niedziela, 19 czerwca 2022

Michał Rolnikci: "Kontakt z widzem jest dla mnie sensem tego zawodu"

 Michał Rolnikci: "Kontakt z widzem jest dla mnie sensem tego zawodu"





















fot. zdjęcie nadesłane

Z Michałem Rolnickim spotkałam się w Cieszynie. 

Rozmawialiśmy o spektaklu "O co Biega", narzędziach do improwizacji na scenie i przed kamerą, ale też o kontakcie z widzem i serialu "Barwy szczęścia". Nie zabrakło sentymentalnych wspomnień z początków serialu i smaczków na temat tego, co wydarzy się po wakacjach. 

Po dwóch latach przerwy, która spowodowana była sytuacją pandemiczną, na deski Teatru wróciły wyczekiwane przez widzów i aktorów Dni Teatru. Przez cały weekend zaprezentowano spektakle komediowe z  repertuaru  warszawskiego Teatru Capitol. W obliczu tego, co dzieje się obecnie na świecie, to nie jest łatwe.

Zgadzam się z tym, co zostało powiedziane.

Na Facebooku u Pani Adrianny Biedrzyńskiej przeczytałam, że choć wśród aktorów brakuje siły na to, by wchodzić na scenę z zamiarem rozśmieszenia publiczności i wywoływania śmiechu, to mimo wszystko ważne jest nawet chwilowe oderwanie się od tej trudnej rzeczywistości, zapomnienie. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Oczywiście, że tak. Ten temat cały czas pojawia się gdzieś tam z tyłu głowy. Trzeba w tym wszystkich zadbać też o siebie. Jeżeli będziemy działać tylko w jednej kwestii, to w końcu znajdziemy się pod ścianą i nie będziemy w stanie nic zrobić. By pomagać, trzeba mieć siłę.

Występujesz w jednej z najzabawniejszych światowych fars autorstwa Philipa Kinga. Mowa oczywiście o "O co biega?".  Opowiedz coś o swojej postaci.

Moja postać jest totalnie nieobliczalna, ma dwa etapy. Spektakl choć jest farsą, osadzony jest w realiach II. wojny światowej. Widz poznaje Clive'a w momencie, kiedy jest w wojsku i poszukuje swojej dawnej koleżanki, z którą przez długi czas nie miał kontaktu. Kiedy ją znajduje, zaczynają dziać się różne, nieprzewidywalne rzeczy. 

Postanawiają iść razem na drinka, co okazuje się być kiepską decyzją, ponieważ od tego momentu wszystko zaczyna się sypać i plątać. Sytuacja jest w pewnym momencie kompletnie nie do opanowania. Ludzie i zaistniałe okoliczności zaczynają się mylić. W pewnym momencie nikt nie wie, kto jest kim. Co rusz w całej tej historii zaczynają pojawiać się co raz to nowi bohaterowie. Choć jestem aktorem, często się gubię w tym wszystkim, więc szacunek dla widzów. (Śmiech.)

Czy w Twoim odczuciu komedia jest dla Was aktorów najtrudniejszym gatunkiem do grania? 

Nie, abolutnie tak nie uważam. 

Zdania w tej kwestii są podzielone. 

Jest to trudny gatunek, ale nie rozumiem tej opinii osób, które uważają go za najtrudniejszy. Nie słyszałem racjonalnych argumentów w tej kwestii.

Który z gatunków sztuk teatralnych jest zatem najtrudniejszy dla Ciebie?

Nie wartościowałbym tego w ten sposób. Jeżeli coś kosztuje mnie dużo pracy, jest w pewnym sensie wbrew mnie lub coś jest mi obce, to takie rzeczy bardzo lubię, choć są trudne. Nie dzielę tego pod względem gatunku. 

To sztuka pełna zaskakujących zwrotów akcji, w której nigdy nie wiadomo, kto jeszcze pojawi się na scenie. Ile w tej sztuce jest improwizacji?

Nie chcę się przyznawać, ale trochę jest. (Śmiech.)

Na początku prób dochodziło do takich sytuacji, kiedy mówiłem, że coś zrobiłbym nieco inaczej. Próbowałem, ale okazywało się, że się myliłem. Marcin Sławiński ustawiał to z dokładnością co do sekundy i tak musiało być. To jest szkielet, którego musimy się trzymać, by wszystko działało. W ramach tego, w pewnym momencie zaczęliśmy się bawić, bo zaufaliśmy temu, co reżyser ustawił. Niczego nie burzyliśmy, ale w ramach tego, co ustawił reżyser, wprowadzamy swoje rozwiązania. Wtedy jest najprzyjemniej, dla nas i dla widzów.

Zdarza Ci się czasem improwizować? Częściej w Teatrze, czy na planie filmowym?

To zależy. Jeśli chodzi o improwizację, w Teatrze czuję  się dużo pewniej. Wiem, jak to się robi. Wiem, kiedy mogę zacząć, kiedy muszę przestać i na ile mogę sobie pozwolić, by nie przesadzić. Mam wiedzę i narzędzia, by to robić. 

Jeżeli chodzi o kamerę, inaczej pracuje się w telewizji, a inaczej w filmie. W telewizji, siłą rzeczy trzeba improwizować. W filmie pole do improwizacji jest mniejsze. 

Czym jest dla Ciebie kontakt z widzem?

Kontakt z widzem jest dla mnie sensem tego zawodu. Nie tylko w Teatrze, ale również wtedy, kiedy jestem przed kamerą, myślę o widzu, bo wiem, że robię to dla niego.

Bezpośredni kontakt z widzem, do którego dochodzi na deskach teatralnych, jest czymś narkotycznym. Czasami mam poczucie, że wiem, jak widza pokierować. To oczywiście szlachetne i zawodowe pokierowanie, natomiast wiem, co zrobić, by widza zaskoczyć, jak przenieść jego uwagę na coś innego. 

Mam delikatną kontrolę nad widzem i powiem bez ogródek, że jest to mega przyjemne. 

Zdarza mi się, że dialog z widzem porównuję do pysznego jedzenia, ponieważ czuję się wtedy tak, jak jadłbym coś bardzo smacznego.

























fot. zdjęcie nadesłane

W kilku słowach warto porozmawiać o "Barwach szczęścia". Jak opisałbyś przemianę, którą na przestrzeni lat przeszedł Łukasz?

Mam takie wrażenie, że Łukasz co miesiąc przechodzi jakąś przemianę. (Śmiech.)

Ocena jakiegokolwiek człowieka jest najdalsza mojemu charakterowi. Nie oceniam ludzi. 

Życia Łukasza jest dość intensywne, czego nie da się ukryć. Jego życiorysem można obdzielić wiele postaci wielu seriali (Śmiech.) 

Które z dotychczasowych Jego perypetii były dla Ciebie największym wyzwaniem?

Zawsze największym wyzwaniem są te perypetie, które akurat się dzieją. Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, ponieważ zauważyłem, że kiedy myślę co poszczególnie działo się w Jego życiu, to podejście do tego i traktowanie tych jego przygód się zmienia.

Coś, do czego dochodziło w danym momencie i odbierałem to jako mega ważne i trudne, po pół roku wydaje mi się kompletnie łatwe do rozwiązania. Łukasz czasami sam  mnoży sobie problemy. 

Czy zanim trafiłeś do obsady, zdarzało Ci się oglądać serial?

Przyznam szczerze, że nie. 

Jak przez mgłę pamiętam początki tego serialu. Jeszcze nie było wtedy tak dużo seriali i telenoweli. Trochę się o tym mówiło, całe nasze środowisko zjeżdżało wtedy na castingi i zdjęcia próbne do "Barw". 

Jakie losy czekają Łukasza i jego bliskich w nowym sezonie? Premierowe odcinki już od września w TVP2. 

Przecież wiesz, że nie mogę tego zdradzać. (Śmiech.) Od kiedy Łukasz został redaktorem naczelnym "Szoku", próbuje go zmienić. Łukasz cały czas znajduje sobie nowe wyzwania.

Jakiś czas temu pojawiłeś się na Instagramie. 

Tak, to prawda, można mnie tam znaleźć. Powoli będę tam działać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz