Małgosia "Gono" Majerska: "Aktorstwo zawsze opiera się na czerpaniu z siebie"
fot. zdjęcie nadesłane
Małgosia Majerska, znana też pod pseudonimem "Gono", realizuje się nie tylko w aktorstwie, ale też w muzyce. Miłośnikom seriali dała się poznać dzięki roli Niny w serialu "Bunt". Na co buntuje się w dzisiejszych czasach? Czy jej pseudonim artystyczny też jest pewnym rodzajem buntu?
W jednym z wywiadów z Tobą przeczytałam, że śpiewać chciałaś od zawsze. Swoje zamiłowanie do muzyki przejawiałaś już w wieku lat trzech. Czy było to poniekąd konsekwencją tego, że Twój Tata także jest muzykiem?
Nie wiem do końca, czy była to konsekwencja, ale na pewno wyssałam to z mlekiem matki. Tak naprawdę, jak zaczynałam śpiewać, nie miałam nawet trzech lat. Moja mama się śmieje, że podśpiewywałam sobie, zanim w ogóle nauczyłam się mówić. Na VHS uwieczniono masę nagrań, kiedy wychodziliśmy np. na spacer, a kamera była skierowana w moją stronę i...faktycznie, cały czas coś śpiewałam sobie pod nosem. (Śmiech.) Nawet kołysanki na dobranoc śpiewałam sobie sama, więc od dziecka muzyka była obecna w moim życiu.
Nie było jednak tak, że rodzice naciskali, bym zajmowała się muzyką. Moja mama jest po wszystkich etapach edukacji muzycznej i wie, z czym to się je.
Odradzała Ci pójście tą drogą?
Raczej tak, ale ja sama chciałam. W wieku pięciu lat wymyśliłam, że będę grała na skrzypcach. Poprosiłam, by pozwolili mi zdać do szkoły muzycznej, dostałam się i skończyłam I. stopień w klasie skrzypiec. Chciałam i koniec. (Śmiech.) Wiedzieli, że jak się nie zgodzą, to ja i tak postawię na swoim.
Czyją twórczość dzięki swoim rodzicom poznawałaś jako pierwszą? Z jakimi wykonawcami lub piosenkami kojarzy Ci się dzieciństwo?
Dzieciństwo kojarzy mi się przede wszystkim z muzyką klasyczną, której najczęściej słuchaliśmy w domu. Kiedy jechałam z tatą do szkoły, prawie zawsze w odbiornikach towarzyszyło nam RMF Classic.
Nawet mam takie nagrania, kiedy w tle słychać "Jezioro łabędzie" Czajkowskiego, a ja biegam po pokoju i tańczę. Słuchałam oczywiście też czegoś innego, ale takie najwcześniejsze wspomnienia związane są faktycznie z klasyką.
W marcu 2021 roku wydałaś swojego singla "Honda". Mówisz, że zawsze chciałaś tworzyć, tu cyt. "elektronikę masującą mózgi". Co kryje się pod tym pojęciem?
(Śmiech.) Kiedy słucham przede wszystkim muzyki elektronicznej, mam takie poczucie spełnienia. W elektronice najbardziej syntezatory masują mi mózg i powodują poczucie dopełnienia. Choć nie odczuwam tego przy słuchaniu każdego gatunku, to przy muzyce klasycznej mam podobnie. Chodzi mi o taki rodzaj doznania, że człowiek, który słucha danej muzyki, nie jest obojętny. Nie wiem, czy jest to kwestia beatów lub alikwotów, ale muzyka pulsuje. Szukam brzmień, które tak trochę jakby falują. To można wysłyszeć. To jest tzw. "masowaniem mózgu".
Będziemy rozmawiać o serialu "Bunt", ale bunt nie jest Ci obcy również w muzyce. Twoja ksywka sceniczna "Gono" też podobno zrodziła się z pewnego rodzaju buntu. To prawda?
Tak. Związana jest z tym zabawna historia. Dwie moje przyjaciółki, kiedy byłyśmy na wyjeździe i miałyśmy fazę na "suchary", zamieniałyśmy słowa, jak np. bluza = greenza. Jedna z nich powiedziała, by coś mi podać. Vanessa Aleksander zapytała wtedy - "Gosi, czy Gono?" Stwierdziłyśmy, że to takie wcielenie mojego imienia, w którym wszystko jest na nie. To taka ciemna strona, osoby, która przeklina, imprezuje itp. Kiedy zaczęłam używać tej ksywki, okazało się, że to faktycznie, taka moja mroczniejsza strona.
Pytana o definicję buntu stwierdzasz, że patrzysz na bunt właśnie jako na akt niezgody na niesprawiedliwość czy wyrządzane wokół nas zło. Na co najczęściej buntujesz się w dzisiejszych czasach?
Buntuję się na brak szacunku do drugiej osoby. Buntuję się na chamstwo i brak kultury. Uważam, że każdemu należy się szacunek, rozmawiać można normalnie, nikogo nie obrażając, nawet jak z kimś się absolutnie nie zgadzamy. Denerwuje mnie też obojętność. Reagowanie i wypowiadanie się na ważne tematy jest ważne.
fot. Fotografia Małgorzata Wielicka
Czy w ramach pracy nad rolą poznawaliście prawdziwe historie tzw. "trudnej młodzieży"? Czy sama zgłębiasz ten temat? Co najbardziej Cię w nim porusza?
W jednym z wywiadów mówiłam, że jako dziecko jeździłam na obozy, które były organizowane przez jedną z Fundacji, która była zaprzyjaźniona z moimi rodzicami. Były to obozy organizowane z myślą o dzieciach z domów dziecka i dzieciach z tzw. "trudnych rodzin".
Jako że ja też byłam wtedy dzieckiem, poznawałam ich wszystkich nie z perspektywy osoby dorosłej, ale z dziecięcego pułapu. Traktowałam ich jako swoich kolegów. Wiedziałam, że są z domu dziecka, ale traktowałam ich na równi. Oczywiście, zauważałam kilka różnic, ale były przeze mnie zupełnie inaczej postrzegane.
Kiedy trwały zdjęcia do serialu "Bunt", wracałam do tych wspomnień i próbowałam sobie przypomnieć, jak to było, jak te dzieciaki się zachowują, jakie mają charakterystyczne cechy itd.
Przy realizacji serialu starałaś się czerpać ze swoich doświadczeń?
Tak. Aktorstwo polega na tym, aby umieć sobie wyobrazić, co wydarzyłoby się, gdybym to ja znalazła się na miejscu danej postaci.
Podchodzisz w ten sposób do postaci?
Tak. To szkoła Davida Mameta, twórcy teorii aktorstwa. W swojej książce "Prawda i fałsz" pisze na ten temat.
Aktorstwo zawsze opiera się na czerpaniu z siebie, ale nie ze swojej egzystencji dzisiaj, bo jednak nie jestem tą postacią i wyznaczam granice, ale chodzi o to, by wiedzieć, jak zachowałabym się w podobnej sytuacji.
Z perspektywy widza, wyczuwam w Waszym serialu przesłania — że każdy jest ważny i potrzebny oraz że nie zawsze nasze losy zależą wyłącznie od nas, ale w każdej chwili możemy o siebie zawalczyć. Zgadzasz się z tymi stwierdzeniami?
Jak najbardziej. Myślę, że największą uwagę przykuwaliśmy do tego, by swoich bohaterów bronić za wszelką cenę i pokazywać, że świat nie jest czarno-biały. Łatka trudnego nastolatka, kryje pod spodem wiele przyczyn. Dorośli widzowie na pewno mieli tego świadomość, ale nie wiem, czy młodsi widzowie zastanawiali się nad tym w ten sam sposób. Dzieciaki z trudnych rodzin nie są złe. Chcą o siebie zawalczyć, ale rzeczywistość nie zawsze im na to pozwala.
fot. TVN, materiały prasowe serialu "Bunt" - na zdjęciu Małgosia Majerska w roli Niny, B.R.O. oraz Maciej Kucharski jako Kajetan
Czy pod wpływem historii, którą opowiadaliście za pośrednictwem "Buntu" zdarzało się, że pisały do Ciebie dzieciaki z podobnych ośrodków, jak ten, który pokazujecie w serialu?
Nie, jeszcze mi się nie zdarzyło, by napisał ktoś, kto jest w MOWie. Dostałam kiedyś wiadomość od wychowawczyni, która pracuje z taką młodzieżą. Pisała, że oglądała.
Wcielałaś się w Ninę, która ponosiła konsekwencje nienawiści swojej matki do jej ojca. To, jak była traktowana zaowocowało serią różnych jej zachowań. Piła, wracała w środku nocy... Co było dla Ciebie największym wyzwaniem w budowaniu tej postaci?
Kiedy wcielałam się w Ninę, nie zapominałam o jej przeszłości. Nina była jedną z najbardziej pozytywnych osób, które zamieszkiwały ośrodek. Nie była jak Jajko (w tej roli Maciej Kosiacki, przyp. red.) lub Zośka, (w tej roli Iga Górecka, przyp. red.), którzy czasem reagowali agresywnie.
Zośka i Jajko należeli do tych postaci najbardziej zbuntowanych, a Nina była trochę inna. Jednym z najtrudniejszych dla mnie momentów było zagranie tej trudnej relacji z mamą.
Trudna przeszłość i jej konsekwencje to jedno, ale gdzieś w tym wszystkim jest też jej ogromna miłość do muzyki. Na planie spotkałaś się m.in. z B.R.O., z którym nagrywaliście piosenkę "Bunt". Jak wspominasz te dni zdjęciowe?
Było bardzo fajnie, śmiesznie. Dla Kuby też było to czymś nowym, bo nigdy wcześniej nie grał w serialu. Kiedy kręciliśmy teledysk, byłam chora. Patrzę na te sceny i na szczęście tam tego nie widać, ale pamiętam, jak fatalnie się wtedy czułam.
Połączenie dwóch pasji, (w tym przypadku aktorstwa i muzyki) daje Ci jako wokalistce jeszcze większą satysfakcję, prawda?
Tak. Bardzo się cieszę, że w serialu "Bunt" pojawił się taki wątek, pozwalający mi połączyć aktorstwo z muzyką. Obydwoma tymi rzeczami zajmuję się na co dzień. Obydwa te nurty są dla mnie tak samo pociągające.
fot. Fotografia Małgorzata Wielicka
Co łączyło Cię z Niną, a co Was totalnie dzieliło?
Łączyła nas pasja do muzyki, ale każdą z nas ciągnęło do innego nurtu. Nina traktowała ją jako - tu użyję mocnego określenia - "wyrzyg emocjonalny", w sposób rockowy i punkowy, oparty na darciu, a ja traktuję ją jako rodzaj wypłukania ze swoich traumatycznych doświadczeń.
Oprócz tego, że nasze historie są kompletnie różne, dzieli nas też to, że bywam od niej bardziej spokojna.
Czy dzięki serialowi przybyło także fanów Twojej muzyki?
Nie odczułam tego jakoś bardzo, ale to też dlatego, że swoją muzykę dopiero rozkręcam.
Do czego obecnie jest Ci bliżej? Do bycia aktorką, czy wokalistką?
To bardzo trudne pytanie. (Śmiech.)
Z czego byłoby Ci łatwiej zrezygnować?
Z niczego nie chciałabym rezygnować. Jako aktorka i wokalistka pracuję już od kilku lat i to jest jedno, ale moja muza, to osobny rozdział, który dopiero buduję.
Jest szansa, że w najbliższym czasie pojawi się jakiś Twój nowy utwór?
Jest szansa. (Śmiech.) Wydarzy się to w niedalekiej przyszłości. Nie mogę się doczekać, kiedy się ukaże.
W jakim klimacie utwór będzie utrzymany?
Będzie to klimat elektroniczno-rapowy. Utwór będzie inny niż "Honda". Będzie można przy nim pokiwać nóżką.
Jesteś też aktywna na Instagramie. Czym lubisz się dzielić?
Jestem aktywna na Instagramie, ale są granice, których nie przekraczam. Nie mam oporów, by czymś dzielić się w sieci. Większość obserwatorów to moi znajomi. Teraz to się zmienia, ale różnica nie jest drastyczna. Followersów traktuję jak grono znajomych, których to, co robię, interesuje.
Czego poszukujesz w sieci?
Szukam różnych rzeczy. To zaczyna się na muzyce, inspiracji.
Czy dotykają Cię czasem ciemne strony internetu? Zmagasz się z hejtem?
Na szczęście zdarza mi się to bardzo rzadko. Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam przypadek typowego hejtu w internecie. Mam jednak masę koleżanek aktorek, które niestety często zmagają się z hejtem.
Co daje Ci w dzisiejszych niełatwych czasach najwięcej radości?
Muzyka i spędzanie czasu z osobami bliskimi mojemu sercu i tenis.
Jeśli chodzi o inne sporty, sezonowo jeżdżę konno.
Sprecyzuj najbliższe plany.
Trwają próby do nowego spektaklu W Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, premiera odbędzie się w połowie listopada. Już nie mogę się doczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz