poniedziałek, 30 września 2024

Cykl #mariolapoleca (17): "Idź pod prąd" [RECENZJA FILMU]

 Cykl  #mariolapoleca (17): "Idź pod prąd" [RECENZJA FILMU]



















fot. plakat filmu / Dystrybucja Kinowa TVP

Zawsze warto znaleźć coś, co poprawi nasze samopoczucie, będzie gwarancją pojawienia się uśmiechu na twarzy. Jedni znajdują takie czynniki w książkach, drudzy w filmach, a jeszcze inni w serialach, czy w muzyce. 

Propozycjami, które (w moim odczuciu) takie czynniki posiadają, chciałabym się dzielić z Wami w moim cyklu #mariolapoleca. 

Serdecznie Was zapraszam. Dziś zachęcam do lektury recenzji najnowszego filmu w reżyserii Wiesława Palucha, "Idź pod prąd". Film o legendarnym punkrockowym zespole KSU do kin w całej Polsce trafił 27 września. Przedpremierowo można było go zobaczyć na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni 24 września. 

Warszawska premiera filmu odbyła się 17 września w warszawskim kinie Cinema City Sadyba. Pojawili się na niej nie tylko aktorzy i twórcy filmu, ale także muzycy KSU, na czele z Eugeniuszem "Siczką" Olejarczykiem. 

To jeden z najbardziej wyczekiwanych polskich filmów tego roku. Nic w tym dziwnego, albowiem zespół KSU jest niekwestionowaną ikoną pukrocka w kraju a utwór "Idź pod prąd", który kilkakrotnie można w filmie usłyszeć, jednym z jego największych hitów. 

***

Cykl  #mariolapoleca (17): "Idź pod prąd" [RECENZJA FILMU]

UROCZYSTA PREMIERA MEDIALNA: 17 września 2024, Cinema City Sadyba, Warszawa

PREMIERA KINOWA: 27 września 2024

GATUNEK FILMU: film fabularny 

SCENARIUSZ: Doman Nowakowski / Wiesław Paluch 

REŻYSERIA: Wiesław Paluch

PRODUCENT: Wiesław Paluch / Tadeusz Król

PRODUKCJA: Superconic Production 

DYSTRYBUCJA: Dystrybucja Kinowa TVP

MUZYKA: KSU / Eugeniusz "Siczka" Olejarczyk 

OBSADA: Ignacy Liss, Maciej Piotrowski, Igor Paszczyk, Bartłomiej Deklewa, Piotr Głowacki, Szymon Kukla, Filip Łannik, Wiktoria Kruszczyńska, Iga Szubelak, Zuzanna Galewicz i inni. 

O FILMIE:

Najnowsza propozycja dla widzów, której reżyserem jest Wiesław Paluch, z punktu widzenia młodego "Siczki", opowiada o legendarnej punkrockowej grupie KSU, której jest frontmanem. Twórcy przenoszą widzów do drugiej połowy lat 70-tych, a główna akcja toczy się w Ustrzykach Dolnych. To właśnie tam, kilku niezdyscyplinowanych uczniów ustrzyckiej szkoły postanawia zostać punkami, tworzyć muzykę, założyć zespół i grać koncerty. W jednego z założycieli zespołu, charakternego, zbuntowanego, nastoletniego "Siczkę" a także głównego bohatera filmu, wciela się aktor młodego pokolenia, Ignacy Liss. Młodzi, dla których inspiracją jest muyzka zespołu Sex Pistols, zasłyszana w Radiu Wolna Europa, wysyłają do radia pismo z prośbą o więcej muzyki tzw. "wolnych ludzi". Ich nieco spontaniczne działania, choć się tego nie spodziewają,  przynoszą wyczekiwane efekty. List zostaje odczytany na antenie a raz w tygodniu emitowana jest audycja program dotyczący muzyki punk. 
















fot. Dystrybucja Kinowa TVP / materiały prasowe

#mariolapoleca, CZYLI KILKA SŁÓW PO OBEJRZENIU FILMU Z PERSPEKTYWY WIDZA:

Młodzi spotykają się  na próbach, na których mimo tego, że mają jasny cel, nie brakuje ich wzajemnego buntu. Często się ze sobą nie zgadzają. Sytuacji nie ułatwia fakt, że ich działania zauważone zostają przez przedstawicieli PRL-owskiego aparatu represji. Jednym z głównych wrogów ich twórczości jest oficer SB, Jerzy Majak (w tej roli Piotr Głowacki, przyp. red.). Kiedy spotyka się z "Siczką" daje mu jasno do zrozumienia, że Ustrzyki Dolne to nie wielki świat i nie ma co liczyć na punk w jego gminie. Na młodych groźby nie robią wrażenia. Mimo to, zakładają zespół KSU. Wyraz swojemu buntowi dają również poprzez wygląd. Policzki przekłuwają agrafkami, noszą łańcuchy. Niektórzy stawiają irokezy, inni zaś farbują włosy na zielono. Z czasem stają się wielkimi gwiazdami tzw. "muzyki drugiego obiegu". Jednym z ich największych przebojów staje się utwór "Idź pod prąd". Kiedy wybucha stan wojenny, mimo usilnych prób "Siczka" w końcu nie unika pójścia do wojska. 

"Idź pod prąd" to film, zdominowany przez młode pokolenie aktorów. Tak naprawdę każdy z nich wnosi do filmu coś, co zasługuje na brawa i uznanie. Jak to u mnie bywa, najchętniej każdemu z nich poświęciłabym osobny akapit, ale to nie jest takie proste, bo w tym wypadku, moja recenzja musiałaby mieć kilka, a może nawet kilkanaście stron. 

W tym miejscu chciałabym wyróżnić filmowego "Siczkę", czyli Ignacego Lissa. Gołym okiem widać, że na planie zostawił nie tylko ogrom energii, ale też kawał serca. Pokazał nie tylko autentyczność, ale też udowodnił, że połknął punkrockowego bakcyla. 

Na słowa uznania zasługuje również Igor Paszczyk, czyli "Ptyś". Na ekranie przeszedł spektakularną metamorfozę. Myślę, że ta rola spowoduje lawinę nowych propozycji zawodowych dla aktora młodego pokolenia. W "Idź pod prąd" udowodnił, że nie ma takiego wyzwania, którego się boi. Już dziś czekam na jego nowe wcielenia aktorskie. 

Na wyróżnienie zasługuje również Piotr Głowacki. To aktor, który zaskakuje widzów za każdym razem, kiedy pojawia się na ekranie. W najnowszym filmie w reżyserii Wiesława Palucha wciela się w oficera SB, który uruchamia akcję "Żyletka", mającą na celu rozpracowanie zespołu. Umiejętnie żongluje trudnymi emocjami i jest kolejnym aktorem w tym projekcie, który udowadnia, że nie ma dla niego takiego wyzwania, które może go przerosnąć. Tworzy bohatera, którego co prawda trudno jest polubić, ale równocześnie takiego, którego działania, dyktowane czasami, w których film jest osadzony, można zrozumieć. 

Choć fundamenty filmu zbudowane są na młodym pokoleniu twórców, w całej historii znajduje się też miejsce dla tych, których na co dzień można oglądać w innych produkcjach, filmowych i serialowych. W rolach epizodycznych pojawiają się m.in. Jakub GąsowskiJakub Kamieński i Arkadiusz Smoleński. Każdy z panów, choć w filmie pojawia się na chwile, swoją rolę odgrywa z ogromnym zaangażowaniem i swego rodzaju charakterystycznością a to powoduje, że każdy z tych epizodów do pewnego stopnia zostaje z widzem. 

Dużym plusem nowego filmu w reż. Wiesława Palucha jest to, iż pokazane zostały w nim wszystkie najbardziej istotne momenty z życia zespołu KSU. To wiernym fanom składu pozwala sobie przypomnieć o najważniejszych momentach z ich muzycznego życia a nowym sympatykom, którzy poznają zespół chociażby po obejrzeniu filmu, który na ekranach kin w całym kraju zadebiutuje 27 września, pozwoli ich po prostu poznać. Fajnym rozwiązaniem okazało się również pokazanie fragmentu koncertu KSU  a także moment, w którym Eugeniusz "Siczka" Olejarczyk rozmawia z jednym z wiernych fanów zespołu i podpisuje dla niego zdjęcia. 

Choć w filmie pojawia się dużo przekleństw, są one uzasadnione, albowiem pojawiają się wśród bohaterów zbuntowanych i walczących o swoje, a w tym układzie są jak najbardziej na miejscu, bo przecież wszyscy wiemy, że nawet na co dzień są one objawem buntu i niezgody na zaistniałe okoliczności. 

To film skierowany nie tylko do fanów punkrocka i sympatyków zespołu KSU, ale też dla tych, którzy chcą po prostu zobaczyć nowy film W. Palucha, kochają górą lub chcą przenieść się w drugą połowę lat 70-tych. Idźcie do kina. Fajnie się to ogląda. Serdecznie polecam. 

* Recenzja filmu "Idź pod prąd" powstała we współpracy z Dystrybucją Kinową TVP 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz