sieci. 

Na pewno nie brakuje Ci zajęć. (Śmiech.) To już ostatnia prosta prób do spektaklu "Don Juan albo Kamienna Uczta" w Teatrze Ateneum. Co możesz o nim opowiedzieć?

To moje pierwsze zawodowe spotkanie z Mikołajem Grabowskim, którego wcześniej nie znałem od strony pracy. Nie wiedziałem, z czym będę miał do czynienia, pracując z reżyserem takiego kalibru, ale byłem dobrej myśli, ponieważ reżyserował też świetny spektakl "Cesarz" według tekstu Kapuścińskiego. 

Dajemy radę, małymi krokami finalizujemy już prace. Sztuka jest świetna. W pierwszej chwili nie spodziewałem się, że aż tyle rzeczy można wyciągnąć z tego tekstu. Każda z ról, bez względu na to, czy jest mniejsza, czy większa, powoduje, że może to być bardzo ciekawe przedstawienie i konsoliduje to wszystko w jedną całość, która może okazać się bardzo smaczna dla widza. Oczywiście, warunek jest taki, że nastanie wreszcie czas, kiedy będziemy mogli naszą sztukę przedstawić widzom już bez ograniczeń i obowiązujących restrykcji. W ostatnich miesiącach bardzo dużo pracuję, czasami zaczyna mi już brakować doby. (Śmiech.) Najważniejsze dla mnie jest to, aby znajdować czas dla rodzimy, ale daję radę. 

Wcielasz się w rolę Dona Carlosa. Jak w kilku słowach scharakteryzowałbyś swojego bohatera? 

Don Carlos jest rodzonym bratem Elwiry, jednej z kobiet, które uwiódł Don Juan. To człowiek, który wraz ze swoim bratem, granym przez Przemysława Bluszcza, chce bronić honoru swojej siostry, która została zbałamucona przez tytułowego bohatera. Oboje starają się za wszelką cenę jej pomóc. Bracia są swoim absolutnym przeciwieństwem. Don Carlos chce wszystko załatwić w uprzejmy i łagodny sposób, nie szuka konfliktu, jest totalnym pacyfistą, choć postura mówi zupełnie co innego. (Śmiech.) Bardzo lubię Dona Carlosa. Mam nadzieję, że spełnię oczekiwania, jakie mamy razem z Mikołajem Grabowskim wobec tej postaci. 

Jak już będzie można, zapraszam do Teatru Ateneum. 























fot. zdjęcie nadesłane

Lepiej czujesz się na deskach teatralnych, czy przed kamerą? 

To bardzo trudne pytanie. Lubię jedno i drugie. W Teatrze pasjonuje mnie to, że wszystko, co się dzieje, odbywa się tu i teraz. Nie można zrobić stopklatki. 

Podczas kręcenia filmu, czy serialu istnieje możliwość powtórki ujęcia, więc do jednej sceny można podchodzić tak długo, aż efekt będzie zadowalający. Lubię to robić, ale nie lubię siebie oglądać, bo za każdym razem mam poczucie, że mogłem daną scenę zagrać jeszcze lepiej. (Śmiech.) To chyba dobrze, bo aktor, który stwierdza, że zagrał znakomicie, staje się próżny.

Teatr i kamera mnie pociągają, każde na swój sposób. Wiadomo, że filmy, czy seriale dają większą popularność. Widzę to chociażby po emisji dwóch pierwszych odcinków serialu "M jak miłość" z moim udziałem. Zaraz o tym porozmawiamy. 

Ciężko pracuję na moją pozycję w zawodzie. Myślę, że robię to uczciwie. Jestem takim rzemieślnikiem, który nie wstydzi się swojej pracy i staram się ją wykonywać jak najlepiej. 

No właśnie. Nie sposób nie porozmawiać o serialu "M jak miłość". Powodów mamy kilka. (Śmiech.) W 1535 odcinku do serialu dołączyła Twoja córka, Hania. (jako Pola, córka Kamila). Jak trafiła do serialu?






















fot. zdjęcie nadesłane, archiwum prywatne aktora - Bartłomiej Nowosielski z córką Hanią, wcielającą się w "M jak miłość" w rolę Poli

Kiedy wraz z Hanią zostaliśmy zaproszeni do "Pytania na śniadanie", po naszym występie w internecie rozpętała się burza pełna domysłów i spekulacji, a ja złapałem się za głowę. 

Zapewniam wszystkich, że naprawdę, pomimo faktu, że oboje z Eweliną, Hania do serialu trafiła z castingu na który otrzymała zaproszenie od Pani Grażyny Szymańskiej. Tata nie załatwił jej roli. (Śmiech.) Cieszę się, że w trakcie naszej rozmowy pada to pytanie, ponieważ może nareszcie osoby, które snują na ten temat swoje teorie, zechcą dowiedzieć się prawdy. 

Udział Hani w castingu całą rodziną traktowaliśmy jak przygodę. Zaplanowaliśmy jedynie, że potem pójdziemy na lody i tak się stało. Sama Hania później przyznała, że ma wrażenie, że nie do końca dobrze jej poszło. Odłożyliśmy temat na bok. Po tygodniu zadzwonił telefon z produkcji i okazało się, przeszła do kolejnego etapu przesłuchań, po czym wygrała ostatni etap castingu i dostała rolę. 

Nie znam się na social mediach, nie mam zacięcia influencerskiego. Facebook, czy Instagram to dla mnie czarna magia. W prowadzeniu kont i zrozumieniu tych mechanizmów pomaga mi Ewelina. 

Dostajemy wiele pytań, czy Hania będzie miała swój profil na Instagramie lub Facebooku. Czasami pojawia się na zdjęciach, czy relacjach u mnie lub Eweliny, ale swojego konta nie pozwolimy jej założyć. Jest małym, radosnym dzieckiem, które przede wszystkim ma się bawić i czerpać radość z codzienności i na tym się skupiamy. 

Lubi plan zdjęciowy, uwielbia grać z serialowym Kamilem (w tej roli Marcin Bosak, przyp. red.) i Anitą (w tej roli Melania Grzesiewicz, przyp. red.), ale nie jest to czas, na podejmowanie decyzji, jak potoczą się jej losy w przyszłości. Chciałbym, by była to jej świadoma decyzja. 

W jakich jeszcze produkcjach będzie można zobaczyć Hanię?

Hania wygrała casting do głównej roli dziecięcej w pewnym filmie fabularnym. Hania na planie spotkała się z Mikołajem Roznerskim. Ja też w tym filmie zagrałem, ale w innym wątku. 

Starsza córka nie przejawia zainteresowania tym zawodem? Jakie ma pasje?

Zosia jest o cztery lata starsza od Hani. Nigdy nie chciała być aktorką. Mówi, że za bardzo się wstydzi. Jej największą pasją są konie. Uwielbia je. Oprócz tego, że jeździ konno, bardzo lubi też dubbingować. 

Numerem jeden w Polsce, jeśli chodzi o reżyserów dubbingowych, jest Joanna Węgrzynowska. 
Uważam, że jest najbardziej odpowiednią osobą do prowadzenia w dubbingu dzieci i dorosłych. Zosia jakiś czas temu wygrała casting do jednej z nowych bajek. Pojawi się w jednej z czterech głównych ról. 

Taka aktywność ją satysfakcjonuje i w zupełności jej wystarcza. Nie zazdrości Hani tego, że to ona pojawia się na ekranie. Jest bardzo wspierająca. Kiedy Hania pojawia się w serialu, siadamy przed telewizorem, dziewczyny dostają popcorn i urządzamy sobie wspólne oglądanie. Zosia czasem płacze, bo trochę ją boli, że serialowa Pola ma takie perypetie. Wtedy Hania jej tłumaczy, że to tylko serial. To trochę zabawne, ale też wzruszające sytuacje. Dziewczyny bardzo się kochają i wspierają. 

Najpierw Hania pojawiła się w serialu, potem Ewelina, a teraz Ty. Czy zanim Hania trafiła do obsady, zdarzało Ci się oglądać serial? Miałeś swoich ulubionych bohaterów, ulubione wątki?

Przez około siedem lat grałem w "Barwach szczęścia", czyli można tak powiedzieć, że występowałem u siostry bliźniaczki. (Śmiech.)

Moją ulubioną bohaterką serialu "M jak miłość" jest zdecydowanie nestorka rodu Mostowiaków Barbara, czyli fenomenalna Pani Tereska Lipowska. Jest ciepłą osobą, z ogromnym doświadczeniem, dozą empatii. Swoją rolą w tym serialu ujęła mnie bardzo mocno za serce. Uważam, że ten wątek jest mi najbliższy i bardzo się cieszę, że do niego dołączyłem. 

















fot. MTL Maxfilm / Teresa Lipowska i Bartłomiej Nowosielski na planie serialu "M jak miłość"

Tadeusz Kiemlicz w Grabinie po raz pierwszy pojawił się w 1580 odcinku. Jak zostałeś przyjęty na planie?

Zostałem bardzo pozytywnie przyjęty. Z Arkiem Smoleńskim, czy Igą Krefft znałem się już wcześniej, ale także z wieloma innymi osobami nie tylko z mojego wątku, a z całego serialu. 





















fot. MTL Maxfilm / Teresa Lipowska, Bartłomiej Nowosielski, Arek Smoleński i Iga Krefft na planie serialu "M jak miłość"

Losy Tadzia przeplatać będą się przede wszystkim z perypetiami wymienianej już Barbary, (Teresa Lipowska; przyp. red.) Uli (Iga Krefft; przyp. red.) oraz Bartka. (Arek Smoleński; przyp. red.) Jak Wam się współpracuje? Jak się dogadujecie?

Świetnie. Mamy totalne flow. (Śmiech.) Bardzo dobrze się bawimy, sprawia nam to ogromną radość. Panuje między nami dużo pozytywnych emocji, które będziecie mogli Państwo zauważyć na przestrzeni nowych odcinków serialu. I oby te pozytywne emocje już z nami zostały. (Śmiech.) 

Tadeusz dużo przeszedł, ale mimo wszystko stara się być optymistą, jest uczynny, pomocny, pracowity. Na czym skupiasz się podczas budowania tej postaci? Przekazanie jakich emocji widzom jest dla Ciebie najważniejsze?

Chciałbym pokazać przede wszystkim empatię i zrozumienie, ponieważ Tadzio jest bardzo wrażliwym człowiekiem. Pomimo tego, że w życiu dużo przeszedł, jest niepoprawnym optymistą, cały czas stara się iść do przodu. Ma dobre intencje. Łączy nas optymizm. 


















fot. MTL MaxFilm / Teresa Lipowska, Iga Krefft, Arek Smoleński i Bartłomiej Nowosielski na planie serialu "M jak miłość"

W 1581 odcinku serialu Tadeusz nie będzie już taki łagodny i...pomoże Bartkowi (w tej roli Arek Smoleński, przyp. red.), kiedy to pojedzie z nim do Warszawy, aby wymierzyć sprawiedliwość Raczkowskiemu. (w tej roli Krzysztof Szczepaniak, przyp. red.) 

(Śmiech.) Tak, przyznaję, mieliśmy małe zwarcie. W tej konfiguracji wyglądaliśmy jak Asterix i Obelix. Dużych szans by ze mną nie miał. (Śmiech.) Jednak przyznam, że Krzysiek Szczepaniak dostał ode mnie kuksańca. (Śmiech.) 

["M jak miłość" - "Nie brudź sobie rąk" / scena przedpremierowa z odc. 1581]
(wyk. Arek Smoleński, Krzysztof Szczepaniak, Bartłomiej Nowosielski) 
dostępność: YouTube TVP VOD




Ciebie i Twojego bohatera łączy również zamiłowanie do tańca, choć nie jest on pierwszą postacią która tę pasję po Tobie "dziedziczy". (Śmiech.) Andrzej z "Barw szczęścia" także tańczył...Co jeszcze łączy Cię z Tadeuszem?

Lubię jeść, to moja słabość. Moja żona mówi, żebym schudł, bo będę zdrowszy. Wiem o tym, ale czasem to silniejsze ode mnie. (Śmiech.) Jeśli chodzi o taniec, o tym, że umiem tańczyć, pierwszy raz kilka lat temu publicznie opowiedział Stefano Terrazino. Pamiętam, że stwierdził wtedy, że poruszam się jak motyl, a w swojej komórce też ma mnie zapisanego pod nazwą "Motylek". (Śmiech.) Producenci pewnie gdzieś o tym usłyszeli i postanowili wykorzystać tę moją umiejętność w serialu. 

Tadeusz jest nową postacią, która dopiero wchodzi w ten serial. Ja cały czas go odkrywam, z każdym dniem zdjęciowym dowiaduję się nowych rzeczy na jego temat. Podsumowując - obaj lubimy jeść, tańczyć, ma moje ciało, moje poczucie humoru, posiada dużą dozę empatii i zrozumienia. 

Opowiedz o najbliższych losach swojego bohatera. 

Jego losy będą się krzyżować z wieloma kobietami, czego zajawkę widzieliśmy już w pierwszym i drugim odcinku z moim udziałem. (Śmiech.) Tadzio nie jest bawidamkiem, ale jego zachowanie ma swoje podłoże, które widzowie będą stopniowo odkrywać z biegiem odcinków. 

Mogę jedynie zdradzić, że w przeszłości był mocno poturbowany, więc boi się angażować emocjonalnie. 

Bardzo mocno zacieśni się współpraca pomiędzy moim bohaterem, Ulą (w tej roli Iga Krefft, przyp. red.) i Bartkiem. (w tej Arek Smoleński, przyp. red.) Dla Bartka Tadeusz będzie czymś w rodzaju mentora, starszego brata. Uważam, że to może się z biegiem czasu przerodzić w większą przyjaźń. 



fot. oficjalny profil Jakuba Kucnera na Instagramie / styczeń 2021, zdjęcia plenerowe/ Bartłomiej Nowosielski, Arek Smoleński, Tomasz Oświeciński i Jakub Kucner

Porozmawiajmy jeszcze o social mediach. Czym najchętniej dzielisz się z followersami na Instagramie?
Nie znam się na tym, nie umiem się w to bawić. Nie rozumiem fenomenu, który panuje i głosi, że wszystkim trzeba się dzielić. Po co ktoś miałby wiedzieć, że poszedłem na spacer, a po drodze wstąpiłem do sklepu mięsnego, by mieć z czego zrobić obiad? (Śmiech.) 

Dzielę się tym, co uważam, że jest warte uwagi. Pokazuję zdjęcia z planu, Teatru lub z czasu spędzonego z Eweliną i dziewczynkami, ale bardzo cenię swoją prywatność i swobodę. 

Jeśli ktoś chciałby udzielić mi kilku rad i lekcji, jak umiejętnie prowadzić swoje social media, serdecznie zapraszam, jestem bardzo pojętnym uczniem. 

Tuż po emisji pierwszego odcinka serialu "M jak miłość" z moim udziałem zauważyłem, że jestem jakoś bardziej rozpoznawany. Poszedłem do jednego z dyskontów spożywczych i słyszałem szepty, kojarzone z tym, że poprzedniego wieczoru pojawiłem się w Grabinie i zagrałem Tadeusza. (Śmiech.) 

Najczęściej followersi pytają Cię o Hanię i jej rolę w Emce, prawda? (Śmiech.) 

Tak. Kiedy 30 marca wyemitowano 1312 odcinek Kulis serialu "M jak miłość" i przedstawiono w nich mojego bohatera, wiele osób zaczęło kojarzyć, że jestem tatą serialowej Poli i że wcześniej grałem w "Barwach szczęścia". Podobnie było z Eweliną, kiedy po raz pierwszy w serialu pojawiła się w roli jej mamy. 

Na koniec naszej rozmowy opowiedz jeszcze o najbliższych planach zawodowych.

Wkrótce pojawi się nowy termin premiery spektaklu "Don Juan albo Kamienna Uczta". Pojawia się wiele propozycji epizodycznych ról w różnych produkcjach i rozwija się coraz bardziej mój wątek w "M jak miłość", więc to na tym serialu w chwili obecnej najbardziej skupiam moją uwagę. Pokornie czekam na to, co przyniesie los. Wszystko ma swój czas, niczego na siłę nie przyspieszam. Jestem zadowolony z tego, co mam. Mam fajne życie, wspaniałą rodzinę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz