Michalina Sosna o ukochanym Śląsku i serialu "M jak miłość" [WYWIAD]
fot. Pam Grudzinska
Z Michaliną Sosną rozmawiałam podczas mojego pobytu w Warszawie. Poruszyłyśmy wiele tematów. Nie zabrakło pytań dotyczących serialu "M jak miłość", do którego obsady aktorka dołączyła w 1715 odcinku. Jak sama Michalina przyznaje, kultową "Emkę" oglądała już jako dziecko.
Porozmawiałyśmy też o pozytywnym nastawieniu, które odziedziczyła po tacie i jej ukochanym Śląsku oraz mówieniu gwarą. Tę umiejętność wykorzystała na planie drugiego sezonu "Lokatorki".
Już na pierwszy rzut oka sprawiasz wrażenie osoby, niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Jak dba Pani o to na co dzień?
Moja rodzina tak mnie ukształtowała i sprawiła, że jestem tak pozytywną osobą. Zawsze ze wszystkiego się radujemy. Jeśli spotykają nas jakieś gorsze momenty, staramy się je przekuć w coś pozytywnego. Dzięki takiemu nastawieniu, człowiek lepiej się czuje i przyciąga fajnych ludzi.
Uwielbiam muzykę, ona zawsze dobrze mnie nastraja. Pozytywną energię i muzykę przemycam też na plan. Filmiki na Tik-Toka kręcę czasem z kolegami i koleżankami z planu. Póki co, dają się na to namówić, więc mam nadzieję, że będzie tego więcej.
Czy takiego nastawienia wobec ludzi i świata można się nauczyć?
Oczywiście, takiego nastawienia można się nauczyć. Pozytywna, śląska, górnicza rodzina wystarczy. (Śmiech.) Dodają mi powera, są moim wsparciem. Kiedy tylko mogę, wracam w rodzinne strony, by naładować baterie. Kiedy nie mam takiej możliwości, rodzice odwiedzają mnie w Warszawie.
Wiele jest zawodów na "A". Z tego, co wiem, od najmłodszych lat przejawiałaś zainteresowanie dziedzinami artystycznymi, albowiem regularnie uczęszczałaś do kółka teatralnego, brałaś udział w licznych konkursach recytatorskich. Czy to jednak prawda, że choć to wszystko zaczęło się już w szkole, to o aktorstwie jako zawodzie zaczęłaś myśleć dopiero w liceum?
Tak. Robiłam dużo rzeczy, które związane były z aktorstwem. Choć, jak wspominałyśmy, brałam udział w licznych konkursach recytatorskich, to nigdy nie myślałam, że będę pracować w tym zawodzie.
Na Śląsku żyje się dość przyziemnie. Ślązacy, mimo wykonywanych przez siebie zawodów, które często sprowadzają na ziemie, są wrażliwi na sztukę, mają artystyczne dusze. Taki był też mój dziadek.
Nie był to jednak Twój jedyny pomysł na siebie, ponieważ rozważałaś również opcję, by zostać lekarzem, złożyłaś nawet papiery na psychologię, ale też, nie zdradzając tego nikomu - do szkół teatralnych w Krakowie i Łodzi.
Na początku myślałam o zawodzie, w którym będę mogła się realizować od godz. 8:00 do godz. 16:00. Kiedy kończyłam liceum, pojawiła się u mnie myśl, by zostać lekarzem. Po drodze był jeszcze pomysł, by zostać psychologiem. Od zawsze miałam z tyłu głowy myśl, by służyć ludziom.
Faktycznie, złożyłam papiery do szkół teatralnych w Krakowie i Łodzi w tajemnicy przed wszystkimi. Nie wiedziałam, co z tego wyniknie. To, że dostałam się za pierwszym razem, było dla mnie czymś niesamowitym.
Myślałaś kiedyś o tym, czy gdyby wtedy się na aktorstwo nie dostała, mogłaby teraz mieć swój gabinet psychologiczny?
Patrząc na to z perspektywy czasu, nie wiem, czy nadawałabym się do tego. Jestem szalona, więc to pewnie udzielałoby się moim pacjentom. (Śmiech.)
Myślę, że ścieżka, którą prowadzi mnie los, jest najlepsza.
Wszystko się zgadza, bo bez dwóch zdań, aktorstwo jest takim zawodem, który pomaga ludziom, chociażby za pośrednictwem roli teatralnej, czy filmowej, spojrzeć widzowi na życie z dystansem, nadzieją na lepsze jutro. Jak to odbierasz?
Kocham ludzi, jestem ich ciekawa, lubię ich obserwować. Ta wymiana energii, do której dochodzi też w teatrze, jest niesamowita, wręcz mistyczna. Tak samo dzieje się na planie. Spotykamy ludzi, z którymi przez jakiś czas tworzymy projekt. Lubię zmieniać środowiska, poznawać nowych ludzi i się nimi cieszyć.
Mam takie wrażenie, że prawie wszystkie Twoje role mają w sobie jakiś pierwiastek komediowy. Z czego to wynika? Może wynika to z Twojego pozytywnego usposobienia?
W szkole powierzano mi dość poważne role, wręcz dramatyczne. Wiadomo jednak, że życie wiele weryfikuje, szczególnie wtedy, kiedy po studiach wpada się do prawdziwego teatru.
Wiz komica gdzieś tam mi przyświeca. Lubię to. Gram też w sztukach, gdzie dramat miksuje się z komedią. Może przypadają mi takie role, bo mój tata jest niezłym dowcipnisiem. (Śmiech.) Odziedziczyłam to po nim.
Idąc za ciosem, uważasz tak, jak większość aktorów, że komedia jest najtrudniejszym gatunkiem do zagrania dla aktora?
Dokładnie tak uważam. Komedia jest w Polsce niedoceniana. Nie każdy aktor dramatyczny odnajduje się w komedii.
Już jakiś czas temu, Karolina Chapko powiedziała mi, że marzy jej się rola w filmie sensacyjnym, chciałaby mieć przestrzeń, by biegać z bronią, skakać po dachach i walczyć z przeciwnościami. Ty marzysz podobno o zagraniu pani detektyw i rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. To prawda?
Tak jest! Pani detektyw figuruje jako pierwsza na mojej liście wymarzonych ról. Ufam, że niebawem to się zrealizuje.
Chciałabym też być taką superbohaterką, jak Tomb Raider i wykorzystać też to, by się przygotować do takiej roli, nie tylko cieleśnie, ale też poprzez sztuki walki. To byłoby ciekawe, bo ja lubię się rozwijać. Lubię nowe wyzwania, które czasami stawiam sobie sama. Niech się dzieje. (Śmiech.)
Wielu aktorów marzy o tym, by zagrać w kultowym serialu "M jak miłość".
Do "M jak miłość" trafiłam tak naprawdę przypadkiem, a nie przez casting. Pojawiły się nawet głosy, że do serialu dostałam się dzięki protekcji. To nie było tak.
Reżyser castingu zaprosiłam na mój spektakl, po którym stwierdziła, że w "Emce" koniecznie trzeba znaleźć dla mnie jakąś rolę. Scenarzyści napisali taką rolę. Kiedy dowiedziałam się, że Kama jest striptizerką i tancerką erotyczną, to od razu pomyślałam, że mi to zawsze trafiają się takie role. (Śmiech.) Kliknęło i... zostałam. (Śmiech.)
Często zdarza się, że aktor ma grać w serialu przez dwa lub trzy odcinki a zostaje na kilka sezonów. Świetnym przykładem tego jest chociażby Aaron Paul z "Breaking bad", choć na polskim podwórku też można znaleźć takie osoby.
Ty dołączyłaś w 1715 odcinku. Czy zanim to się wydarzyło, miałaś swoich ulubionych bohaterów, ulubione wątki?
"M jak miłość" oglądałam bardzo intensywnie jako dziecko. Całą rodziną, po kolacji zasiadaliśmy na kanapie. Mam ogromny sentyment do tego serialu, bo oglądałam go z dziadkami. Naprawdę czekaliśmy na nowe odcinki. Nie było wtedy platform streamingowych, więc siadało się przed telewizorem.
Po latach przestałam oglądać, bo nie miałam na to czasu. Teraz do tego wracam, ale dzieje się tak przede wszystkim za sprawą moich fanów, którzy obserwują mnie na Instagramie i Tik-Toku. Nawet nie muszę oglądać, by wiedzieć, co się wydarzy. (Śmiech.) W editach, które są do mnie wysyłane i wycinanych scneach widzę, co jest akurat na tapecie.
Nie boisz się zaszufladkowania?
Nie boję się. Kama jest tak różnorodna, że myślę, że producenci to docenią i dostrzegą, że warto dawać mi szansę też w innych projektach.
Kolejnym serialem, o którym warto porozmawiać jest serial "Lokatorka". Powstał on na podstawie filmu pod tym samym tytułem, który opowiada o jednej z największych afer reprywatyzacyjnych w Polsce. Na planie spotkałaś się m.in. z Janem Fryczem. Jak wspomina Pani pracę na planie?
Dzięki uprzejmości Janka, przeszliśmy na ty. Bardzo dobrze nam się pracowało. Żałujemy, że tak krótko i tak mało. Janek jest wybitnym aktorem, więc zagrać z nim było dla mnie formą pewnego rodzaju renomy. Miałam pewne obawy jak to będzie, ale pomyślałam sobie, że los stawia mi go na mojej drodze, więc muszę to wykorzystać. Polubiliśmy się i stworzyliśmy fajne sceny.
Lubiłam ten serial też dlatego, że był osadzony w śląskiej rzeczywistości.
Jak czułaś się z tym, że mogłaś wykorzystać w tej roli swoje pochodzenie i język śląski?
Świetnie się z tym czułam. Mogłam wykorzystać też gwarę, bo godom. (Śmiech.) Wspaniale było tam grać. W scenach statystowali prawdziwi ślązacy. Śląsk to stan umysłu. To pewna egzotyka, której trzeba skosztować. Cieszę się, że ludzie są ciekawi Śląska. Lubią, kiedy zaciągam po śląsku. Wykorzystujemy też to w "Emce".
Była to rola poważno-dramatyczna. Jak czułaś się w takim wcieleniu?
Bardzo dobrze. Myślę, że role Femme fatale też są dla mnie. Podobało mi się to. Lubię dramatyczne role. Oby jak najwięcej takich ról.
Chciałabym jeszcze wrócić wspomnieniami do programu "Twoja twarz brzmi znajomo", którego byłaś uczestniczką w 2018 roku. Jak z perspektywy czasu wspominasz udział w tym programie?
To była niesamowita przygoda. Był to pierwszy tak duży projekt telewizyjny, w którym wzięłam udział. Nigdy nie myślałam, że moja kariera zacznie się od takiego programu. To trudna rzecz, nie ukrywam, że udział w nim wiązał się z pewnego rodzaju stresem, ale przygoda była to naprawdę jedyna w swoim rodzaju. Nauczyłam się tam wielu rzeczy. Nie walczyłam o złote kalesony, bo wiedziałam, że koledzy wokaliści są wybitni. Postaowiłam, że dam sobie szansę, by szersza publiczność mnie poznała.
Wróciłabyś do tego programu?
Zastanowiłabym się. (Śmiech.)
Wcieliłaś się m.i.n. w Afric Simon, Cleo i Kate Perry. Które z wcieleń było dla Ciebie największym wyzwaniem?
Każde wcielenie było dużym wyzwaniem. Najprzyjemniejsze było dla mnie wcielenie się w Sophie Loren. W tym programie przychodzi moment kryzysu. Dla mnie przyszedł, kiedy wcielałam się w Donnę Summer. Wkradł się w ten występ pierwiastek odpuszczenia i luzu, w wyniku czego otarłam się o wygraną odcinka. Do wygrania czeku brakowało mi dwóch punktów.
Jesteś bardzo aktywnym użytkownikiem Instagrama. Czym najbardziej lubisz się dzielić z obserwującymi?
Wstawiam to, co mi w duszy gra. Dzieje się to spontanicznie. Nie planuję postów. Lubię czytać komentarze. Dzięki moim fanom istnieję, więc muszę o nich dbać.
Czego poszukujesz w sieci, a od jakich treści stroni?
Kiedy gdzieś wyjeżdżam, robię research miejsca, do którego się wybieram. Czasami w wyszukiwarce szukam też informacji o ludziach, którzy mnie interesują.
Jesteśmy gwiazdami, więc jesteśmy narażeni na hejt, ale go nie znoszę. Szanuję konstruktywną krytykę.
W sieci wiele osób pokazuje, jak ich życie jest piękne, wręcz cukierkowe. Dajesz się czasem nabrać na to, co jest pokazywane w internecie?
Oczywiście, daję się na to czasem nabrać. Kiedy widzę, że moi znajomi pokazują takie treści, zastanawiam się, czy i ja tego nie zrobię.
W sieci panują różne trendy. Media społecznościowe nami zawiadują. Tak już będzie. Musimy nauczyć się z tym żyć. Ważne jest też to, by wyłączyć czasem telefon i pokazać, co się potrafi. Warto mieć jakiś fach w ręku, bo co zrobimy, kiedy odetną nam internet? (Śmiech.) Trzeba mieć do tego dystans i podchodzić do tego tematu z lekkością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz