Daniel Olbrychski: "Jak mówiła moja Mama, nie ma ról małych, są tylko mali aktorzy"
Niewątpliwie, jedną z największych atrakcji tegorocznej odsłony Kina na Granicy, była retrospektywa "Daniel Olbrychski - Aktor Europy", która odbyła się po projekcji filmu "Pstrąg". Olbrychski sypał żartami jak z rękawa, ale był też poważny. Nie zabrakło opowieści z życia zawodowego i smaczków z życia prywatnego.
Wspominamy kręcenie pamiętnych scen w Teatrze im. Adama Mickiewicza, które pojawiły się w "Ziemi obiecanej", a także o najnowszych produkcjach, w których to Daniel Olbrychski się pojawi.
Co spowodowało, że zdecydował się Pan przyjąć zaproszenie na 24. Festiwal Kino na Granicy?
Skoro pan Łukasz Maciejewski zorganizował tak bogaty przegląd filmów z moim udziałem, kręconych przeważnie poza granicami Polski, nie mogłem nie przyjąć tego zaproszenia. Kiedy rozmawiamy, akurat w sali teatralnej pokazywany jest film "Pstrąg" Josepha Loseya, gdzie gram w towarzystwie francuskich gwiazd. Ja sam tych wszystkich filmów, które znalazły się w repertuarze nie widziałem i chętnie bym je obejrzał, ale nie mam tyle czasu.
W repertuarze festiwalowym znalazło się aż 15 filmów z Pana udziałem. Jaki miał Pan wpływ na wybór tych filmów, które można było tutaj zobaczyć?
Na wybór filmów, które można było tutaj zobaczyć, nie miałem żadnego wpływu. Śmieję się, że nawet nie umiałbym pomóc w tej kwestii panu Łukaszowi, który w tym wszystkim orientuje się lepiej ode mnie. Kiedy po raz pierwszy przeglądałem tytuły filmów, które wybrano do emisji w Cieszynie, mówiłem tylko - "O boże, to ja grałem w tym i tamtym?" (Śmiech.) To wszystko zgromadził Pan Maciejewski, a ja mogę mu być za to jedynie wdzięczny.
Do którego ze swoich filmów ma Pan największy sentyment?
Kiedy jestem pytany o to, do którego ze swoich filmów mam największy sentyment, odpowiadam tak, jak moja amerykańska koleżanka Meryl Streep, z którą znamy się i lubimy, chociaż nigdy razem nie pracowaliśmy: "Nie pytajcie mnie, który z filmów, które robiłam jest mi najbliższy, bo to wszystko są moje dzieci, ja je nosiłam w sobie, ja je w radości i w bólach rodziłam... Ja wiem, który film udał mi się mniej, który bardziej, ale tak samo je kocham".
Po 42 latach stanął Pan na scenie Teatru im. Adama Mickiewicza, która "zagrała" w "Ziemi Obiecanej". Jakie to uczucie?
42 lata to szmat czasu. Cieszę się, że doczekałem tego momentu. Towarzyszy mi radość, że nieźle się czuję, mogę jeszcze wejść na tę scenę i coś powiedzieć.
Jakich produkcji z Pana udziałem możemy spodziewać się w tym roku?
Nic mi nie wiadomo o datach premiery, ale zagrałem w dwóch czeskich produkcjach, nieduże role, ale jak mówiła moja Mama, nie ma ról małych, są tylko mali aktorzy.
W jednym z nich zagrałem wodza z wielkim pióropuszem, realizując marzenia, by być kimś takim, jak Winnetou, mój bohater z dzieciństwa.
Drugi film, który był produkcją czesko-słowacką kręciliśmy w Danii. Były to międzynarodowe produkcje. Jezscze ani jednego z tych dwóch filmów nie widziałem.
Jest Pan również miłośnikiem czeskiego kina. Za co najbardziej Pan je ceni?
Tak, jak cała Europa, ja również byłem wychowany na czeskim kinie lat 60.-tych. Na Menzlu, Formanie i na Wojtku Jasnym, z których w latach 80.-tych miałem przyjemność pracować. Było to wtedy najważniejsze kino, nie tylko w tej części Europy, ale w ogóle na na świecie.
Uważam, że kraj, który wydaje tak zdolnych reżyserów, jak to miało miejsce w latach 60.-tych, musi mieć ciągle coś ważnego do powiedzenia.
Jaki wpływ na kinematografię Europy miała kinematografia polska?
Dużo mówi się o Polskiej szkole filmowej, która była formacją artystyczną obecną w kinematografii polskiej w latach 1956–1963. Jej twórcami byli m.in. Andrzej Wajda, Andrzej Munk, Jerzy Kawalerowicz, Kazimierz Kutz, Krzysztof Kieślowski czy Krzysztof Zanussi.
Każdy naród, który ma zdolnych ludzi, ma wpływ na inne narody.
W spektaklu "Niespodziewany powrót" gra Pan z Tomkiem Karolakiem. W czym Pana zdaniem zawarta jest największa siła tej sztuki?
To sztuka dialogowa, rozmowa ocja z synem. Kłócą się, ale bardzo się kochają. Ta historia jest fantastycznie napisana.
Taka kłótnia osób, które się kochają, bardzo dobrze się gra. Od momentu premiery zagraliśmy już ten spektakl kilkadziesiąt razy. Mogę powiedzieć, że widzowie świetnie go odbierają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz