Tomasz Włosok: "W kinie stawiam na otwartość"
fot. zdjęcie nadesłane
Z Tomkiem Włosokiem spotkałam się podczas 21. Kino na Granicy w Cieszynie. Rozmawiamy o filmie "KRAJ", o tym, co wyprowadza nas wszystkich z równowagi, ale też o sile kina i samego festiwalu.
Jesteś stałym bywalcem festiwalu "Kino na granicy". Co sprawia, że tak chętnie wracasz do Cieszyna?
Wracam tak chętnie do Cieszyna, ponieważ pochodzę z Cisownicy. Kiedy mam możliwość pojawienia się tu pod jakimkolwiek pretekstem, zawsze przyjeżdżam. (Śmiech.)
Festiwal KNG bardzo mi przypasował. Nie odbywa się tu żaden konkurs. Przyjeżdżają tu ludzie, którzy kochają kino, chcą coś obejrzeć, poznać się i porozmawiać. Cieszyn ma swój urok. Tu wszystko się zgadza.
To jeden z najbardziej znanych w Polsce przeglądów filmowych. W jaki sposób Ty dowiedziałeś się o nim?
Na KNG jestem już po raz piąty. Zawsze śledzę, kiedy zaczną pojawiać się informacje na temat festiwalu. Kiedy pojawia się oficjalna informacja, z marszu rezerwujemy ten czas, by przypadkiem nie okazało się, że nie możemy przyjechać. Na tę edycję byłem już spakowany z pół roku temu. (Śmiech.)
Jak wraca się na takie imprezy po tak długim czasie?
Jeżeli jest większy odstęp czasu, wraca się z większą energią, większą chęcią. Chce się spotkać ludzi, którzy są tutaj stałymi bywalcami. Nie mogłem się doczekać.
KNG łączy miłośników polskiego, czeskiego i słowackiego kina. Z czym kojarzą Ci się Czechy?
Czechy kojarzą mi się ze smaženým sýrem, hranolkami i tatarskou omáčkou. (Śmiech.) Kiedy tu przyjeżdżam, staram się oglądać przede wszystkim czeskie kino. Jestem absolutnym fanem filmów autorstwa Ivana Trojana.
Jakim jesteś widzem? Czego poszukujesz w filmach?
Lubię przyglądać się bohaterom, dowiedzieć się czegoś. Zwrócić uwagę na to, co wcześniej nie było przeze mnie zauważane. Lubię się wzruszyć, nauczyć się czegoś, ale też czasami lubię dać się sponiewierać filmowo. Nie szukam konkretnej rzeczy, stawiam na otwartość. Kocham kino, więc to miejsce jest idelane dla mnie.
Czy kiedy oglądasz filmy z udziałem swoich kolegów i koleżanek, zdarza Ci się zastanawiać, jak to Ty zachowałbyś się w danej scenie?
To chyba zboczenie zawodowe. (Śmiech.) Kiedy oglądam filmy, wyobrażam sobie różne rzeczy. Kiedy grają koledzy lub artyści, których podziwiam, zawsze z tego czerpię.
Lubisz oglądać siebie na ekranie, czy wyznajesz raczej zasadę, że nie warto oglądać tego, co już się zna?
Nie znoszę. Proszę o inny zestaw pytań. (Śmiech.)
Podczas trwania festiwalu zostały wyświetlone trzy filmy z Twoim udziałem. Jeden kRAJ. Czterech reżyserów. Sześć komediodramatów. Każdy z nich sprawdza się jako oddzielna historia. Ty w noweli "Supermarket" grasz Janka. Co było największym wyzwaniem wykreowania jego postaci?
To historia, która oscyluje wokół ojca z dzieckiem, który gubi swoje dziecko w supermarkecie, a to powoduje lawinę zdarzeń. Kiedy to nagrywaliśmy, byłem na chwilę przed narodzinami mojego dziecka. To był dla mnie najważniejszy moment.
Każda z nowel prowadzi bohaterów na skraj wytrzymałości. To okazja do pokazania na ekranie całej gamy emocji, prawda? Na wywołaniu jakich emocji Ty się skupiałeś?
Przedstawiałem skrajne emocje, m.in szał. Mojemu bohaterowi zaginęła córka, która była jego największym skarbem. Pokazałem bezsilność, tu wszystko opierało się na skrajnych emocjach.
Pojawi się też "Polot". Karol, utalentowany i przedsiębiorczy 25 latek dorabia w firmie swojego ojca i prowadzi swój własny start-up. Gdy ojciec, instruktor lotnictwa, ginie w wypadku, Karol musi zmienić swoje życie, by móc utrzymać siebie i swoją mamę. Jaka jest Twoja rola w tym wszystkim?
Gram kumpla Karola. Razem postanawiamy rozkręcić ten biznes, jakim jest wybudowanie sterowca. To relacja trzech przyjaciół z podwórka, znających się od dziecka, którzy przez to, że chcieli zrobić coś wspólnie, ale mieli zupełnie inną wizję, doprowadzili do rozpadu przyaźni, która ich łączyła.
Pokazaliśmy historię przyjaźni, która przeradza się w pomysł prowadzenia wspólnego biznesu.
W nawiązaniu do filmu "Ja, Olga Hepnarova" zapytam, czy zgłębiałeś jej życiorys? Jak pracowałeś nad swoją rolą?
Nie zgłębiałem jej życiorysu. Nad tym filmem pracowałem na studiach, pojawiam się na chwilę w barze. (Śmiech.) Na potrzeby tego epizodu nie musiałem poznawać szczegółów jej historii, ale zrobiłem to później. Ciekawe, ale jednocześnie przerażające wręcz zagadnienie.
Kiedy świat się zatrzymał, Ty wystąpiłeś w serialu internetowym "Co robimy w zamknięciu" Jak Ty wykorzystałeś ten czas?
Mniej więcej tak, jak było przedstawione to w filmie, czyli wariując. (Śmiech.) Chodziłem po ścianach oraz odkryłem masę nowych pasji. (Śmiech.) Już nawet nie pamiętam, czym wszystkim się interesowałem, ale wkręciłem się w malowanie miniaturowych figurek. To bardzo relaksujące zajęcie.
Czego nauczyły Cię ostatnie miesiące?
Teraz już wiem, że w każdym momencie może wydarzyć się coś, co z dnia na dzień diametralnie zmieni życie nas wszystkich.
Najbliższe plany.
Zakończyłem zdjęcia do filmu "Nikoś", który jest kontynuacją filmu "Jak zostałem gangsterem". Opowiadamy w nim o Nikosiu Skoterczaku, który jest niby gangsterem, ale dla mnie to raczej Robin Hood albo Janosik. (Śmiech.)
Rozmowa archiwalna, z 23. Przeglądu Filmowego Kino na Granicy, sierpień 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz