EXCLUSIVE: Wojciech Zieliński:"Tworzę różne postaci, różne możliwości się przede mną otwierają"
fot. polsat.pl / fot. Krzysztof Opaliński, materiały prasowe
Z Wojciechem Zielińskim miałam przyjemność spotkać się w Warszawie. Rozmawiamy o serialu "Komisarz Mama", o tym, w czym jest lepszy od francuskiego pierwowzoru, o kreowaniu twardzieli, ale też o graniu na PlayStation i filmie "Wieleżyński - Alchemik ze Lwowa".
Wielu chłopaków od najmłodszych lat marzy o tym, by zostać gliną. (Śmiech.) Czy Pan też kiedyś miał takie marzenia?
Moim marzeniem było zostać policjantem, a to się poniekąd spełnia, ponieważ to już chyba moja szósta rola policjanta w polskich filmach i serialach.
Myślałem też o tym, by zostać piłkarzem, ale przez moje chore kolana nie mogłem zrealizować tego ambitnego planu, więc zostałem tylko aktorem. (Śmiech.)
Czytałam, że strzelać lubi Pan tylko na swoim playstation. (Śmiech.) Która gra wciągnęła Pana najbardziej w ostatnich miesiącach?
Najczęściej grałem w WRC 3 MMA, to mnie najbardziej wciągnęło, ale razem z rodziną gram też dużo planszówek. Najbardziej lubimy grać w Catana i Skate’a.
Czy w czasie pandemii często korzystał Pan z tego rodzaju rozrywek?
Tak. Na początku ne było specjalnie co robić zawodowo, więc często po nie sięgałem.
Pochodzę z Łodzi, więc tam przebywałem w tych trudnych miesiącach. Zajmowałem się też stolarką, ponieważ to jedna z moich pasji. Bardzo lubię to robić.
Jak już wspominaliśmy, w serialu "Komisarz Mama" ponownie wciela się Pan w rolę policjanta...
Chyba dobrze mi w mundurze. (Śmiech.) Może chodzi też o to, że mam silny, rozkazujący ton głosu.
fot. polsat.pl, materiały prasowe
Mimo tego mówi Pan, że dobrze się z tym czuje. Za każdym razem stara się Pan być trochę inny. W czym podkomisarz Żeromski różni się, chociażby od Pana ostatniego mundurowego wcielenia?
Konwencje tych wszystkich policyjnych wcieleń były różne. Raz grałem w komedii, potem pojawił się thriller polityczny. Za każdym razem to inna postać. Wspólnym mianownikiem jest tylko ten zawód, ale historia za każdym razem jest inna. Jeden ma rodzinę, drugi jej nie ma. Ktoś walczy z uzależnieniem alkoholowym, a ktoś zupełnie od niego stroni. Za każdym razem tworzę innego człowieka.
Na co najbardziej zwracał Pan uwagę, by odróżnić Żeromskiego od reszty postaci mundurowych, które Pan wcześniej stworzył?
Podstawową różnicą jest to, że Żeromski jest samotnikiem, praca jest dla niego najważniejsza. Samotnikiem był również Tomek Nowiński, w którego wcielałem się w serialu "Zbrodnia", emitowanym w latach 2014-2015 w AXN. Dla Tomka nie była ta praca tak ważna, jak dla Piotra, który jest ambitnym policjantem, wcześniej aspirującym do tego, by samemu być komisarzem, ale...przyszła jakaś dziewczyna i zabrała mu stołek. (Śmiech.)
Jest Pan w pewien sposób szufladkowany z etykietką "filmowego twardziela", ale w jednej z ostatnich rozmów przyznał Pan, że chciałby Pan zaprezentować na szklanym ekranie swoją wrażliwszą stronę. To prawda, że ze względu na swoich siostrzeńców chciałby Pan zagrać w czymś, co mogliby obejrzeć? (Śmiech.)
Tworzę różne postaci, różne możliwości się przede mną otwierają. Faktycznie, najwięcej kreowałem twardzieli, czy to z odznaką, czy z pistoletem w dresiku, ale potwierdzam, że bardzo chętnie zagrałbym w filmie dla młodszych widzów. Byłoby to fajne wyzwanie, bo że wokół mnie jest bardzo dużo małych ludzików, to im zadedykowałbym ten film.
Czy ogląda Pan serial "Komisarz Mama"?
Namawiam innych! (Śmiech.)
fot. polsat.pl / fot. Krzysztof Opaliński, materiały prasowe - Joanna Niemirska, Arkadiusz Smoleński, Anna Dereszowska, Jakub Wesołowski, Wojciech Zieliński, Anna Matysiak, Krystian Wieczorek, Paulina Chruściel - obsada serialu "Komisarz Mama".
Słyszałam, że z reguły nie ogląda Pan produkcji, w których występuje.
Po prostu ciężko oglądać siebie na ekranie. Z perspektywy osoby, która czytała scenariusze i potem pracowała na planie, jest to też o tyle niewygodne, że dokładnie zna się historie, więc ma się wrażenie, jakby już się oglądało.
Oczywiście wiadomo, że czasami ukradkiem zobaczę coś, w czym zagrałem, a nie mówię tu tylko o serialu "Komisarz Mama", ale też o innych produkcjach z moim udziałem.
Wymyśliłem sobie, że jak już kiedyś przejdę na emeryturę, to będę miał swoje kino i tam dla siebie i swoich bliskich zrobię pokaz wszystkich swoich produkcji, których nie oglądałem. W repertuarze pojawi się również serial "Komisarz Mama". (Śmiech.)
fot. polsat.pl, materiały prasowe - Wojciech Zieliński, Joanna Niemirska i Arkadiusz Smoleński na planie pierwszego sezonu serialu "Komisarz Mama"
To serial formatowy, oparty na francuskim "Candice Renoir" emitowanym na kanale France 2 od 2013 roku. Oglądał Pan francuski pierwowzór, ale Pana sposób gry różni się od tego, jak zbudowano Pana bohatera w oryginalnej wersji.
Oglądałem. Nieskromnie przyznam, że uważam, że Paulina Chruściel, która wciela się w postać Marii Matejko, jest o wiele lepsza od wersji francuskiej. Wydaje mi się, że Piotr u nas też jest ciekawszy.
Ten facet jest tam tak trochę wydmuszką. Chciałem, aby mój Piotrek nie był taką ciepłą kluchą. Nie wierzę, że tamten bohater jest komisarzem, skoro popełnia tak wiele błędów merytorycznych, których gliniarz nie powinien popełniać.
Wiadomo, że ten serial to kryminał obyczajowy, a nie kryminał stricte, więc to jasne, że na wiele aspektów policyjnych i na to, jak ma to się do rzeczywistości, trochę mruży się oczy, ale w przypadku mojego bohatera zależało mi, żeby było choć trochę bliżej prawdy.
Czy w ramach pracy nad postacią podkomisarza Piotra Żeromskiego musiał Pan nabyć jakieś policyjne umiejętności, z którymi nie miał wcześniej do czynienia?
Nie. Nie chodziłem nawet na strzelnicę. Wszystkie wymagane umiejętności pozyskałem już przy wcześniejszych rolach tego pokroju.
Które czynności policyjne sprawiają Panu największą frajdę, a które największą trudność? Podobno strzelanie i zakuwanie w kajdanki daje najwięcej satysfakcji. (Śmiech.)
Na planie serialu "Komisarz Mama" nie strzelamy aż tak dużo. Zakuwanie też nie jest takie proste, ponieważ nie da się tego zrobić delikatnie. Trzeba mocno uderzać, a to wtedy boli, a my nie chcemy przecież zrobić krzywdy drugiemu aktorowi.
Najwięcej radości mam w trakcie scen, z których można wydobyć jakiś humor i sprawić, że widz będzie się śmiał.
fot. polsat.pl, materiały prasowe
Na ukończeniu są zdjęcia do drugiej transzy. Co na temat podkomisarza Żeromskiego może Pan zdradzić w kontekście drugiego sezonu?
W drugim sezonie Piotr i Maria zbliżą się do siebie. Będą bardziej ze sobą współpracować. Piotr przyjmie jej zwierzchnictwo. A co dalej? Nie wiem. (Śmiech.)
Czego nauczył Pana ten trudny czas?
Nauczyłem się robić w Excelu tabelki, by mieć pod kontrolą wydawane i oszczędzane pieniądze. (Śmiech.)
Do tej pory zawsze dużo pracowałem i mogłem liczyć, że pojawi się jakaś propozycja. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że przyjdzie taki czas, że trzeba będzie chodzić w maseczkach i być zamkniętym w domu. Nauczyłem się, by oszczędzać pieniądze i być przygotowanym na trudne momenty.
Czego dowiedział się Pan o sobie w ostatnich miesiącach?
W kontekście pandemii i tego, co ogólnie dzieje się na świecie, uświadomiłem sobie, jak świat staje się niebezpieczny i zagadkowy. Nie wiadomo, komu wierzyć. Pojawiają się Fake newsy, prawicowi eksterniści... To wszystko powoduje, że zastanawiamy się, jaki świat szykujemy dla naszych dzieci.
Pandemia dała mi też dużo do myślenia na temat tego, w jaki sposób podchodzimy do naszej Planety, jak źle ją traktujemy, a to jest przecież nasza Mama. Trzeba o nią dbać i się o nią troszczyć.
A to, co mówią na ten temat politycy w Polsce i na świecie.... Powiem jedynie tyle, że są to ludzie na nieodpowiednich miejscach, którzy nie interesują się przyszłością Ziemi, a w konsekwencji też przyszłością ludzi w dalszej perspektywie.
fot. Photo Małgorzata Wielicka
Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobi Pan, kiedy świat na dobre wróci już do normy?
Staram się być eko-terorystą, choć wiadomo, że trudno jest dzisiaj nie jeździć samochodem, czy żyć w szałasie. (Śmiech.) Moją konsumpcję staram się ograniczyć na tyle, ile można. Tłumaczę dzieciom, że trzeba zakręcać wodę podczas mycia zębów. Takie małe rzeczy. Wiem, że od tego może świat się nie zmieni, ale czuję, że chociaż ja coś robię.
Kilka dni temu premierę miał film "Wieleżyński - Alchemik ze Lwowa" w reżyserii Mariusza Bonaszewskiego. Co opowie Pan o kulisach powstania tej produkcji i swojej roli?
Do pracy nad filmem "Wieleżyński - Alchemik ze Lwowa" zaprosił mnie Mariusz Bonaszewski. Z Mariuszem znamy się dobrze, pracowaliśmy razem w Teatrze oraz przy innych projektach. Pamiętam, że wtedy spotkaliśmy się na planie serialu "Chyłka". Przyszedł do mnie i stwierdził, że ja mógłbym zagrać w tym filmie. Mimo tego, że Wieleżyński był wielkim facetem, a ja taki nie jestem, ale kamerą można wiele oszukać.
Trzeba pomyśleć też o charakterze.
fot. Photo Małgorzata Wielicka
Co Pana łączy z Wieleżyńskim?
Oboje do końca oddajemy się pasji.
Przy okazji tego projektu chciałem popracować z Mariuszem, ponieważ bardzo go cenię. Uważam, że jest jednym z najlepszych aktorów-rzemieślników w naszym kraju. Chciałem zobaczyć jak to będzie, kiedy będzie mnie reżyserował. Okazało się, że bardzo na tym skorzystałem, że się rozumieliśmy podczas pracy na planie.
Przyznam, że wcześniej nie miałem pojęcia, kim jest Wieleżyński. Czytałem jego listy. To nieprawdopodobna postać, o której warto było film nakręcić.
To krótka forma, ale wiem, że szykuje się także film długometrażowy o jego losach.
Proszę sprecyzować najbliższe plany zawodowe.
Dostałem scenariusz bardzo ciekawego filmu, ale nie mogę nic więcej zdradzić na ten temat. Powiem tylko, że pisali go ludzie, których bardzo cenię i lubię. Bardzo się cieszę, że będę miał okazję z nimi popracować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz