poniedziałek, 25 września 2023

Monika Miller o hejcie, serialu "Gliniarze" i muzyce [WYWIAD]

 Monika Miller o hejcie, serialu "Gliniarze" i muzyce [WYWIAD] 












fot. zdjęcie nadesłane

Z Moniką Miller spotkałam się podczas mojego ostatniego pobytu w Warszawie. Podczas rozmowy poruszonych zostało wiele tematów. Zdradziła, czego nauczyła swojego dziadka, a czego on nauczył się od niej, z przerażeniem przyznała, że najczęściej hejtują ją kobiety, ale też opowiedziała o serialu "Gliniarze" i tym, czego dzięki roli Żanety nauczyła się o cyberpzestępczości. 

Już od pierwszych minut naszej rozmowy bije od Ciebie masa pozytywnej energii. Pozytywne nastawienie to Twój świadomy wybór? Chyba nie mogłabyś inaczej, prawda? (Śmiech.)

Staram się, jak mogę. Nawet, jeżeli czuję się źle lub mentalnie jestem w dołku, nie chcę psuć humoru innym. Chcę, by inni mimo wszystko, dobrze czuli się w moim towarzystwie. 

Takie nastawienie, mimo wszystkich trudności, jest dla Ciebie, choć w pewnym stopniu, ułatwieniem funkcjonowania w niełatwej dla nas wszystkich codzienności?

Zdecydowanie tak. Czasem jest już zmęczona wszystkimi wywiadami, ściankami, postami na Instagramie, ale jednak jest to moja praca, więc w takich momentach zawsze sobie powtarzam, że kocham swoje życie i wszystko jest dobrze i chcę ludzi wokół zarażać tą energią.

Podziwiam u Ciebie tę energię, bo choć życie Cię nie rozpieszcza, zaciskasz zęby, podnosisz głowę,  ciężko pracując na swoją dalszą przyszłość. Czy takiego podejścia do niełatwych spraw nauczył Cię Twój Dziadek? Czego jeszcze Cię uczy?

Tego dziadek mnie nie nauczył, bo rzadko miałam z nim kontakt przez to, że tyle pracuje. Ma czas tylko w weekendy, a w tygodniu jest w Brukseli. Tego nauczyłam się, chodząc na terapię, a uczęszczam na nią już trzynaście lat. To mechanizmy obronne, które ułatwiają mi codzienne funkcjonowanie. 

Kiedy czujemy, że jest taka potrzeba, warto pójść na terapię. 

To jest bardzo ważne. Polecam to każdemu, kto ma jakieś nierozwiązane problemy lub tym, u których wewnętrzne spirale powodują, że wpadają w depresję. To naprawdę pomaga. 

Zapytam jeszcze, czego to Twój Dziadek uczy się od Ciebie? 

Mój dziadek uczy się ode mnie przede wszystkim tolerancji. Otwieram go na wiele rzeczy, edukuję. Dzięki mnie polubił Drag Qeen, bo mam wielu takich znajomych i opowiadam mu różne historie, jacy to są wspaniali ludzie, pełni pozytywnej energii. 

Prawie za każdym razem, kiedy czyta się artykuł na Twój temat, przewija się ten wątek, że jesteś "instagramerką i wnuczką znanego polityka". To do pewnego stopnia wydaje się krzywdzące, bo pomija się Twoje sukcesy i milczy na temat tak wielu rzeczy, które robisz zawodowo. Jak Ty to odbierasz? 

Odbieram to tak samo. Na początku było to dla mnie bardzo oburzające. Zawsze na pierwszym miejscu było to, że jestem wnuczką znanego polityka, ale z czasem już do tego przywykłam i stwierdziłam, że te portale, które tak mnie tak opisują, robią tak naprawdę idiotów z siebie, a nie ze mnie. 

Krzywdzący jest również hejt, który Cię spotyka. Czy to prawda, że hejtują Cię głównie kobiety? 

Kobiety szczególnie mnie nie lubią i faktycznie, to od nich dostaję najwięcej hejterskich komentarzy. Niestety, żyjemy w takim kraju, w jakim żyjemy. Mam dużo znajomych Instagramerek ze Stanów i Anglii i tam jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Jednak do tego, co dzieje się u mnie na Instagramie, zdążyłam już przywyknąć. 

W jednym z wywiadów opowiadałaś taką historię, że kiedy dołączyłaś do obsady serialu "Gliniarze", zakumplowałaś się z aktorką, która, jak się okazało, zanim Cię poznała, wierzyła we wszystkie plotki na Twój temat. Opowiedz proszę coś więcej. O serialu jeszcze porozmawiamy. 

Na mój temat krąży wiele plotek. Jeżeli ktoś mnie nie poznał, zazwyczaj myśli o mnie, że jestem pyskata, zimna, nieprzyjemna, a przede wszystkim rozpieszczona. Faktycznie jest tak, że kiedy ludzie mnie poznają, przyznają, że wierzyli w te plotki, ale widzą, że tak nie jest. To dla nich pozytywne zaskoczenie. Często to się zdarza, ale jest mi bardzo miło, że ludzie zmieniają zdanie na mój temat. 

Trochę śmieszne jest określanie Ciebie instagramerką, bo przecież odrzucasz propozycje, by w swoich social mediach cokolwiek reklamować. Otwarcie mówisz, że choć na samym początku swojej medialnej drogi coś tam jednak reklamowałaś, to wiesz, że to nie Twoja droga. 

Czuję, że reklamowanie nie jest dla mnie. Jeżeli mam reklamować coś, w co sama nie wierzę, co się często zdarza, to nie chcę wciskać ludziom kitu tylko dlatego, że mi za to płacą. 

Mówisz, że Twoją drogą jest muzyka. Od 2019 roku figurujesz na scenie jako Monami. Mam wrażenie, że Twój pseudonim artystyczny, to nic innego, jak gra słów i połączene liter imienia z fragmentem nazwiska. 

Tak, zgadza się. (Śmiech.) 

Do serwisów streamingowych trafiła już Twoja,  zapowiadana od dłuższego czasu płyta "Spectrum". Jak się z tym czujesz? (Śmiech.)

Kamień spadł mi z serca. (Śmiech.) Długo nagrywałam tę płytę i na przestrzeni lat wiele się zmieniło, ja też. 

Ewoluowałaś jako artystka?

Zdecydowanie. Cały czas chodziłam na treningi wokalne, więc bardzo dużo się nauczyłam. Chciałam wypuścić płytę jako swój projekt artystyczny, bez wielkich zapowiedzi i reklam. Było to dla mnie terapeutyczne. 

Gdybyś miała zamknąć pracę nad "Spectrum" w jednym słowie lub zdaniu, jakie mogłoby paść? 

To, co padło tu przed chwilą. Ewolucja. 

Muzykę umiejętnie łączysz z pracą na planie "Gliniarzy". W serialu pojawiłaś się pierwszy raz trzy lata temu, zaczęłaś swoją przygodę od dziewiątego sezonu. Zanim trafiłaś na plan, znałaś ten serial?

Nie, nie znałam tego serialu. (Śmiech.) Nie mam telewizji, mam jedynie Netflixa. (Śmiech.) Nie spodziewałam się, że jest to tak fajny serial. Czasem oglądam go z chłopakiem w internecie i naprawdę mnie wciąga. (Śmiech.) 





















fot. Gliniarze / Facebook, mat. pras. / fot. Mikołaj Tym

Lubisz oglądać siebie na ekranie?

Nie lubię. (Śmiech.) Zauważam swoje błędy, nie podoba mi się, jak to wszystko prezentuje się wizualnie. Jestem bardzo samokrytyczna. 

Wcielasz się w rolę Żanety Kujawskiej, specjalistki od cyberprzestępczości. Czy wcielanie się w jej postać, wymagało od Ciebie nabycia jakichś konkretnych, nowych umiejętności? 

Musiałam nauczyć się wiele na temat technologii. Terminologia, dotycząca kart prepaid i anten BTS, była mi kompletnie obca. Trudno było mi na począ zapamiętać swoje kwestie, bo były wypełnione tą fachową terminologią. 

Zgłębiałaś temat cyber-przestępczości? Co najbardziej zaskoczyło Cię w tej materii?

Zainteresował mnie ten temat. Najbardziej zaskoczyło mnie, jak wiele można dowiedzieć się o ludziach, grzebiąc w mediach społecznościowych. Choć większości tak się wydaje, to tak naprawdę, nikt nie jest anonimowy, każdego można namierzyć. Muszę przyznać, że jest to trochę przerażające. 

Na koniec nie sposób nie porozmawiać o "Tańcu z gwiazdami". Byłaś uczestniczką dziesiątej edycji programu. Tańczyłaś z Jankiem Klimentem. Jakim był partnerem? (Śmiech.) 

Był bardzo dobrym nauczycielem. Całkowicie zmienił moje nastawienie do tańca. Troszkę się czubiliśmy, ale przecież, kto się czubi ten się lubi. Była między nami dynamika. (Śmiech.) Kiedy tańczyliśmy, parkiet był nasz. W swoim towarzystwie czuliśmy się dobrze. 

Czego nauczyłaś się o sobie w tym programie?

Nauczyłam sobie radzić ze stresem, nieco inaczej patrzę na życie i szanse, które są nam dane. To było kolejne terapeutyczne doświadczenie, które pomogło mi sobie poradzić po śmierci taty. Nauczyłam się też kochać siebie i akceptować swoje ciało. 

Czy teraz, kiedy już wiesz wszystko o tym formacie, zdecydowałabyś się na ponowny udział w nim?

Tak. Było to trudne doświadczenie, ale też przygoda, której nie zapomnę do końca życia. 

Zastanawiałaś się, w jakim jeszcze programie o podobnej formule mogłabyś wziąć udział? Może "Azja Express"? (Śmiech.)

Oj, trafiłaś w punkt. (Śmiech.) To byłoby fajne wyzwanie. Są też programy, które do mnie nie przemawiają. Zaliczam do nich "Twoja twarz brzmi znajomo" oraz "Mask Singer". Czuję, że kompletnie bym się w nich nie odnalazła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz