niedziela, 4 lipca 2021

Tomasz Karolak: "Moją misją jest dawanie ludziom uśmiechu i dobrej energii"

 Tomasz Karolak: "Moją misją jest dawanie ludziom uśmiechu i dobrej energii"











fot. zdjęcie z archiwum prasowego 

12 czerwca 2021 roku w Wiśle odbył się 18. Bieg po Nowe Życie. Miałam przyjemność rozmawiać z Tomaszem Karolakiem, jednym z najbardziej znanych i charakterystycznych aktorów.

Rozmawiamy o Biegu po Nowe Życie, idei transplantacji i transplantologii, ale też o kultowych "Listach do M.", filmie "Banksterzy" i serialu "Kuchnia",  opartym na licencji rosyjskiego serialu, emitowanego w STS, który w Polsacie zadebiutuje już we wrześniu.

Spotykamy się na 18. Biegu po Nowe Życie w Wiśle. To pierwsza tak duża impreza od czasu pandemii. Jak wrażenia?

To rekreacyjny bieg, nie ma tu ciężkich przepraw, jeżeli chodzi o trasę, którą mamy do pokonania. Każda inicjatywa jednoczenia się wokół szczytnej idei jest ważna, szczególnie w Polsce, ale też w Europie i na świecie. 

Symboliczny wymiar tego wydarzenia, które promuje ideę transplantacji i transplantologii jest niezwykle istotny. Trzeba sobie uświadomić, że życie mamy tylko jedno, ale możemy wspomóc tych, którzy będą tego potrzebowali. Nie myślimy o tym na co dzień, ale tylko wtedy, kiedy temat bezpośrednio nas dotyczy lub jesteśmy świadkami wypadku. Tymczasem warto mieć taką ideę w świadomości, bo być może przyjdzie taki czas, że to my będziemy potrzebować pomocy lub będziemy mogli uratować czyjeś życie. 

Moim zdaniem udział osób publicznych w całym wydarzeniu bardzo pomaga w budowaniu świadomości, jak ważnym tematem jest transplantacja i tranpslanotologia. Zgodzi się Pan z tym stwierdzeniem?

Oczywiście, że tak. Zjechały się tutaj osoby, które są bardzo uznane w swoich dziedzinach. Mam na myśli profesorów i doktorów medycyny, ale mówię też o ludziach mediów - dziennikarzach, aktorach, piosenkarzach. To ludzie, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. Nie spoczywają na laurach. Cały czas wadzą się z tym życiem, poszukują odpowiedzi na wiele pytań. 

To super impreza, która nie jest tylko celebryckim spędem znanych twarzy. 

Jak dowiedział się Pan o całej inicjatywie?

Byłem uczestnikiem pierwszej warszawskiej edycji tej imprezy. Moja córeczka, która miała wtedy trzy latka, pokonała ze mną ten dystans na barana, a dziś pokonała ze mną ten dystans czternastoletnia, młoda kobieta, więc mam z tym wydarzeniem też rodzinne wspomnienia. (Śmiech.)























fot. Bieg po Nowe Życie / Facebook - Tomasz Karolak na trasie BPNŻ w Wiśle 12 czerwca 2021 roku


Mimo tego, że ponad rok temu świat zatrzymał się z dnia na dzień, Pan na brak pracy nie narzekał. 1 lutego premierę miała czwarta część "Listów do M". Jak na przestrzeni tych czterech części zmieniał się Mel? Jako widz zauważam ogromną przemianę. 

To kwestia tego, co piszą scenarzyści, którzy znają nas doskonale i obserwują nas też w prywatnym życiu. Wydaje mi się, że scenarzyści boją się troszkę pogłębić jego postać i sprowadzić go ku wielkiej, romantycznej miłości, bo przestałby wtedy być postacią komediową. 

Jeśli powstanie kolejna część filmu "Listy do M.", to Mel będzie musiał się zmienić, ponieważ nawet ja nie będę go już potrafił grać tak, jak kiedyś. Ja też się zmieniłem. Mam pięćdziesiąt lat. Kiedy zaczynaliśmy przygodę z tym filmem, byłem czterdziestolatkiem. Nie mówię tu tylko o różnicy wieku, ale też o ogromnej zmianie, która zachodzi w świadomości aktora. 

Za co najbardziej polubił Pan Mela?

To ja z czasów studenckich. Byłem Mikołajem, który miał problemy finansowe. (Śmiech.) W Teatrze zarabiałem czterysta złotych, więc musiałem sobie jakoś dorobić. W okresie świąteczno - sylwestrowym ja byłem Mikołajem, a moja ówczesna narzeczona była Śnieżynką. Film "Listy do M." jest po części opowieścią o moim życiu. 

Co uważa Pan za największy sukces tego filmu? 

Wypracował swój styl. Trudno nam teraz wyobrazić sobie Święta bez tego filmu, choć premiera czwartej części miała swoją premierę dopiero w lutym. 

To film, który podobnie jak "Kevin sam w domu" ma swoje tradycyjne miejsce w ramówce. 

Moją misją jest dawanie ludziom uśmiechu i dobrej energii. Jestem aktorem, który kocha grać w komediach. Kiedy chociażby na stacji benzynowej spotykam kogoś, kto mówi mi, że dzięki naszemu przypadkowemu spotkaniu będzie miał fajniejszy dzień, dla mnie jako dla aktora, jest to największe wyróżnienie. Nie żadne nagrody filmowe, ale świadomość, że ktoś dzięki mnie się uśmiecha. Kiedy w wieku pięćdziesięciu lat to sobie uświadomiłem, zacząłem być szczęśliwym człowiekiem. 

16 października premierę mieli "Banksterzy", gdzie wciela się Pan w rolę Adama Gorawskiego, prezesa zarządu "Polskiego Banku", szefa Karoliny. To pierwszy film o kredycie we frankach szwajcarskich. Określony jest jako historia, której boją się banki. Czy rzeczywiście ten film obnaża kulisy takich machlojek?
























fot. okładka książki "Banksterzy" autorstwa Adama Guza

Nie jest do końca tak, że banki boją się tego filmu, ale rzeczywiście, pokazał pewien rodzaj ogromnego państwowego przekrętu. 

Wcielam się w rolę jednego z Frankowiczów, który również dał się na to nabrać. Bank, który dał kredyt Adamowi, nagle został wchłonięty przez inny bank.

Film "Banksterzy" jest pierwszą próbą pokazania w mediach problemu, który dotyczy paru milionów ludzi. 

Wcielam się w negatywną postać, która jest inna, niż moje emploi, ale uważam, że warto było stworzyć ten film i poruszyć temat, który w Polsce jest cały czas aktualny.

Jak zniósł Pan izolację?

Izolację zniosłem doskonale. Jestem wdzięczny, że pracowałem.

We wrześniu na ekranach Polsatu zadebiutuje serial "Kuchnia", oparty na licencji rosyjskiego serialu, emitowanego w STS. Po pierwszych kolaudacjach w Polsacie spotykam się z opiniami, że wyszła nam wyśmienita komedia. Widzowie już wkrótce będą mogli to ocenić. Zapraszam do oglądania. 

Na rok przed pandemią znalazłem swoje miejsce na wsi pod Warszawą. To właśnie tam razem z dziećmi spędzaliśmy czas lockdownu. Mieliśmy przestrzeń dookoła. Cisza, spokój, kawałek lasu. To nas uratowało, dzięki temu nie oszaleliśmy. (Śmiech.)  

Czego dowiedział się Pan o sobie w ostatnich miesiącach?

Dowiedziałem się o sobie, że uwielbiam spędzać czas z rodziną. Od lat byłem w biegu. Czas spędzałem na planie, dużo grałem. 

Kiedy świat zatrzymał się z dnia na dzień, spędzałem całe dnie z najbliższymi. Dla niektórych coś takiego okazało się bardzo trudne, a dla mnie było to czymś fenomenalnym. Tak, jak już wspominałem, na BPNŻ przyjechałem z córką, a tydzień temu byłem na męskim wyjeździe z synem. Wkrótce wyjedziemy gdzieś całą rodziną. Dla mnie te chwile są najważniejsze. Tego właśnie nauczył mnie czas pandemii. 

Jaki wpływ na Pana pracę miała pandemia?

Miałem to szczęście, że w trakcie pandemii pracowałem. 

W produkcji są obecnie trzy filmy z Pana udziałem. Mowa o "Szczęścia chodzą parami", "The End", "To musi być miłość". Rola, w którym z tych filmów okazała się dla Pana największym wyzwaniem?

Największym wyzwaniem jest dla mnie rola w filmie "The End" w reżyserii Tomasza Mandesa. To bardzo mocny film, który zdradza, czym jest środowisko showbiznesowe w Polsce. Nie będzie przyjemny dla wielu postaw. 

Opowiada o grupie celebrytów, biorących udział w pewnym telewizyjno - internetowym show, które obnaża ich prawdziwe emocje. To show, kreowane przez sztuczną inteligencję, która została powołana do tego, by tę grę prowadzić. Automat towarzyszy nam coraz częściej w codziennym życiu. Ma to miejsce na przykład wtedy, kiedy dzwonimy do banku.



















fot. Bieg po Nowe Życie / Facebook

Czy to właśnie na premierę filmu "The End" najbardziej Pan czeka?

Tak. To film nowatorsko nakręcony. Do tej pory w Polsce nie było takiego obrazu.  Czekam na niego. Premiera odbędzie się 20 sierpnia. 

W produkcji jest także film "To musi być miłość". 

W "To musi być miłość" gram z Małogsią Kożuchowską, Janem Englertem i Małgosią Zajączkowską oraz z czeskim aktorem, Vojtěchem Babistą. To film wyprodukowany przez Polsat i Akson Studio. Na ekranach kin pojawi się w okresie Świąt. To fajna propozycja świątecznego kina familijnego. To trochę inna produkcja od kultowych "Listów do M.", ale też warto to zobaczyć. 

Jak wyglądają Pana plany filmowe na czas wakacji?

W czasie wakacji będę skupiać się na Teatrze, który nareszcie ruszył. W Imce ruszamy z pełnym repertuarem, będzie też kilka premier. Wyjeżdżam też w trasę koncertową z moim zespołem Pączki w Tłuszczu. 

We wrześniu rozpocznę zdjęcia do drugiej części filmu "Porady na zdrady". W listopadzie zaczynam zdjęcia do drugiego sezonu serialu "Kuchnia" o którym już wspominałem i uważam, że może okazać się wielkim hitem Polsatu. 

Co będzie pierwszą rzeczą, którą zrobi Pan, kiedy świat na dobre wróci do normy?

Wyjadę z moją córką do Londynu. To będzie pierwsza rzecz, którą zrobię. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz