Kasia Łaska o Oscarach i ulubionych bajkach Disneya [WYWIAD]
fot. Dubbingpedia
Kasia Łaska była gwiazdą Festiwalu Muzyki Wokalnej „Viva il Canto”, który odbył się w Cieszynie. Publiczności zaprezentowała repertuar koncertu „Moja bajka". W rozmowie opowiada nie tylko o swoich ulubionych bajkach i piosenkach Disneya, ale też wraca wspomnieniami do momentu, w którym wystąpiła na Oscarach, gdzie razem z ośmioma innymi wokalistkami z całego świata wykonała utwór Into the unknown czyli „Chcę uwierzyć snom".
Wulkan pozytywnej energii. Wokalistka, aktorka musicalowa i dubbingowa, jedyna Polka, która zaśpiewała na Oscarach. Jak z perspektywy czasu patrzy Pani na to wyróżnienie?
Wciąż jestem tym faktem zachwycona (Śmiech). Mam w sobie duże pokłady siły i mocy, by działać.
Pamięta Pani ten dzień, w którym zadzwonili do Pani z Disney Polska i poinformowali Panią, że istnieje taka możliwość?
Był to 1 stycznia o godz. 21.30 (Śmiech). Nie ma chyba lepszego sposobu, by zacząć rok.
O czym pomyślała Pani, kiedy stanęła na oscarowej scenie? Poczuła Pani, że "ma tę moc"?
Poczułam się wyróżniona. Mimo że cała ceremonia odbyła się w teatrze, którego nie znam, to wszystko było mi bardzo znajome. Najfajniejsze było to, że sprawiłyśmy radość gościom na sali oraz milionom widzów przed telewizorami.
Czy to właśnie z głosem Elsy, który niejako dzieliła Pani z Lidią Sadową, wypowiadającą dialogi, i "Krainą Lodu" w ogóle jest Pani najczęściej kojarzona “po głosie"?
Tak, choć nie tylko z nią. W dubbingu pracuję ponad dwadzieścia lat, a w związku z tym więcej postaci, które mówią moim głosem ma swoich fanów. Jednak rzeczywiście jestem najbardziej kojarzona z utworem "Mam tę Moc"
Wiadomo, że lubi Pani śpiewać utwór "Mam tę moc", ale jakie jeszcze piosenki Disneya są Pani ulubionymi i tymi najbardziej wyczekiwanymi przez słuchaczy na koncertach?
Uwielbiam oczywiście utwory z obydwu części “Krainy lodu", ale też wszystkie te, wykonywane przez księżniczki. To wielkie musicalowe utwory, które uwielbiam śpiewać. Dlatego za każdym razem, kiedy mierzę się z nimi na koncertach, jestem bardzo szczęśliwa.
Jakie filmowe piosenki pamięta Pani z dziecięcych lat?
Są to oczywiście utwory z kultowego “Króla lwa", ale też te z serialowych czołówek, np. ze "Smerfów". Piosenki mojego dzieciństwa. (Śmiech).
Wykonywanie ich w dorosłym życiu dalej ma swoją magię, prawda?
Oczywiście. Uwielbiam wszystkie te piosenki, dlatego te koncerty sprawiają mi ogromną radość.
Kto w dzieciństwie był Pani ulubionym bajkowym bohaterem?
Chyba nie miałam takiego. Kiedy byłam mała, bajki były emitowane tylko o godz. 19.00, więc nie byliśmy aż tak uzależnieni od telewizorów. Nasze życie toczyło się na dworze w realnym życiu, z kolegami z podwórka.
Który z bajkowych bohaterów Pani zdaniem najlepiej odnalazłby się w dzisiejszych czasach?
Trudno powiedzieć. Oni wszyscy są na swój sposób nieco odklejeni od rzeczywistości, żyją we własnym świecie (Śmiech).
W ramach Festiwalu Muzyki Wokalnej „Viva il Canto” zagra dziś Pani koncert "Moja bajka". Czy wśród piosenek, które znalazły się w dzisiejszym repertuarze znalazła się taka, na którą po latach patrzy Pani nieco inaczej, niż w dzieciństwie?
W repertuarze koncertu mieszczą się nie tylko piosenki z bajek, ale również filmowe utwory. Oczywiście najbliższe mi są te „moje” hity, -które nagrywałam w polskiej wersji językowej. W melodiach z „Krainy Lodu” zostawiłam kawałek siebie.
Była Pani uczestniczką piętnastej edycji programu "Twoja twarz brzmi znajomo". Jak z perspektywy czasu ocenia Pani tę przygodę?
Był to bardzo wymagający program i to nie tylko pod względem samego wcielania się w postaci, ale też z perspektywy, że uczestnicy mają bardzo mało czasu, by się przygotować do konkretnego występu. Program niesie ze sobą dużo stresu, ale też ogromną przyjemność z udziału w nim. Cała ekipa jest bardzo profesjonalna i wspierająca.
Każdy odcinek to nowa metamorfoza. Co było Pani największym wyzwaniem tych przemian?
Najtrudniejszą metamrfozą było dla mnie wcielenie się w Montserrat Caballé, ponieważ na co dzień nie śpiewam klasycznie, dlatego odtworzenie tego legendarmego głosu było dla mnie bardzo trudne, ale bardzo przypadło mi do gustu. Kiedy program się skończył, myślałam nawet o lekcjach śpiewu klasycznego.
Która metamorfoza była Pani ulubioną?
Lubiłam wszystkie metamrofozy, choć wiadomo, że niektóre leżały mi bardziej, a niektóre mniej. Bardzo ciekawe było dla mnie przeistoczenie się w Sama Smitha, ponieważ przy tej okazji po raz pierwszy wcielałam się w kogoś kto śpiewa męskim głosem.
Czy teraz, kiedy wie już Pani, na czym polega ten format, zdecydowałaby się Pani na ponowny udział w tym programie?
Chyba już nie, ponieważ to jest bardzo stresujące doświadczenie, a ja unikam stresu w życiu. Wszystkim to polecam (Śmiech).
W jakim jeszcze programie o podobnej formule mogłaby Pani spróbować swoich sił, a odwrotnie, w jakim programie czuje Pani, żeby się nie odnalazła?
Na pewno nie odnalazłabym się w programach typu „Ninja Warrior", bo nie przepadam za programami sportowymi. Chętnie natomiast bym potańczyła, ale mam tyle zajęć, że nie wiem, czy pogodziłabym je z udziałem w tak wymagającym programie rozrywkowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz