Alicja Ostolska o serialu "M jak miłość", modzie i projektowaniu sukien ślubnych [WYWIAD]
fot. @minniethephotographer / Iga Beata Maćkiewicz
Z Alicją Ostolską, aktorką i influencerką, spotkałam się podczas mojego ostatniego pobytu w Warszawie. Rozmawiałyśmy o tym, jak jej życie zmieniło się po tym, jak w 2020 roku dołączyła do obsady "M jak miłość", o samym serialu, ale też o modzie, projektowaniu sukien ślubnych i wielu innych rzeczach. To moja druga rozmowa z nią.
Aktorka, influencerka, miłośniczka mody, projektantka sukien ślubnych. Wszystko się zgadza? (Śmiech.)
Wszystko się zgadza.
Po raz pierwszy rozmawiałyśmy w kwietniu 2020 roku, czyli w momencie, kiedy pandemia koronawirusa zweryfikowała plany wielu z nas. Mam wrażenie, że od tego prawie wszystko w Twoim życiu zawodowym zmieniło się wręcz diametralnie. Jak podsumowałabyś najważniejsze dla siebie zmiany?
Moje życie zawodowe tak naprawdę zaczęło się w 2020 roku. Wcześniej działałam jedynie przy małych projektach. Przed pandemią koronawirusa dostałam się do obsady serialu "M jak miłość". Wygląda inaczej, niż wyglądało. Tak naprawdę, mało co ma wspólnego z tym, co było przed tym, zanim dostałam się do serialu. Zmieniło się tak naprawdę wszystko, a przede wszystkim wartości i priorytety.
Zaczęłaś się regularnie pojawiać w programie "Pytanie na śniadanie", gdzie czasem udzielasz porad modowych, a innym razem udzielasz się w kuchni lub bierzesz udział w QUIZACH. Bycie częścią składową telewizji śniadaniowej to spełnienie Twoich marzeń, prawda?
Tak. Mam nadzieję, że to wszystko będzie miało jeszcze większy rozmach, niż do tej pory.
Nie tak dawno, program obchodził dwudzieste pierwsze urodziny, których i Ty byłaś częścią. Opowiedz coś więcej o tym wyjątkowym dniu.
(Śmiech.) Tak naprawdę jesteśmy w tym samym wieku. (Śmiech.) To trochę zabawny zbieg okoliczności.
Na planie spędziłam cały dzień. Ja królowałam w kuchni. Przyjechali wszyscy prezenterzy, cała ekipa i produkcja. To był wyjątkowy dzień. Czegoś takiego w telewizji doświadczyłam pierwszy raz. Zazwyczaj spotykam się jedynie z prezenterami, a tym razem było naprawdę uroczyście.
Ile miałaś lat, kiedy po raz pierwszy zobaczyłaś ten program?
Miałam wtedy czternaście lat.
Kiedy przyszedł ten moment, w którym zaczęłaś myśleć, by być kiedyś być jego częścią? (Śmiech.)
Było to w czerwcu 2021 roku, czyli wtedy, kiedy minął rok od momentu, kiedy zaczęłam grać w "M jak miłość".
W rolę Ali Wrońskiej w serialu "M jak miłość" wcielasz się od 1496 odcinka. Jak w kilku słowach opisałabyś przemianę, którą Ala przeszła na przestrzeni odcinków. Na pewno wydoroślała. (Śmiech.)
Moja bohaterka zmieniła się diametralnie. Kiedy dostała pracę w bistro u Kingi, wtedy na pewno wydoroślała. Wzięła życie w swoje ręce. Zmieniła mieszkanie. Jeździła do swojego wujka (w tej roli Maciej Damięcki, przyp. red.) już tylko w gości. Jednym słowem - wzięła życie na poważnie.
Stwierdziłaś, że moment dostania się do serialu wywrócił Twoje życie do góry nogami. Co się zmieniło? Uważasz, że gdybyś wtedy nie wygrała castingu, nie byłabyś w miejscu, w którym jesteś teraz?
To na pewno. Rola w serialu dała mi szansę na rozwój. Zmieniła wiele w moim życiu. Kiedy jest okazja, widzowie podchodzą, proszą o wspólne zdjęcia. Tak dzieje się przede wszystkim przed prezentacjami ramówki, przed eventami i premierami kinowymi. To jest bardzo miłe i bardzo lubię takie momenty, ale na początku mojej drogi, wydawało mi się to trochę dziwne. (Śmiech.)
Zdążyłaś się już z tym oswoić?
Tak. Czekam na te momenty i cieszę się, że i my mamy wspólne zdjęcie. (Śmiech.)
25 sierpnia minęły 23 lata od momentu, kiedy na planie kultowej "Emki" padł pierwszy klaps. Jesteś młodsza od serialu, (śmiech.) więc nie możesz pamiętać dokładnie jego początków, ale w Twoim domu na pewno był oglądany.
Mając sześć lat, byłam wtedy w zerówce, a do dziś pamiętam odcinki, które były wtedy emitowane.
fot. @minniethephotographer / Iga Beata Maćkiewicz
Wybory kreacji, które zakładasz na różnego rodzaju wyjścia branżowe, zachwycają za każdym razem. Na jesiennej konferencji ramówkowej zadałaś szyku. Pamiętasz moment, w którym po raz pierwszy, na poważnie zafascynowałaś się modą?
Dziękuję, to miłe. Mieszkałam z dziadkami. Moja babcia wystawiała rzeczy na rynku w moim mieście. Co dwa tygodnie jeździła też autobusem do Turcji. Przywoziła stamtąd rożne rzeczy, w tym ubrania i złoto. Kiedy mój tata był mały, jeździł razem z nią. Kiedy ten biznes się rozwinął, jeździł po hurtowniach w całym kraju. Pożegnał się z tą branżą, kiedy miał czterdzieści lat, a ja miałam wtedy osiemnaście. Podsumowując, dosłownie przez całe życie siedziałam w tych ubraniach. (Śmiech.) Pamiętam ten widok, kiedy całe garaże tonęły w ciuchach.
Pamiętam też, że kiedy chodziłam do podstawówki, babcia z tych hurtowni przywoziła mi fajne, orginalne ciuchy. Dzień przed wyjściem do szkoły grzebałam w tych ciuchach i tworzyłam dla siebie nowy outfit, bo miałam w czym wybierać. (Śmiech.)
Swego czasu w swoich mediach społecznościowych regularnie zamieszczałaś look-booki na różne okazje, które cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Czy jest szansa, że wrócisz jeszcze do ich tworzenia?
Tak. To właśnie od look-booków, zaczynałam swoją instagramową działalność. To jest dla mnie fascynujące, ale przyszedł taki czas, kiedy uznałam, że jest ich bardzo dużo, co spowodowało u mnie chwilę zawahania, czy ludzie chcą to oglądać. Rozmawiałam ostatnio ze swoją managerką, że zasięgi tych rolek były bardzo duże, bo sięgały do dwustu tysięcy. Uznałyśmy, że warto do nich wrócić. Na chwilę przed naszą rozmową miałam spotkanie, na którym zdecydowałam, że chciałabym robić crosy z innymi twórcami filmików odzieżowych, by te zasięgi jeszcze bardziej rozbudzić.
Moda z początku była u Ciebie jedną z pasji, jednak teraz mam wrażenie, że przerodziła się w sposób na życie. Jaka była Twoja droga do tego, by z miłośniczki mody stać się projektantką?
To wyszło bardzo spontanicznie. Moja znajoma zajmowała się szyciem na miarę, w tym również szyciem sukni. Doszłyśmy do wniosku, że warto zrobić coś razem. Miałyśmy na uwadze, że przez to, że jestem jednak popularna, m.in. dzięki serialowi, to możemy dotrzeć do szerszej grupy osób. Zrobiłyśmy trzy sukienki, które dobrze się sprzedają.
Czy Ty, oprócz tego, że lubiłaś wcielać się w różne postaci, projektowałaś już wtedy pierwsze ciuchy i wymyślałaś stylizacje?
Dawałam wyraz temu przede wszystkim w wyborze codziennych stylizacji. Nie lubiłam zakładać zwykłych rzeczy, zawsze chodziłam w kolorze i nietypowych stylizacjach. Mama czasem się śmieje, że moje stylizacje nie pasują do Garwolina. (Śmiech.) To prawda. W miastach chodzi się zazwyczaj basicowo, zwyczajnie. Kiedy zakłada się co innego, każdy się patrzy. Sama zwracam uwagę na takie rzeczy.
Moja kreatywność projektowania obiawiała się już w stylizacjach. Nie robiłam projektów graficznych.
Jakie to uczucie, kiedy przyszła Pana młoda wybiera suknię z Twojej kolekcji?
To wspaniałe uczucie. Z paniami, które wybrały suknie mojego projektu, spotkałam się kiedy podejmowały decyzję, co założą oraz przy przymiarkach. Kiedy zachwycały się tym, co wmyśliłam, było to dla mnie bardzo wzruszające. Byłam zachwycona, że komuś to się podoba. Myślę, że zapamiętam to na długo.
Jak wyglądało tworzenie takich sukien?
Zaczynałam od tej, ze zdejmowaną spódnicą. Zaprojektowanie wszystkich trzech sukienek zajęło mi cztery miesiące.
Myślałaś już kiedyś o tym, czy chciałabyś wziąć ślub w sukience, którą sama sobie zaprojektujesz? (Śmiech.)
Na pewno. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. (Śmiech.)
Niedawno skończyłaś zdjęcia na planie pewnej fabuły i podzieliłaś się informacją o wygranym castingu do pewnego serialu. Czy o którymś z tych projektów można powiedzieć coś więcej?
Jeśli chodzi o film fabularny, jego premiera odbędzie się w styczniu przyszłego roku. Gramy całą paczką. Każdy z nas w tym filmie ma swój wątek. O serialu nie mogę mówić, bo jeszcze nie podpisaliśmy umowy. Trzymajcie za mnie kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz