sobota, 30 listopada 2024

Magdalena Turczeniewicz o serialu "M jak Miłość", życiowej harmonii i Tadeuszu Plucińskim [WYWIAD]

 Magdalena Turczeniewicz o serialu "M jak Miłość", życiowej harmonii i Tadeuszu Plucińskim [WYWIAD]

















fot. Patrycja Wiercichowska

Z Magdaleną Turczeniewicz spotkałam się w Warszawie. Rozmawiałyśmy o więzi, którą zbudowała z aktorami młodego pokolenia na planie serialu "Bunt". Nie zabrakło też przestrzeni na to, by powspominać serial "Egzamin z życia" i  porozmawiać o "M jak miłość", w którym pojawiła się ostatnio w roli Martyny.

Aktorka opowiedziała też o spotkaniach ze starszym pokoleniem aktorów. Przytoczyła wzruszającą historię, której bohaterem jest Tadeusz Pluciński. 

Już na pierwszy rzut oka sprawiasz wrażenie osoby niezwykle pozytywnie nastawionej do ludzi i świata. Chyba nawet nie mogłabyś inaczej, prawda? (Śmiech.) 

Taka chyba jest moja natura. Życie jest za krótkie żeby się negatywnie nastawiać. Staram się szukać jego jasnych stron. 

Lubisz ludzi, a oni odwdzięczają się tym samym. Z młodym pokoleniem aktorów, z którym pracowałaś na planie serialu "Bunt", mimo tego, że nie doczekał się drugiego sezonu, do dziś łączy Cię niezwykła więź. 

Rzeczywiście, z niektórymi z nich do dziś utrzymuje bliski kontakt. Przez to, że moja postać sama miała przeszłość związaną z ośrodkiem wychowawczym, to rozumiała świat tych młodych ludzi i umiała nawiązać z nimi bliskie relacje. W  efekcie to co zbudowaliśmy między sobą na planie przeniosło się na życie prywatne. To wspaniali ludzie. Przeżyłam z nimi drugą młodość. (Śmiech.) 

Chyba można zaryzykować tutaj stwierdzenie, że zżyłaś się z nimi tak, jak nauczyciel z uczniami. (Śmiech.) 

Trochę tak. Przez długi czas, nawet poza planem zwracali się do mnie "Pani Aniu". Bardzo to lubiłam, tak jak lubiłam obserwować ich w pracy. Mam wrażenie, że  to pokolenie ma dużo większą odwagę, i dużo szybciej wchodzi w partnerskie relacje. Wiele się od nich nauczyłam.

Mam wrażenie, że te poniekąd "szkolne" spotkania, uruchamiają w Tobie co jakiś czas wspomnienia o serialu "Egzamin z życia", w którym w latach 2005-2007, od 25 odcinka, wcielałaś się  w postać Tatiany Unger. Jak ta serialowa przygoda zapisała Ci się w Twojej pamięci? 

Rzeczywiście, gdy debiutowałam w serialu, byłam na tym samym etapie życia, co oni. Jednak to dwa różne światy. Siłą w "Buncie"  była grupa, wszyscy praktycznie byli w jednym wieku, z trudną przeszłością i wspólnie rzucali wyzwanie światu. W "Egzaminie z życia", świat młodzieży  był przedstawiony zupełnie inaczej. Byliśmy chyba bardziej subtelni i mieliśmy inną skalę problemów. Przede wszystkim mieliśmy rodziny.

Siłą tego projektu byli też wybitni aktorzy: Krzysztof  Globisz, Jan Frycz, Anna Seniuk czy Wiesław Komasa. To było dla nas młodych duże wyzwanie. Mieliśmy się od kogo uczyć.  

Myślałaś kiedyś o tym, że gdybyś nie przyjęła roli w "Egzaminie z życia", Twoje życie zawodowe mogłoby się potoczyć inaczej? 

Nigdy o tym tak nie myślałam. Ale na pewno praca na planie już na drugim roku studiów, dała mi ogromne doświadczenie. Miałam szczęście, że mogłam być zauważona,  będąc jeszcze w szkole. Przełożyło się to później na angaż w Teatrze Syrena. 

Po wspomnieniach, czas na to, co dzieje się obecnie. Dołączyłaś do obsady serialu "M jak miłość", niebawem odbędzie się także premiera spektaklu "Jutro będzie futro" z Twoim udziałem. Mam wrażenie, że to Twój czas. Masz podobne odczucia? 

Dużo się dzieje. Bardzo to lubię. Droga zawodowa aktora nie jest linearna. Nie zawsze idzie projekt za projektem. Czasem trzeba trochę poczekać. Bardzo się cieszę, że teraz jest tak gęsto. 

Zadebiutowałaś nie tylko w serialu, ale też w jego nowej czołówce. Mocne wejście. (Śmiech.) Czy zanim dołączyłaś  do "M jak Miłość", zdarzało Ci się oglądać serial? 

Szczerze, "M jak miłość "oglądałam na samym początku, kiedy  serial wchodził na antenę. Oczywiście przed dołączeniem do obsady obejrzałam kilka odcinków, by zobaczyć, w jaką konfigurację wchodzę. Z Mikołajem i Michaliną znaliśmy się  już wcześniej. 

To, że znaliście się wcześniej, pomogło Ci, kiedy dowiedziałaś się, że wchodzisz w ich wątek? 

Kiedy choć trochę zna się człowieka prywatnie, to zawsze jest łatwiej. Omijamy etap zapoznawczy i tym samym jesteśmy o krok dalej. 

Czy właśnie te czynniki, o których mówisz, zdecydowały, że postanowiłaś tę rolę przyjąć? 

Przyjmując rolę przede wszystkim  sugeruję się tym, żeby to co mam do zagrania, było dla mnie ciekawe. Tak było w tym przypadku.  Martyna to postać niejednowymiarowa, wyrazista, z mocnym charakterem. Ale jest też uwikłana w swoje problemy, przede wszystkim problemy z alkoholem. Widz zastaje ją w najtrudniejszym momencie. Po śmierci męża odcina się od świata  i traci sens życia. I nagle pojawia się ON, nieoczekiwany zwrot akcji. 

Martyna jest konkurencją dla Kamy (w tej roli Michalina Sosna, przyp. red.) Już podczas kręcenia nowej czołówki, widać było, że świetnie się dogadujecie. Jakimi kolegami z planu są Michalina Sosna i Mikołaj Roznerski? 

Z Michaliną nie mam na razie zbyt częstego kontaktu na planie, nasze wątki obecnie się nie przeplatają, ale  to bardzo pozytywna i ciepła dziewczyna. Mikołaj jest bardzo wspierający i daje duży komfort w pracy. 

Pod wpływem Mikołaja robisz więcej relacji instagramowych? (Śmiech.) 

Nie (śmiech.) Jeśli chodzi o relacje instagramowe z planu, jestem trochę oldschoolem.  Zwykle nie zabieram telefonu na plan, odcinam się od świata i skupiam na tym, co mam do zrobienia. 

Może to dobry czas, byś zwiększyła swoją aktywność w social mediach. 

Być może. Faktycznie, nie prowadzę Instagrama regularnie. Nie mam chyba w sobie takiej jednostki, by dzielić się ze światem wszystkim, co akurat się u mnie dzieje. Lubię tę swoją prywatność. 

Żyjesz w harmonii, blisko natury, kochasz podróże, relaks, dobre książki i Ajurwedę. Odnoszę nieodparte wrażenie, że świat social mediów nie do końca do Ciebie przemawia, czy się mylę? 

Chyba jestem bardziej relacyjna w życiu. 

Ostatnio polecałaś książkę autorstwa Magdaleny Adaszewskiej - "Na wieki wieków amant" - to rozmowa z Tadeuszem Plucińskim. Utkwiła mi w głowie historia o portfelu na drobne, którego szukałaś dla Niego na bazarku. Przytoczmy ją proszę.

To piękna historia. 

Z Tadeuszem Plucińskim spotkałam się w Teatrze Syrena. Graliśmy razem w kilku spektaklach. Siedzieliśmy  kiedyś w charakteryzacji tuż przed świętami Bożego  Narodzenia . Głośno rozmyślałam, co kupić ukochanemu w prezencie. Napomknęłam o portfelu.

Na co Tadek, przysłuchując się, powiedział: "Nic nie kupuj. Ja Ci przyniosę. Mam pełno portfeli. A Ty kupisz mi portfel na straganie, koło metra Wilanowska. Taki, żebym po otwarciu widział drobne. Nie mam siły chodzić po tych straganach". 

No i przyniósł mi cały wachlarz pięknych portfeli. Nowiutkich, eleganckich w każdym kolorze. Jak się okazało  mnóstwo ludzi  dawało mu portfele w prezencie, a on potrzebował takiego, żeby otwierał się do  formy kwadracika.

Tak więc zrobiliśmy deal. Ja latałam po straganach, a on dał mi najpiękniejszy portfel ze swojej kolekcji... 

To było piękne spotkanie. Lubię spotykać się w pracy ze starszym pokoleniem aktorów. Zawsze te spotkania są dla mnie drogie. 

Pamiętasz moment swojej pierwszej fascynacji Ajurwedą? Podobno, wzięła się ona m.in. z faktu, że praktycznie od zawsze interesowało Cię spotkanie z drugim człowiekiem.

Miałam koleżankę, która była  nauczycielką jogi. Co roku jeździła na oczyszczanie ajurwedyjskie Panchakarma do Indii. Zawsze jak stamtąd wracała, nie mogłam się na nią napatrzeć. Przyjeżdżał tak piękny  i zrównoważony człowiek, że pomyślałam, że musi być jakaś siła w tej nauce. Kiedy urodziłam dziecko i miałam przestrzeń, by zgłębić temat, zapisałam się na kurs terapeuty Ajurwedy. Od pierwszych chwil poczułam, że ta wiedza jest  mi bardzo bliska i jest to coś, czego chcę się uczyć. 

Aktorstwo to piękny, ale też trudny i niepewny zawód. Czy Ajurweda pomaga Ci w utrzymaniu życiowej równowagi? 

Tak.

Co daje Ci ta forma relaksu, czego nie dają inne aktywności? 

To nie aktywność, ale bardzo obszerna wiedza o nas samych, obejmująca umysł, ciało, zmysły i duszę.

Dała mi narzędzia do tego jak sobie pomóc kiedy tracę równowagę. 

Niedawno zaczęłaś jeździć po Polsce ze spektaklem "Jutro będzie futro". 

Tak, to prawda. Cieszę się na to doświadczenie. Mamy świetny zespół i czuję dużą  radość z tego spotkania. 

Wielu aktorów teatralnych mówi, że komedia to najtrudniejszy gatunek do grania. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem? 

Nie mam jednoznacznej opinii na ten temat, ale możliwe, że tak jest. Komedia wymaga sprawności, skupienia, warsztatu i zachowania rytmu. Trzeba grać tak, by te najbardziej absurdalne sytuacje stały się wiarygodne. 

Czym jest dla Ciebie Teatr? 

Teatr jest dla mnie najpiękniejszym miejscem dla aktora. Na wszystko jest tam czas i miejsce.  Bardzo za nim tęskniłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz