czwartek, 16 listopada 2017

Andżelika Piechowiak: „Jestem realistką“

Andżelika Piechowiak: „Jestem realistką“  


























Przed spektaklem „Jak się kochają w niższych sferach“ miałam przyjemność rozmawiać z Panią Andżeliką Piechowiak. O pogodnym nastawieniu do życia, Agencji PALMA i miłości do kotów oraz do…jedzenia.

Przygotowując się do naszej rozmowy przeczytałam, że nie jest Pani życiową optymistką. Chyba jednak nie mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem. Jest w Pani przecież wiele pozytywnej energii. Jak jest naprawdę? 

Nie wiem, czy jestem optymistką. Na pewno jestem realistką. Mam dobrą energię i dobry humor. Towarzyszy mi nadzieja, że wszystko się ułoży, ale nie mam parcia na to, że zawsze musi być świetnie. Dlatego nie określam siebie mianem typowej optymistki. 

Podziela Pani moją opinię, że w dzisiejszych czasach ludzie nie umieją cieszyć się ze zwykłych, małych rzeczy? Co zrobić, by zmienić ten stereotyp? 

Uważam, że czasami tak bywa. Sama się na tym „łapię“. Trzeba umieć sobie uświadomić, że z tych małych rzeczy składa się życie i tak naprawdę nie warto ich nie dostrzegać, marnować okazji by zachwycać sie drobnostkami, czerpać radość z drobiazgów. Często po czasie okazuje się, że te detale były istotniejsze niż wielkie, wyczekiwane sukcesy. 

Jaki jest Pani przepis na udany dzień? Uważa Pani, że każdy dzień może być dobrym, bo wszystko zależy tylko od nas? 

Niestety, nie wszystko zależy tylko od nas, ale nastawienie do życia tak. Nawet, jak się coś nie układa, nie warto się tym przejmować. Każdego dnia można zrobić coś fajnego, co poprawi nam humor. 

Dzisiejszy dzień również świetnie się dla Pani zapowiada, choć może i nie ma ładnej pogody, to zaraz zostaną odegrane dwa spektakle „Jak się kochają w niższych sferach“. Czy tak, jak dla wielu aktorów, Teatr jest dla Pani ważnym miejscem? 

Tak. Bez Teatru nie ma aktorów. Cieszę się, że mogę grać w Teatrze. Każde granie spektaklu, w tym również te wyjazdowe sprawia mi dużo frajdy. Chociażby dlatego, że mogę robić to co kocham dzisiejszy dzień jest fajny. 

Jak w kilku słowach opisałaby Pani swoją postać, którą kreuje w dzisiejszym spektaklu? 

To postać, która ma w sobie coś z zołzy. Jest apodyktyczna i nie zwraca uwagi na swojego męża. Ma swoje życie na boku. Nie jest to najsympatyczniejsza żona na świecie. (Śmiech.) Ma wiele energii, jest impulsywna, więc jest co grać, ale nie chciałabym być taka prywatnie. (Śmiech.) 

Zdążyła już Pani polubić swoją bohaterkę? 

Lubię wszystkie swoje bohaterki. 

W których rolach czuje się Pani lepiej na scenie? Komediowych, czy dramatycznych? 


Ostatnio gram więcej ról komediowych, sprawiają mi dużo frajdy. Staram się, by były to role prawdziwe. Nie skupiam się na tym, że musi być śmiesznie. 

Czy na chwilę obecną ma Pani coś takiego, co można nazwać Pani rolą marzeń? 

Nigdy nie miałam czegoś takiego. 

U boku jakich aktorów, bądź u jakiego reżysera chciałaby Pani zagrać? Ma Pani takie nazwiska? 


Nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Wszyscy aktorzy, których spotykam na swojej drodze, są wyjątkowymi ludźmi. Cieszę się z każdego takiego spotkania. 

Warto wspomnieć też o tym, że bycie aktorką nie jest Pani jedyną życiową rolą, albowiem jest Pani również właścicielką Agencji Produkcyjnej PALMA. Czy na dłuższą metę pogodzenie tych dwu zawodów nie jest trudne? 

Połączenie bywa trudne. Szczególnie, kiedy gram w spektaklu, którego jestem producentką, bo i tak bywa, choć są to sporadyczne sytuacje. Staram się jednak albo grać, albo produkować, tak jest prościej dla wszystkich. Oba zajęcie sprawiają mi mnóstwo satysfakcji i radości. 

Gdyby musiała Pani zrezygnować z jednej z tych aktywności zawodowych na rzecz drugiej, to rezygnacja z czego byłaby dla Pani łatwiejsza, bądź bardziej oczywista? 

Nie umiałabym, poza tym nie wydaje mi się żeby zaszła konieczność takiego wyboru. Te dwie sytuacje są z sobą bardzo połączone, więc nawet nie myślę o takich dylematach, tylko po prostu robię swoje. (Śmiech.) 

Cały czas rozmawiamy o zawodzie, ale nie sposób też nie porozmawiać o Pani zamiłowaniach i pasjach. Ma Pani „łatkę“ Kociej Mamy. Czy od najmłodszych lat koty były obecne w Pani życiu? 


Nie. Kiedy byłam dzieckiem, w moim domu nie było czworonogów. Koty pojawiły się dopiero w moim dorosłym życiu. Lubię wszystkie zwierzaki, ale koty są odrobinę mniej wymagające niż psy, dzięki temu łatwiej znoszą rytm mojej pracy. 

Ile kotów ma Pani w domu obecnie? Chyba się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że nie wyobraża Pani sobie bez nich życia, prawda? 

W chwili obecnej mam jednego kota. Tak, to prawda, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Potwierdzi to każdy, kto ma kota. (Śmiech.) 

Kocha Pani koty, ale obok psów też nie przechodzi obojętnie. W roku 2015 wzięła Pani udział w sesji zdjęciowej do kalendarza „MOON FOR PAKA DLA BEZDOMNIAKA“. Czy w tym momencie również wspiera Pani jakieś konkretne schronisko? 

Cały czas wspieram różne fundacje. Mam potrzebę pomagania zwierzętom, bo im trudno mówić we własnym imieniu, a ludzie naprawdę bywają okrutni i bezmyślni. Pani drugą pasją z tego, co wiem, jest gotowanie. Lubi Pani odkrywać nowe smaki? 

Pasję do gotowania ma mój mąż. Moją pasją jest jedzenie. Gotowanie, a jedzenie to dwie zupełnie różne rzeczy. 

Na koniec chciałabym zapytać o Pani danie popisowe. 

Nie mam dania popisowego, bo nie gotuję. Nie mam nawet ulubionego dania, lubię jeść wszystko. 

Materiał archiwalny z dnia 4 maja 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz