środa, 23 października 2024

Eleni o muzyce i ukochanej Grecji [WYWIAD]

Eleni o muzyce i ukochanej Grecji [WYWIAD]















fot. zdjęcie nadesłane

Na początku września razem ze zgromadzoną publicznością w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie Eleni obchodziła jubileusz czterdziestu pięciu lat działalności estradowej. Z tej okazji zaśpiewała swoje największe przeboje.

Miałam okazję z nią rozmawiać nie tylko o muzyce, ale też ukochanej Grecji.

Na scenie jest Pani obecna od ponad czterdziestu pięciu lat. Kiedy to minęło? (śmiech)

Minęło jak jeden dzień, ale nie wiem, kiedy. (Śmiech)

Gdyby miała Pani ten czas zamknąć w jednym słowie lub zdaniu, jakie mogłoby paść?

Od czterdziestu pięciu lat mam wierną publiczność, która przychodzi na moje koncerty, chce się ze mną spotkać, śpiewa moje piosenki. To najpiękniejszy prezent po tylu latach pracy na estradzie.

Jakie emocje i przemyślenia towarzyszą Pani przy okazji tak zacnego jubileuszu?

Już kiedyś starałam się to wszystko podsumować, ale nie jest to łatwe, bo tak naprawdę to nie tylko moja aktywność zawodowa, ale też moich muzyków, kompozytorów i autorów tekstów.

Swoich występów nie traktuje Pani jak koncertów, ale jak spotkania z drugim człowiekiem. Kto nauczył Panią takiego podejścia?

Takiego podejścia nauczyli mnie moi rodzice. Zawsze zarażali ludzi pozytywną energią, pomagali im. Te wartości wyniosłam z domu rodzinnego. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas dziesięcioro. Byłam najmłodsza, więc tego wszystkiego uczyłam się też od rodzeństwa.

Ważne jest dla Pani, by podczas spotkań muzycznych można było zapomnieć o trudnej codzienności i odpłynąć w podróż sentymentalną. Do którego ze swoich utworów to Pani ma największy sentyment? Czy będzie to utwór „Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca“?

Tych piosenek było i jest wiele. To m.in. „Po słonecznej stronie życia“ i „Nic miłości nie pokona“. Każdemu z etapów mojego życia, czy to prywatnego, czy zawodowego, towarzyszył któryś z moich utworów.

Mam wrażenie, że piosenka „Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca" jest najbardziej wyczekiwana przez słuchaczy na muzycznych spotkaniach z Panią. Czy się mylę?

Tak właśnie jest. Publiczność za każdym razem żywo reaguje od momentu, w którym pada tytuł tego utworu.

Swoją muzyczną przygodę rozpoczynała Pani w 1975 roku, razem z greckim zespołem „Prometeusz“. Podobno ta przygoda miała trwać rok, a przeciągnęła się do ponad 45 lat. (śmiech)

Tak naprawdę chciałam zostać nauczycielką wychowania muzycznego, ale stało się inaczej. Tylko przez rok miałam pośpiewać z zespołem „Prometeusz“, ale no cóż… przeciągnęło się. (śmiech)

Pani urodziła się w Polsce, ale Pani rodzeństwo urodziło się w Grecji. Chętnie wraca Pani w te strony? Co takiego ma Grecja, czego nie mają inne kraje?

W Grecji jestem co roku. Tak naprawdę, mam dwie ojczyzny. Kiedy jestem w Polsce, tęsknię za Grecją, a kiedy jestem w Grecji, tęsknię za Polską. Tak będzie już zawsze.

Trzeba pamiętać, że muzyka grecka to nie tylko Zorba. (śmiech) Grecki klimat wykonywanym przez Panią utworom nadaje instrument buzuki, na którym gra Pan Kostas.

Kostas jest kompozytorem większości utworów, które wykonuję. Bez tego instrumentu, te piosenki nie miałyby takiego charakteru, a jednak buzuki dodaje im grecki smaczek.

Pani gra na jakimś greckim instrumencie?

Gram na gitarze, ale umiem grać też na wspominanym buzuki.

Czy zaczynając swoją przygodę z muzyką, pomyślała Pani kiedykolwiek, że może ona tyle potrwać?

Wydarzyło się to zupełnie niespodziewanie. Z zespołem „Prometeusz“ nagraliśmy pierwszą płytę „Po słonecznej stronie życia“ i tak się zaczęło. Potem nadchodziły kolejne propozyje i tak... zostałam piosenkarką.

Żałowała Pani kiedykolwiek, że nie została nauczycielką muzyki?

Nie myślałam o tym. Kocham śpiewanie i nie potrafiłabym bez niego żyć. Spotkania z publicznością dodają mi energii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz