niedziela, 24 września 2023

Oskar Wojciechowski o "Pierwszej miłości" i filmie "Święta inaczej" [WYWIAD]

 Oskar Wojciechowski o "Pierwszej miłości" i filmie "Święta inaczej" [WYWIAD] 























fot. Zuzanna Piotrowska

Aktor dziecięcy, który swoją aktorską przygodę zaczynał na planie serialu "Pierwsza miłość". Jak sam mówi, gdyby nie ten serial, prawdopodonie nie byłby w miejscu, w którym jest teraz. 

Kiedy był w gimnazjum, nachodziły go myśli, by zostać piłkarzem, ale szybko uświadomił sobie, że nie rzuci aktorstwa. Zagrał też w "Apokawixie" i filmie "Święta inaczej". Dorian, to kolejny introwertyk, którego przyszło mu grać. Oskar mówi, że na planie przeżył świetną przygodę, ale mimo tego, nie wyobraża sobie, by w życiu prywatnym zrezygnować z tradycyjnych dań, czasu z rodziną i całej tej świątecznej otoczki. 

Nawet nie pytam, czy od najmłodych lat lubiłeś się wcielać w różne postaci, bo przecież na planie spędziłeś całe swoje dzieciństwo. (Śmiech.) W "Pierwszej miłości" od blisko trzynastu lat wcielasz się w rolę Tomka. Jak wspominasz swoje początki na planie? 

Pierwszy dzień na planie pamiętam, jakby był wczoraj. Na początku miałem po parę dni zdjęciowych w miesiącu, nie miałem za dużo tekstu do przyswojenia, bo kończyło się zazwyczaj na jednym lub dwóch zdaniach. Z czasem dni zdjęciowych i tekstu było więcej, a moja postać zaczęła się rozwijać. Wspominam ten czas bardzo dobrze. 

Zastanawiałeś się kiedyś, czy gdybyś nie trafił te trzynaście lat temu do serialu, miałbyś szansę być w miejscu, w którym jesteś teraz?

Myślałem o tym, ale uważam, że gdyby nie serial, nie byłbym w miejscu, w którym jestem teraz. Zastanawiałem się też nad tym, jakie inne studia mógłbym wybrać, gdyby nie wyszło z aktorstwem, ale wiem, że nic nie wymyślił. (Śmiech.) 

Znam przypadki wielu aktorów dziecięcych, którzy trafiają na plan, z którym są związani kilka lat, a potem wybierają inną drogę i słuch po nich ginie. Pamiętasz ten moment, w którym uświadomiłeś sobie, że to nie tylko krótka przygoda, a droga, którą chcesz podążać?

Od małego grałem w piłkę. Zawsze mówiłem, że kiedy skończę karierę piłkarską, wtedy będę aktorem. Po gimnazjum piłka odeszła w niepamięć, a ja zdałem sobie sprawę, że aktorstwo jest tym, co chcę robić w życiu.

Już jesienią rozpoczynasz nowy rozdział w życiu, albowiem dostałeś się do Akademii Teatralnej w Krakowie. Gratuluję. Jak się z tym czujesz? Emocje już opadły? (Śmiech.)

Emocje opadły, ale kiedy sobie o tym przypominam, odczuwam przypływ energii. Marzyłem o studiach teatralnych, bo wiadomo, że nie jest łatwo tam się dostać. Dodatkowo cieszy mnie fakt, że dostałem się do Krakowa. 

Rok temu, kiedy kręciłem film "Apokawixa", zdawałem po raz pierwszy, ale o wiele wcześniej wiedziałem, że chciałbym się dostać właśnie do Krakowa. 

Ogromne wsparcie dostałeś od kolegów z planu. Gratulacje składali Ci m.in. Łukasz Płoszajski i Aleksandra Zienkiewicz. 

To było cudowne, złapało mnie to za serducho. Ze wszystkich planów zdjęciowych napływało do mnie wsparcie, ale też rady, z których zawsze chętnie korzystam. To zawód, którego człowiek uczy się całe życie, więc wskazówki są zawsze bardzo cenne, korzystam z nich, jak mogę. 

Z "Pierwszą miłością" jesteś związany od 1160 odcinka. Jak w kilku słowach opisałbyś przemianę, którą Twój bohater przeszedł na przestrzeni lat?

Słowa, którymi mógłbym podsumować przemianę mojego bohatera są "dojrzałość", "nauka" i "rozwój". 

Czy losy Tomka, pisane przez scenarzystów, są Cię jeszcze w stanie zaskoczyć? (Śmiech.) 

Tak. Od jakiegoś czasu realizowany jest wątek z moją serialową dziewczyną, w którą wciela się Justyna Zielska. Kiedy ona się pojawiła, był to taki przełomowy moment dla Tomka. Cały czas pojawiają nowe pomysły scenarzystów. 

Teraz w serialu "Pierwsza miłość" rozgrywane są wręcz dramatyczne sceny, które przypadają również w udziale Twojej postaci. Mowa oczywiście o dramatycznej sytuacji Twojej serialowej mamy, zmagającej się z nowotworem. Jak radzisz sobie z trudnymi emocjami, które masz do zagrania przed kamerą? One często siedzą jeszcze w człowieku już po zakończonym dniu zdjęciowym, prawda?

U mnie z emocjami jest inaczej. Potrafię rozdzielić życie prywatne od roli. Jestem w stanie wejść w daną sytuację, która przypada mi w udziale do zagrania, ale kiedy scena się kończy, zostawiam te trudne emocje na boku i jestem sobą. 

Jakie masz swoje sposoby na przygotowanie się do trudnych scen? Wywołujesz w sobie emocje, które chcesz pokazać? Czy pracujesz nad nimi inaczej?

Każdy pracuje inaczej. Niektórzy potrzebują czasu, by to, co mają do zagrania, zbudować w sobie. Ja potrafię wejść w postać i po prostu zrobić to, co trzeba. Niektórzy mówią, że mam taki dar. 

Zdarza Ci się czasem oglądać produkcje, w których występujesz? Jak większość aktorów tego nie lubisz? (Śmiech.)

Lubię oglądać siebie na ekranie. 

Jednym z filmów, o których wato porozmawiać, są "Święta inaczej". Jak mówiłeś w Polskim Radio, to nie tylko komedia, a film, grany na poważnie. Rozwiń proszę tę myśl. 

Założeniem filmu było, by nie był on typowo świąteczny. Zawarty jest w nim również wątek nieco dramatyczny. Wszystko jest fajnie pokazane. Jest śmiesznie, ale też poważnie. 

Coraz bliżej święta, bo przecież już wrzesień. (Śmiech.) W filmie odchodzicie od tradycji, święta traktujecie jak imprezę. Ty jednak nie wyobrażasz sobie świąt bez karpia, barszczu i uszek, prawda? (Śmiech.)

Zgadzam się. To tradycja. Święta są zawsze pięknym czasem z rodziną i nie wyobrażam sobie, by było inaczej. 

Zagrałeś Doriana, chłopaka nieco odsuniętego od społeczeństwa, nie mającego kolegów. Jak pracowałeś nad tą postacią? 

Bardzo często gram introwertyków, a prywatnie jestem ekstrawertykiem, więc to za każdym razem jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Granie Doriana przyszło mi z łatwością, ale musiałem trochę o tej roli pomyśleć i poprzestawiać sobie co nieco w głowie, by wszystko dobrze wyszło.

Próbowałeś zrozumieć jego działania i to, co doprowadziło do takiego stanu rzeczy, choć jego postać na przestrzeni filmu ewuluowała? Czy to, że nagrywanie zaczęliście od końca, było pewnym ułatwieniem?

Było to na pewno ułatwieniem relacji dwóch naszych bohaterów. Kręcenie od końca pomogło nam zbudować należytą więź. 

Warto też prozmawiać o "Apokawixie". To film, który obrazuje tę pandemiczną rzeczywistość. To historia grupy maturzystów, którzy – zmęczeni kolejnymi lockdownami – postanawiają zorganizować nad morzem „melanż życia”. Ty wcielasz się w Janka, co opowiesz o swoim bohaterze?

Janek również jest typem introwertyka. Jest nerdem i okularnikiem. Jest romantykiem, który siedzi w książkach i komputerze. Nigdy wcześniej nie miał się okazji wyszaleć, zrobił to po raz pierwszy, kiedy starszy brat zabrał go ze sobą na imprezę. 

Lockdown na planie "Apokawixy" nie był tak męczący, jak ten rzeczywisty, to trzeba przyznać, prawda? (Śmiech.) 

Na pewno. (Śmiech.) Było dużo łatwiej. 

Gdybyś miał zamknąć pracę nad tym filmem w jednym zdaniu, jakie mogłoby paść?

Powiem tylko "przyjaźń". 

Twoje najbliższe plany, to przede wszystkim studia i kolejne przygody na planie "Pierwszej miłości", ale dzień przed naszym spotkaniem miałeś też casting. Jak poszło? 

Nie mnie oceniać, ale wyszedłem zadowolony. 

Skupiam się na studiach i "łapaniu" ról w mniejszych i większych produkcjach, by mój dorobek się powiększał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz