Borys Wiciński: "CZARNY MŁYN powinien uczyć tolerancji, tak widz powinien go odebrać"
fot. zdjęcie nadesłane
Z Borysem Wicińskim spotkałam się w Warszawie.
Rozmawiamy o dubbingu, wspominamy jego przygodę na planie serialu "W rytmie serca".
Rozmawiamy też o filmie "Czarny młyn", który miał swoją premierę kinową 27 sierpnia. To kino społeczne, które każdy zobaczyć powinien.
Masz dopiero 14 lat, a już możesz się pochwalić swoimi licznymi osiągnięciami w aktorstwie i dubbingu. W warszawskich teatrach grasz, odkąd skończyłeś trzy lata. Czy pamiętasz swoją pierwszą poważną rolę teatralną? Ile miałeś lat? W jakiej sztuce zagrałeś?
Moją pierwszą, dużą rolą teatralną był tytułowy Mały Książe w Teatrze Muzycznym ROMA. Moja przygoda w tym miejscu zaczęła się, kiedy miałem siedem lat, chodziłem wtedy do pierwszej klasy.
Przyjmując, że grasz od trzeciego roku życia, można chyba stwierdzić, że zainteresowanie tym zawodem przejawiałeś od najmłodszych lat, prawda? (Śmiech.)
Tak, z pewnością. (Śmiech.)
Mam wrażenie, że wybranie przez Ciebie tej drogi jest tak trochę konsekwencją tego, że Twój brat, Iwo, też zajmuje się aktorstwem?
Na pewno. Nasza historia z aktorstwem zaczęła się od tego, że mój brat zapytał kiedyś Mamy, czym jest casting. Można powiedzieć, że tak trochę poszedłem w ślady brata.
Kiedy po raz pierwszy zagraliście we wspólnym projekcie?
Pierwszy raz razem zagraliśmy w Teatrze Syrena, w przedstawieniu "Królowa Śniegu". Ja grałem tam jeszcze jako taki mały nieboraczek. (Śmiech.) Biegałem po scenie, a mój brat grał rolę Kaja. Była to nasza pierwsza wspólna przygoda.
W filmie "Czarny młyn", który miał swoją wyczekiwaną premierę 27 sierpnia, można zobaczyć Was obu. Gracie kolegów z podwórka.
To, że jesteśmy w życiu codziennym braćmi, jest na pewno dużym ułatwieniem, ponieważ możemy sobie pozwolić na trochę więcej, niż wobec kolegów. Panuje między nami większy luz. Możemy się szturchnąć, popchnąć lub po prostu powiedzieć sobie wzajemnie, co musimy poprawić, czy inaczej zagrać.
fot. zdjęcie nadesłane / na planie filmu "Czarny młyn".
Jak Wam się razem pracuje? Z rodziną dobrze tylko na zdjęciu? (Śmiech.)
Pracuje nam się bardzo dobrze. Siłą rzeczy się już znamy. (Śmiech.) Nie musimy się przed sobą krępować. A wspólne zdjęcia robimy rzadko, bo zawsze któryś z nas zepsuje je głupim wyrazem twarzy (Śmiech.)
Wspieracie się, kibicujecie sobie wzajemnie, dajecie sobie wskazówki?
Tak, na planie o dziwo czasem pomagamy sobie i aż tak nardzo się nie kłócimy. W domu nie bywa już tak różowo. (Śmiech.)
To opowieść o akceptacji i tolerancji, do której dzieci muszą dojść własną drogą. Myślisz, że ten film otworzy oczy młodzieży i nauczy ich właśnie tolerancji, akceptacji i otwartości na inność?
Mam taką nadzieję. Ten film powinien uczyć tolerancji, tak widz powinien go odebrać. Jest też o przyjaźni, miłości i przemianie.
Jak zachęciłbyś widzów, aby zobaczyli Wasz film? Co według Ciebie jest gwarantem jego sukcesu?
“Czarny Młyn” to przepiekne zdjęcia, świetna muzyka, ale przede wszystkim wzruszająca historia z ważnym przesłaniem. Warto zobaczyć i zrozumieć ten film. Pod jego wpływem można zmienić swoje dotychczasowe nastawienie, nauczyć się rozumieć, czym jest tolerancja i zmiana, można zobaczyć, że piękno, wielką wartość i siłę można odnaleźć w każdym człowieku.
fot. zdjęcie nadesłane / Borys Wiciński na planie filmu "Czarny młyn".
Czy Ty, od czasu pandemii byłeś już w kinie? Co zobaczyłeś? Nie wliczajmy teraz "Czarnego Młyna". (Śmiech.)
(Śmiech.) Były pojedyncze filmy na które chodziłem, ale było ich jedynie kilka.
Kolejnym Waszym wspólnym projektem jest seria reklam Cyfrowego Polsatu, które realizujecie od dwóch lat. Czym różni się praca na planie filmu, czy serialu, od pracy na planie reklamy?
Na planie reklamy wszystko przebiega o wiele szybciej, niż na planie filmu, czy serialu. Mamy do dyspozycji cały story board i ściśle się go trzymamy. Na planie filmu i serialu już podczas nagrywania zmienia się wiele rzeczy.
Która z dotychczas zrealizowanych reklam Cyfrowego Polsatu jest Twóją ulubioną i dlaczego?
(Śmiech.) To trudne pytanie, bo było ich naprawdę sporo. Moją ulubioną jest jedna z najnowszych reklam, gdzie przechodząc przez drzwi od domu, przechodziliśmy w świat bajek, filmów i seriali.
Nie sposób pominąć również serialu "W rytmie serca", gdzie w latach 2017-2020 wcielałeś się w rolę Grzesia Biernackiego. Jak wspominasz pracę na planie serialu?
Pracę w serialu "W rytmie serca" wspominam bardzo dobrze. Poznałem tam wielu świetnych aktorów, na planie była cudowna, rodzinna, wręcz domowa atmosfera.
Pracowałeś m.in z Basią Kurdej - Szatan i Mateuszem Damięckim. Czy macie jeszcze kontakt?
Kontakt mamy nikły, ale czasami się widujemy. Z Basią spotykam się czasami w studio dubbingowym.
Realizacja serialu została przerwana m.in ze względu na pandemię koronawirusa. Jest jeszcze szansa, że wrócicie na ekrany?
Pewnie jest jakaś szansa, ponieważ serial skończył się bardzo nietypowo. Sam nie wiem, czy powróci na ekrany, ale mam szczerą nadzieję, że kiedyś tak.
Intensywnie pracujesz w dubbingu oraz przy wielu słuchowiskach. Co Ci się najbardziej w tym podoba?
To praca z cudownymi reżyserami. Poznaję swoje postaci i wiem już, jak zachować się w takiej, czy innej sytuacji.
Czy samo mówienie jest trudniejsze od gry przed kamerą?
Uważam, że jest łatwiejsze, ponieważ nie muszę grać ciałem, a jedynie głosem.
Czy tu trochę inaczej wygląda praca z emocjami?
Kiedy gram na planie, emocje wyrażam ciałem. W słuchowisku, czy dubbingu wszystko muszę robić głosem.
Kto przygotowuje Cię do ról w dubbingu?
Nie mam spotkań przygotowawczych. Po prostu wchodzę do studia, dowiaduję się co to za film, czy rola i...mówię.
Czy jest jakaś postać, która chciałbyś, aby przemówiła Twoim głosem?
W chwili obecnej mało oglądam telewizję i nie mam chyba takiej jednej postaci, którą chciałbym stworzyć swoim własnym głosem. No, może Morty’ego z serialu „Rick and Morty“ (Smiech.)
Już wkrótce rozpoczeniesz prace nad swoim kolejnym projektem teatralnym. Opowiedz coś więcej.
Jest to mini-spektakl, który będzie trwał ok. trzydzieści minut. Jest stworzony przez jednego ze studentów Akademii Teatralnej. Gramy w trójkę. Dopiero rozpocząłem tę przygodę.
Najbliższe plany.
Na plany zawodowe mam jeszcze czas. (Śmiech.) Chociaż... hmmm... szykuje się nowa przygoda na planie serialu, ale na razie cicho sza! Nie zapeszajmy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz