Beata Fido: "Jestem osobą pozytywnie nastawioną do ludzi i świata. Taka się urodziłam. Staram się pielęgnować w sobie te cechy, które ułatwiają życie"
fot. zdjęcie nadesłane / archiwum prywatne
Z Beatą Fido spotkałam się w Warszawie.
Rozmawiamy o serialu "Leśniczówka" i "Komisarz Aleks". W serialu o czworonożnym psim detektywie wciela się w rolę policjantki, profilerki. "Strzelanie na pewno sprawia przyjemność, ale w brew pozorom, nie jest takim prostym zadaniem. Fachowiec od razu odróżni, że ktoś źle trzyma pistolet, źle składa się do strzału. O tym decydują detale" - mówi aktorka.
Poruszamy też temat predyspozycji, które sprawiają, że często obsadzana jest w rolach lekarzy. Nie przechodzimy też obojętnie obok pozytywnego nastawienia do życia, którym aktorka wręcz emanuje.
Ponad rok temu świat zatrzymał się z dnia na dzień. Wszystko spowodowane jest oczywiście pandemią koronawirusa. Jak zniosła Pani izolację?
Czas izolacji zniosłam zaskakująco dobrze. Nie spodziewałam się, że tak dobrze od strony psychicznej sobie z tym poradzę. Wykorzystałam go dla rodziny. Wydaje mi się, że tego czasu na bycie z rodziną i poświęcenie go najprostszym życiowym sprawom, na codzień ciągle nam brakuje, a ponieważ pandemia wszystkich nas zaskoczyła i zmusiła do ograniczenia aktywności zawodowej, to czułam się usprawiedliwiona, z pożytkiem dla najbliższych.
Czego nauczył Panią ten czas?
Potwierdził to, czego uczę się przez ostatnie lata, czyli, by docenić to, co się ma i korzystać z chwili, która jest teraz. Trzeba umieć cieszyć się tym, co jest. Warto stawiać sobie cele i wymagania oraz oczekiwać od siebie najwięcej, ile się da, ale trzeba patrzeć na to, co nas otacza.
Czego dowiedziała się Pani o sobie w ostatnich miesiącach?
Ciekawe pytanie. (Śmiech.)
Dowiedziałam się, że powinnam zajmować się tym, czego naprawdę pragnę. A także że to, co robię, jest właśnie tym, co chcę robić, a nie tym, co muszę. To jest bardzo ważne i daje specyficzny komfort w działaniu i w dokonywaniu pewnych wyborów.
Już na pierwszy rzut oka sprawia Pani wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Czy taka postawa pomaga w dzisiejszej niełatwej dla nas wszystkich rzeczywistości?
Tak. Nie wiem dokładnie, z czego wynika moje pozytywne nastawienie i otwartość do ludzi. Wydaje mi się, że taka byłam od zawsze. Staram się pielęgnować w sobie te cechy, które ułatwiają życie.
Jakie to cechy?
Praca nad sobą, praca nad charakterem, dobre relacje z ludźmi. Nie warto zaprzątać sobie głowy rzeczami, na które nie mamy wpływu, chociaż na pewno jest ich mnóstwo.
Trzeba pogodzić się z tym, że zawsze pojawiać się będą w naszym życiu trudne chwile, czy kłopoty. Każdy je ma. Sposób, w jaki rozwiązywałam problemy trzydzieści lat temu zapewne jest inny, niż ten, w jaki podchodzę do nich teraz.
fot. "W krainie baśni", zdjęcie nadesłane
Gra Pani w dwóch czołowych serialach ramówki TVP - "Komisarz Alex" oraz "Leśniczówka". W "Komisarzu Alexie" od 2016 roku wciela się Pani w nadkomisarz Martę Grabską. Jak w kilku słowach opisałaby Pani przemianę, którą przeszła na przestrzeni sezonów?
Z racji tego, że wchodziłam w zespół, który był już w jakiś sposób uformowany, przyszłam z entuzjazmem, ale też z pewnym szacunkiem, respektem i ostrożnością, chociaż niektóre koleżanki czy koledzy wchodzą do takich produkcjibrawurowo, czego można jedynie pozazdrościć. (Śmiech.)
Starałam się odnaleźć dla siebie miejsce, które nie zaburzyłoby pewnej harmonii, czy pewnych relacji. Myślę, że na przestrzeni tych kilku lat moja postać troszeczkę dojrzała, jest bardziej swobodna w wyrażaniu siebie.
Gram policjantkę profilerkę. Jej zadaniem jest zarysować profil poszukiwanej osoby. Dobrze czuję się grając postaci, gdzie pojawia się wątek psychologiczny. Zależy mi na tym, by Marta nie była sztywniarą zza Oceanu. Z sezonu na sezon widać, jak ona się zgrywa z całym zespołem.
Nabycie jakich umiejętności okazało się dla Pani konieczne, by mógła wiarygodnie wcielać się w swoją postać?
Przydała mi się sprawność fizyczna.
Jak pracuje Pani nad sprawnością fizyczną?
Powiedziałabym nieprawdę, gdybym stwierdziła, że się za siebie wzięłam, ale to mój plan. (Śmiech.)
Kiedy mieszkałam jeszcze w Stanach Zjednoczonych i byłam bardzo młodą osobą, byłam bardzo aktywna fizycznie. Codziennie uprawiałam jakiś sport, który można było praktykować w mieście. Chodziłam na fitness, aerobik, zajęcia taneczne. Na potrzeby własne przez rok uczyłam się boksować, kopać worek. To było fantastyczne. Dziś to procentuje.
Czy uzyskana sprawność fizyczna pomaga Pani na planie?
Aktor musi być świadomy swojego ciała. Niezależnie od tego, czy jest mały, drobny, szczupły, czy ma nadwagę, musi zarządzać swoim ciałem, bo gra całym sobą. Nasze ciało jest bardzo wyrazistym narzędziem pracy, więc im lepiej nim władamy, tym nasza praca jest bardziej komunikatywna. Sprawność fizyczna w przypadku roli Marty jest na pewno niezbędna.
Na większy komfort może sobie pozwolić nasz komendant, czyli Zbyszek Lesień, (mam nadzieję, że nie obrazi się za to, co tu powiem, (Śmiech.) ale on również czasem uczestniczy w różnych akcjach łapania przestępców, ale nie jest to zbyt częste i nie jest tak eksploatowany fizycznie.
Przydaje się też pewien rys, który zawsze w większości moich ról jest potrzebny, a mam tu na myśli dbałość o wiarygodność psychologiczną. Uważam, że w przypadku Marty, która jest profierką, jest to bardzo przydatne.
fot. Fotografia Małgorzata Wielicka
Które czynności policyjne sprawiają Pani największą frajdę, a które największą trudność? Podobno strzelanie i prowadzenie dochodzeń daje najwięcej satysfakcji. (Śmiech.)
Strzelanie jest interesujące.
Pani jest raczej pacyfistką?
Kiedy mój syn był malutki, podjęłam decyzję, że nie będzie się bawił bronią, ale życie szybko to zweryfikowało, bo wszyscy jego koledzy biegali z różnymi pistoletami. Biorąc pod uwagę nasze realia, myślę, że to jest przydatne i w tym, że ktoś dobrze posługuje się bronią, nie ma nic złego. Żyjemy w takich czasach, kiedy powinniśmy się z bronią psychicznie oswoić.
Strzelanie na pewno sprawia przyjemność, ale w brew pozorom, nie jest takim prostym zadaniem. Fachowiec od razu odróżni, że ktoś źle trzyma pistolet, źle składa się do strzału. O tym decydują detale.
Nie jestem aż taką perfekcjonistką, ale pracuję nad tym, by mój margines błędu był coraz mniejszy. Staram się wykonywać wszystkie czynności dobrze i wiarygodnie. Podsumowując – z jednej strony posługiwanie się bronią jest frajdą, a z drugiej strony stawia pewien próg trudności.
W czym upatruje Pani największy sukces serialu?
Mamy fantastyczną gwiazdę, czyli psa, którego wszyscy kochają. Uważam, że (bez urazy dla kolegów), jesteśmy pewnego rodzaju tłem dla Niego. To on jest fantastycznym komisarzem, który rozwiązuje wszystkie zagadki i od razu wszystko wie. (Śmiech.)
Do tej pory mieliśmy trzech psich komisarzy – Rockiego, Iwo i Wafla, a teraz do naszego teamu dołączył czwarty piesek.
Seriale kryminalne, podobnie jak seriale medyczne, są tymi najbardziej lubianymi przez widzów. Jak Pani myśli, z czego to wynika?
Wynika to z opowiadanych historii. Dużo się dzieje, jest pewne napięcie emocjonalne, które widzów ciekawi i wciąga. Większość tych opowieści dobrze się kończy. Jest jakaś koda, jakaś otucha dla widza.
Jakie seriale kryminalne najbardziej Pani lubi? Czy ogląda je również dlatego, by czerpać inspiracje do kreowania postaci Marty?
Nie oglądam ich dlatego, by czerpać inspirację. Robię to raczej z ciekawości. Myślę, że dobrze jest zobaczyć pracę kolegów, czy to z Polski, czy moich kolegów z Hollywood, z czasów gdy mieszkałam i pracowałam w Stanach. Ci drudzy mają do dyspozycji trochę większe budżety a okres przygotowawczy, który jest z reguły kluczowy, jest dłuższy, umożliwia staranniejsze przygotowanie do roli. Kiedy oglądam wywiady z aktorami z całego świata, którzy mówią, że mieli do dyspozycji najlepszego trenera i mogli mieć go tylko na własne potrzeby przez pół roku, to im zazdroszczę. Też bym tak chciała. (Śmiech.)
Korzysta Pani z platform streamingowych? Jakich?
Korzystam z Netflixa.
Zdarza mi się także używać platformy WOW, na której jest wiele ciekawych programów. To początkujący serwis streamingowy. W chwili obecnej jest jakiś istny wysyp, pojawia ich się bardzo dużo i mocnokonkurują ze sobą o widza. Ciekawe, czy ten rynek zmieni się na tyle, że telewizja, którą znamy, będzie zredukowana do minimum. Wszystko przesuwa się w kierunku platform. Nasz tryb życia, sposób pracy, determinuje to, że chcemy oglądać filmy, czy seriale wtedy, kiedy mamy na to czas i ochotę, a nie wtedy, kiedy jest akurat emisja.
Do obsady "Leśniczówki" dołączyła Pani w 29 odcinku. Jak wspomina Pani swoje początki w tym serialu?
Bardzo dobrze. Komfort wchodzenia w ten projekt był troszeczkę inny, ponieważ był to nowy serial.
W "Leśniczówce" gram lekarkę. Przyznam, że w takiej roli byłam obsadzana już wielokrotnie. Ostatnio na planie próbowaliśmy to zliczyć, ale nam się nie udało. (Śmiech.)
Z czego to wynika, że tak często jest Pani obsadza w roli lekarza?
Być może miałam iść na medycynę. (Śmiech.) Może to jakiś znak od losu.
To bardzo ciekawe role. Zawód lekarza, to zawód zaufania publicznego, bo przecież lekarz, nie tylko reperuje nasze zdrowie, ale czasem też ratuje nasze życie.
fot. Fotografia Małgorzata Wielicka
Jednym z takich przełomowych momentów w życiu Magdy i Jacka, było na pewno adoptowanie Pati, (w tej roli Ala Warchocka, przyp. red.) Jak pracuje się z dzieckiem na planie? Widać, że prywatnie też bardzo się lubicie.
To prawda, bardzo się lubimy. Ala jest uroczą dziewczynką, bardzo inteligentną i bardzo zdolną, młodą aktorką.
Myślę, że wszyscy na planie potwierdzą, że praca z Alą jest niezwykle przyjemna. Z dużym podziwem i pewnego rodzaju zaskoczeniem, zauważam, że Ala tak dobrze radzi sobie z zadaniami aktorskimi, jest tak subordynowana i mam wrażenie, że jest to dla niej bardzo komfortowa sytuacja. Nie wiąże się to dla niej z żadnym stresem, dyskmofortem. Dobrze radzi sobie podczas konsultacji z reżysrem.
Macie za sobą bardzo trudne sceny...
Tak, to prawda.
Informacja o jednym z najmocniejszych wątków bieżącego sezonu w mediach pojawiła się już w czerwcu, ale zanim dojdzie do tej tragedii, która na pewno zmieni życie rodziny Mądrasiuków, to jeszcze bardzo wiele się wydarzy. W życiu Magdy pojawi się Oskar. (w tej roli Szymon Kuśmider, przyp. red.)
W nowym sezonie kontynuowany będzie wątek uzależnienia Pati od telefonu komórkowego. To bardzo powszechny problem wśród młodzieży w dzisiejszych czasach. Czy można jakoś temu zapobiec?
(Śmiech.) Dobre pytanie. Nie wiem, czy zabranie telefonu nastolatce, to dobry pomysł. Wszyscy przyzwyczailiśmy się już do tego, że jest znacznym ułatwieniem komunikacji. Żyje się szybciej, więc komunikacja też jest szybsza. Możliwość gromadzenia aplikacji i korzystanie ze wszystkich ich funkcji, jest bardzo wygodne.
Dzieci szybciej się uzależniają, niż osoby dorosłe. Styl życia jest bardzo ważny. My swoim przykładem możemy pokaywać młodzieży, że życie z telefonem jest możliwe, ale w takim stopniu, byśmy mieli to pod kontrolą. Tak samo jest z innymi przyjemnościami. Co komu wygodnie, byle bez przesady.
Zdarza się Pani oglądać serial? Lubi Pani oglądać siebie na ekranie, czy tak, jak większość aktorów, ma tendencję do myślenia o poprawkach?
Podobnie jak większość, ja również myślę o poprawkach. Bardzo często towarzyszy mi myśl, że mogłam zagrać coś nieco inaczej. Chociaż mówi się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Trzeba się nauczyć też to akceptować i kiedy coś jest dobre, uspokoić się. Nie zawsze warto być perfekcjonistą, bo to czasami przeszkadza w życiu.
Oglądam siebie przede wszystkim po to, by zobaczyć, czy mój zamysł się sprawdził. Traktuję to z dużą rezerwą.
Zaimponował mi kiedyś Johnny Depp, którego wywiad widziałam parę lat temu. Powiedział, że on siebie w ogóle nigdy nie oglądał i nigdy nie był w kinie na swoim filmie. Nie wiem, czy to jest prawda, ale pamiętam, że takie słowa padły.
Zastanawia się Pani czasami, jak by się zachowała w danej scenie, gdyby była na miejscu swoich kolegów?
Raczej nie. Uważam, że każdy aktor, czy twórca, powinien mieć taką swobodę działania, by nie wchodzić sobie w kompetencje. Od dawania wskazówek jest reżyser. Ja staram się unikać takich dywagacji, mnie one nie służą. Chyba, że pojawia się konretna prośba o rozmowę, czy konfrontację.
Jest Pani bardzo aktywna na swoim profilu na Instagramie. Jakimi treściami lubi się Pani dzielić?
Swoją przygodę z Instagramem zaczęłam dopiero kilka miesięcy temu. Po wielu latach pewnego rodzaju negacji, uznałam założenie profilu na Instagramie oraz Facebooku za konieczne. Dojrzałam do tego dopiero niedawno. Do mediów społecznościowych mam niejednoznaczny stosunek. Doceniam ich wagę. Podziwiam kolegów i koleżanki, którzy doskonale tam sobie radzą. Dobrze wykorzystane media społecznościowe mogą być walorem. Ja nie łączę życia prywatnego z pracą. Jeżeli mogłabym opowiadać tam jedynie o pracy, to podejrzewam, że mogłabym ględzić godzinami, natomiast o życiu prywatnym nie mówię. Nie wiem, czy jest ciekawe, każdy ma swoje.
Czego poszukuje Pani w sieci?
(Śmiech.) Kolejne ciekawe pytanie. Sprawdzam maile, ponieważ w ten sposób otrzymuję propozycje zawodowe oraz zaproszenia na wywiady. (Śmiech.) Poszukuję informacji z różnych dziedzin. Ostatnio Szymon zaimponował mi na planie, ponieważ powiedział, że śledzi kurs złota. Może ja też powinnam? (Śmiech.)
Częstym zjawiskiem, które pojawia się w sieci, jest niestety, hejt. Mierzy się Pani z nim czasem? Jak temu zaradzić?
Mierzę się. Nie wiem, czy można z nim walczyć. Już samo to słowo zakłada jakąś agresję. Hejt jest wynikiem zubożenia relacji międzyludzkich oraz natłoku informacji, które śledzimy. Kilka lat temu ludzie pielęgnowali w sobie te cechy, które czyniły ich ludźmi bardziej szlachetnymi. To zjawisko dramatyczne i szalenie dotkliwe. Jego konsekwencje mogą być tragiczne w skutkach.
Najbliższe plany.
Mam nadzieję, że uda nam się kontynuować "Leśniczówkę". Rozpoczynamy zdjęcia do kolejnej transzy "Komisarza Aleksa", więc muszę popracować nad kondycją fizyczną, tężyzną i przeczytać więcej książek.
Cieszę się tym, co jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz