wtorek, 28 czerwca 2022

Paweł Góral: "Zawsze wybieram to, co sprawia mi radość"

 Paweł Góral: "Zawsze wybieram to, co sprawia mi radość"
















fot. zdjęcie nadesłane

Z Pawłem Góralem miałam okazję rozmawiać w Jastrzębiu-Zdroju. Choć okazją do spotkania był spektakl "Wieczór Panieński Plus", rozmawialiśmy na wiele tematów. Rozmawialiśmy o życiowych wartościach, pozytywnym nastawieniu, które ułatwia życie oraz o jego singlu "Jestem tu i teraz". Opowiedział też o tym, czym jest dla niego ten tytułowy zwrot i czy można sobie na takie "bycie" pozwolić niezależnie od okoliczności.

Już na pierwszy rzut oka sprawiasz wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Czy taka postawa pomaga Ci w tej niełatwej dla nas wszystkich codzienności?

Uważam, że ta postawa bardzo mi pomaga. Pozwala cały czas mieć nadzieję i wierzyć, że to, co dzieje się teraz w Europie, niebawem się skończy. Pozytywne nastawienie sprawia, że łatwiej radzę sobie z codziennością, niezależnie od tego, co akurat dzieje się w moim życiu.  

"Zawsze być, nad mieć". To słowa, które jako pierwsze wyświetliły mi się na Twojej stronie internetowej, kiedy po raz pierwszy przygotowywałam się do naszej rozmowy. Rozwiń tę myśl.

Niezależnie od tego, czy moje wybory dotyczą codzienności, czy życia zawodowego, zawsze wybieram to, co sprawia mi radość. Podobnymi aspektami kieruję się w wyborze osób, z którymi współpracuję. Chcę się dobrze czuć w towarzystwie osób, z którymi spotykam się w pracy i fajnie spędzać z nimi czas. Do podejmowania decyzji nie prowadzą mnie dobra materialne.

Jakimi jeszcze wartościami kierujesz się w życiu?

Tu znowu sprawdza się hasło "być nad mieć", które pojawiło się na początku naszej rozmowy. Ważne jest dla mnie to, by robić rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Nie chcę przymuszać się do czegoś tylko po to, że zarobię na tym pieniądze, a nie sprawia mi to radości.

W prywatnym życiu warto patrzeć na to, która z pasji pozazawodowych. Moja praca jest też oczywiście moją pasją, ale zarabiam nią na życie.

Moim nowym odkryciem jest pływanie na desce SUP. To własnie taka moja pasja pozazawodowa. Nie mogę się doczekać, aż znów ją wyciągnę i będę pływać na jeziorkach. Warto szukać czegoś, co sprawia nam przyjemność na co dzień i czego wyczekujemy, by się temu w pełni oddać. 

Jak to było u Ciebie z aktorstwem? Podobno od początku wiedziałeś, że to jest to.

Tak, wiedziałem o tym od początku. Był to dla mnie oczywisty wybór. Nie pamiętam stricte tego momentu, w którym zdecydowałem się na aktorstwo. 

Spotykamy się w Jastrzębiu przed spektaklem "Wieczór Panieński Plus". Czy jest jakaś myśl przewodnia, która towarzyszy Ci zazwyczaj przed wejściem na scenę?

Moją myślą przewodnią jest za każdym razem to, by dla widza wykonać maksymalnie dobrą robotę. To towarzyszy mi już od czasów, kiedy w Teatrze Roma grałem w musicalu "Mamma Mia". W ciągu dwóch lat wziąłem w tym przedstawieniu udział 565 razy.

Oczywiście przed każdym spektaklem towarzyszy mi chwila skupienia, ale nie mam żadnej mantry. Po prostu myślę o widzu. 

Do obsady dołączyłeś  w marcu. W dublurze z Markiem Kaliszukiem i Stefano Terrazino wcielasz się  w rolę policjanta. Czym różni się od interpretowania go przez Marka i Stefano?

Powiem szczerze, że do końca nie wiem, ponieważ nie widziałem kolegów na scenie. Do dublury przygotowywałem się na podstawie nagrania, ale też staram się w ten sposób na to nie patrzeć. Skupiam się na tym, jak od strony technicznej rozwiązane jest nasze przedstawienie, a nie na konkretnych konstrukcjach postaci w wykonaniu kolegów. 

Grasz też w spektaklu "Czarno to widzę". Obydwie sztuki to komedie. Zgadza się, że to najtrudniejszy gatunek dla aktora?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno jednak nie jest tak łatwo, jak się wydaje. Nie jest tak lekko i przyjemnie, jak w odbiorze. (Śmiech.) Komedię trzeba grać na poważnie. Dramat postaci musimy zagrać tak, by był on śmieszny dla widza.

Brałeś udział w 14. edycji programu TTBZ. Co spowodowało, że przyjąłeś tę propozycję?

Przyznam, że zabiegałem o to, by być w tym programie. Sukcesywnie się anonsowałem. Miałem trzy podejścia. Kiedy okazało się, że wybrano mnie do udziału w czternastej edycji, przyjąłem tę informację bez mrugnięcia okiem, z ogromną wdzięcznością.

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem tych metamorfoz, a co największą frajdą?

Największą frajdą było dla mnie wcielanie się w postaci starszej daty. Występowałem przecież m.in. jako Violetta Villas. Było to czymś magicznym. I właśnie w harmonogramie nagrywania programu tak wyszło, że to właśnie na wykonanie tej metamorfozy miałem najwięcej czasu. Oglądałem wiele archiwalnych nagrań z Panią Violettą i przyznam, że bardzo mi pomogły.

Mam kilka swoich wykonów z tego programu, do których lubię wracać.

Które to występy?

Oprócz wymienionej Violetty Villas, zalicza się do nich Jason Derulo, Rag'n'Bone Man, Shade i Celiné Dion. Wspominam je z ogromnym sentymentem.

Miałeś w tym programie takie wcielenie, którego chciałeś uniknąć?

Tak, był to Lenny Kravitz. Wydawało mi się, że ma nałożony w studiu dźwiękowym jakiś efekt na swój głos, a ta metaliczność jest u niego bardzo naturalna. Wiedziałem, że choć z głosem zrobię nie wiadomo co, to tego i tak nie osiągnę. 

Na początku roku wydałeś utwór "Jestem tu i teraz" wraz z teledyskiem. Czym jest dla Ciebie tytułowe "tu i teraz"?

Jestem nadproduktywny, jeśli chodzi o myśli. Planów i pomysłów mam milion na sekundę. "Tu i teraz" to dla mnie wychodzenie z głowy, jak najmniej czasu poświęcać rozmyślaniu, ale skupić się na danej chwili. Ważne jest dla mnie wyjście z nadproduktywności umysłowej. Kontakt z naturą pomaga je odnaleźć.

"Bycie online" wciąga. 

W temacie wciągania powiem, że swój dzień zaczynam od scrollowania social mediów. Spędzam w nich jakiś czas. Chciałbym to zmienić. Zawsze trzeba mieć coś do zmiany. Ludzie bez nałogóg nie mają czego rzucić, jak mawia Beata Tyszkiewicz. (Śmiech.) 

Co jest głównym przesłaniem singla?

Głównym przesłaniem mojego singla jest zatapianie się w tym, co dzieje się tu i teraz, niezależnie od wszystkiego.

Skąd pomysł na taką realizację teledysku?

Pomysł pojawił się troszkę z konieczności. Kiedy jechałem na wakacje postanowiłem, że sam go zrealizuję. Zrobiłem to pod pseudonimem Timmy Rentzima, do czego mogę się już przyznać. (Śmiech.) Wszystko zrobiłem sam. Teledysk nie jest jakiś tam turbo-profesjonalny, ale od początku do końca jest mój.

Czy utwór był jednorazową przygodą, czy jest zapowiedzią czegoś więcej?

Mam nadzieję, że nie była to jednorazowa przygoda.

Najbliższe plany. 

Zapraszam do Pałacu w Wilanowie, gdzie  gramy przez cały lipiec "Sen nocy letniej" w reż. Jona Weisbergera. Trwają próby. Wszystko odbywa się w ramach cyklu "Szekspir w parku".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz