piątek, 10 czerwca 2022

Rafał Szałajko: "Rodzina jest moją małą ojczyzną, moim mikroświatem"

 Rafał Szałajko: "Rodzina jest moją małą ojczyzną, moim mikroświatem"






















fot. zdjęcie nadesłane

Z Panem Rafałem Szałajko spotkałam się w Cieszynie. Rozmawiamy o spektaklu "O co biega?", o improwizacji na scenie.

Nie brakuje też sentymentalnych opowieści o rodzinie i najważniejszych życiowych wartościach.

Nie przechodzimy również obojętnie obok "Leśniczówki", Wieśka Kurka, jego przemiany i przywar, które niezmiennie bawią widzów. 

Po dwóch latach przerwy, która spowodowana była sytuacją pandemiczną, na deski Teatru wróciły wyczekiwane przez widzów i aktorów Dni Teatru. Prezentowane były spektakle komediowe z  repertuaru  warszawskiego Teatru Capitol. 

Bardzo się cieszymy, że mogliśmy wrócić, bo Teatr bez widzów nie istnieje. Bardzo tęskniliśmy za widzami. Myślę, że tak długa rozłąka już nie nastąpi.

Jak radzić sobie z trudnymi emocjami w tych trudnych czasach?

Staram się robić swoje. W miarę swoich możliwości wspomagam naród ukraiński. Okazało się, że na wyciągnięcie ręki jest co robić. 

Przeglądając Pana media społecznościowe, oprócz zdjęć z planów filmowych, jest w nich pełno wiary i miłości do rodziny. To pomaga Panu przetrwać, prawda?

Do 30. roku życia nie planowałem założenia rodziny, a potem spotkałem moją żonę Kasię, którą pozdrawiam serdecznie. Rodzina trzyma mnie w pionie, daje nadzieję i nadaje sens mojemu życiu. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, jest moją małą ojczyzną, moim mikroświatem. 

Przez to, że mam dzieci, rodzinę i żonę, zrozumiałem, po co jestem na tym świecie. To, że tworzymy taką społeczność, uważam za bardzo ważne. 

Na Facebooku u Pani Adrianny Biedrzyńskiej przeczytałam wczoraj, że choć wśród aktorów brakuje siły na to, by wchodzić na scenę z zamiarem rozśmieszenia publiczności i wywoływania śmiechu, to mimo wszystko ważne jest nawet chwilowe oderwanie się od tej trudnej rzeczywistości, zapomnienie. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?

Zgadzam się z tym w 100%. Show must go on, jak to się mówi. Był taki moment w naszym kraju, kiedy Teatr nie działał. Był to czas Niemieckiej okupacji. 

Musimy grać, śmiać się, żyć tak, jak żyliśmy i pokazać, tym, którzy chcieliby zburzyć nasz spokój, że się nie boimy. Róbmy swoje, jak śpiewał Młynarski. 

Występuje Pan w jednej z najzabawniejszych światowych fars autorstwa Philipa Kinga. Mowa oczywiście o "O co biega?".  Proszę opowiedzieć coś o swojej postaci.

Uwielbiam ten spektakl. Bardzo lubię ten tekst, który powstał w czasie II. wojny światowej, by pokrzepić Anglików, obleganych przez Niemców. 

Wcielam się w rolę sierżanta, typowego wojskowego. (Śmiech.)

Mundur Pana lubi. (Śmiech.) W serialach też często wciela się Pan w role mundurowych.

Dokładnie. Tutaj też mundur mi przypadł. Nie jest to największa rola, ale charakterystyczna, która mocno spina przedstawienie. To on wypowiada te święte słowa - "O co tu biega?" (Śmiech.)

Czy w Pana odczuciu komedia jest dla Was aktorów najtrudniejszym gatunkiem do grania? Zdania w tej kwestii są podzielone. 

Tak.

Z czego to wynika?

Ja uwielbiam grać komedie, ale to gatunek, który od razu Cię weryfikuje. Jeśli ludzie się nie śmieją, wiesz, że popełniłeś błąd. Komedia jest najtrudniejszą ze sztuk w Teatrze. Komedia musi śmieszyć, bawić publiczność. Nie każdy się w tym gatunku sprawdza.

To sztuka pełna zaskakujących zwrotów akcji, w której nigdy nie wiadomo, kto jeszcze pojawi się na scenie. Ile w tej sztuce jest improwizacji?

Lubię improwizować, bawić się tekstem. W "Leśniczówce" mam możliwość większego manewru wprowadzenia tej sztuki. Tu mamy wyznaczone granice, ale kiedy wypływa z przemyśleń roli, to można na tej dobrej bazie jej użyć. 

W serialu "Leśniczówka" wciela się Pan w rolę Wieśka Kurka, pracownika Karcza. Jak opisałby Pan w kilku słowach przemianę, jaką przeszedł Wiesiek na przestrzeni odcinków?

Człowiek uwikłany, typowy miejscowy. Każdy kraj ma swoich miejscowych, a "Leśniczówka" ma swojego Kurka. (Śmiech.) Kocha to miejsce, uwielbia tam być i za wszelką cenę próbuje przeżyć i utrzymać się, między tym przysłowiowym młotem, a kowadłem. (Śmiech.) 

Co najbardziej lubi Pan w swoim bohaterze, a czego w nim Pan nie znosi?

Chciwość i pazerność jest jego bardzo złą cechą. (Śmiech.) Najważniejsza jest mamona, ale wynika to z biedy, że nigdy tam lekko nie było. Wszystko musieli wydzierać pazurami. W każdej sytuacji zastanawiali się, jak zarobić. 

Wychodzi Pan z założenia, że by wiarygodnie wcielać się w swoją postać, trzeba ją polubić?

Polubienie Kurka bardzo  mi pomogło. 

Nastąpiło to zaraz na początku grania tej postaci?

Nie. Trochę czasu mi to zajęło, ale na początku ta rola pisana była  bardzo negatywnie. Chciałem tam wpuścić dużo ciepła i jest go coraz więcej. Od początku broniłem Wieśka, scenarzyści to widzą i wprowadzają więcej ludzkiej twarzy, jednocześnie nie eliminując jego przywar, bo one widzów bardzo śmieszą, znają je z życia. 

W "Pierwszej miłości" wciela się Pan w starszego sierżanta sztabowego Huberta Raczka. Czy w dzieciństwie chciał zostać Pan policjantem? (Śmiech.)

Oczywiście. Kto nie chciał? (Śmiech.) To marzenie się spełnia, bo kiedy mamy akcje z bronią, mamy przy tym wiele frajdy. 

Co jest dla Pana największym wyzwaniem w tej roli?

Trudna jest obsługa broni i właściwe zachowywanie się podczas akcji specjalnych. Pracujemy ze świetnymi fachowcami. Tacy ludzie nas chronią, dbają o nasze bezpieczeństwo. To prawdziwi zawodowcy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz