Dawid Czupryński: „Uwielbiam karmić się emocjami“
Rozmawiamy o dwu największych pasjach Dawida – aktorstwie i podróżach. Wspomina wyprawę do Chin. Mówimy też o tym, jak ważne dla młodych aktorów są filmy krótkometrażowe.
Aktor, czy podróżnik? Które określenie pasuje do Ciebie bardziej? Czym zafascynowałeś się w pierwszej kolejności? Sceną, czy dalekimi podróżami?
Zdecydowanie aktor, to określenie pasuje do mnie najbardziej. To pasja, która jest ze mną od dzieciństwa. Mój cel i sposób na życie. Nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Najpierw pojawiło się aktorstwo, któremu często towarzyszyły podróże. Jestem przyzwyczajony do nich od dzieciństwa. Uwielbiam podróżować, zmieniać miejsce zamieszkania i poznawać nowych ludzi. Dzięki temu człowiek poszerza swoje horyzonty. Uwielbiam wymieniać się poglądami z osobami, które poznaję. To jest fascynujące dla mnie. Mama często się śmieje, że moje uwielbienie do dalekich wycieczek wiąże się z tym, że ona, będąc w ciąży dużo podróżowała. Twierdzi, że w ten sposób połknąłem bakcyla. Od dzieciństwa namawiałem rodziców do wycieczek po Polsce, ponieważ mamy tak „rozrzuconą“ rodzinę. Nie wystarczało mi założenie kapci i zejście dwa piętra niżej. Dzisiaj wygląda to tak samo. Jak mam czas, zawsze pojawia się u mnie ochota, aby gdzieś wyskoczyć. Zawsze ciągnie mnie do tego, by zobaczyć coś pięknego, poznać kulturę i obyczaje. Samo oglądanie zdjęć mnie nie zadowala. Aktor tego potrzebuje. Z doświadczenia, jakie dają nam emocje, dobrze później móc korzystać na scenie.
Właśnie, dalekie podróże. Z kumplem Michałem wybraliście się autostopem do Chin. Czyj był to pomysł?
Pojechałem z Michałem, z którym pracuję na planie serialu „Na Wspólnej“. Nie było z nami ani operatora, ani dźwiękowca. Był to nasz wspólny pomysł, zainspirowany propozycją producentów, którzy oferowali znanym aktorom, by w czasie wakacji wysyłali zdjęcia ze swoich podróży, aby można było je zamieszczać na fanpagu serialu i na stronie, by widzowie nie zapomnieli o swoich ulubionych aktorach latem. Pomysł został zainicjowany jeszcze w czasie, kiedy miało nie być premierowych odcinków na okres przerwy wakacyjnej dwu miesięcy. Choć odcinki premierowe pojawiały się, to nasz pomysł posunął się tak daleko, że producenci się nie wycofali. Wszystko idealnie wiązało się z serialowym wątkiem, w którym handlowaliśmy z Wietnamczykiem, kupując od niego pierścionki po okazyjnych cenach, sprzedawaliśmy drogo, zarabialiśmy kokosy, ale kiedy chcieliśmy uzupełnić nasz sortyment, okazało się, że sprzedawca uciekł, wyjeżdżając z Europy. Pomyśleliśmy w tym momencie, że pasję aktorstwa z podróżami można idealnie połączyć. Udało się. Pojechaliśmy w niesamowitą podróż w nieznane, docelowo do Chin, do Pekinu. Jechaliśmy przez Bałkany, Turcję, Azerbejdżan, Kazachstan.
Nie bałeś się?
Nie, nie bałem się. Jestem osobą, którą trudno wystraszyć. Jedyne, czego się boję, to brak pracy, czy brak pomysłu na spędzanie czasu wolnego. W innym przypadku nie jest łatwo mnie przerazić. Może to zboczenie zawodowe, ale jestem osobą głodną wyzwań i prowokowania sytuacji podbramkowych. Pewnie wynika to z tego, że w grę wchodzą emocje, którymi uwielbiam się karmić i lubię je wykorzystywać. Lubię poznawać nowe, które można wykorzystać później na scenie, czy planie filmowym. Toleruję lęki, które można opanować.
Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci z tej wyprawy?
Najbardziej w pamięci utkwiło mi uświadomienie samemu sobie, że dla człowieka w trakcie podróży największym majątkiem są manatki, które zabiera. Na czas kilku tygodni byłem ograniczony tylko tym, co spakowałem. W takim wypadku brak dostępu do bieżącej wody, czy własnego łóżka hartuje i uświadamia, że do szczęścia potrzebujemy tylko kilku przedmiotów. Wspominam to, że spaliśmy w spartańskich warunkach, „na dziko“, w namiotach, pod gołym niebem. Kiedy los stawia nas w takich okolicznościach, dowiadujemy się, ile mamy siły, jak bardzo jesteśmy w stanie się poświęcić i jak długo możemy funkcjonować bez podstawowych obiektów. Chociaż żyjemy w 21. wieku, o niektóre rzeczy musieliśmy walczyć, być zdani na siebie. Nagle, w danej chwili potrzebna była improwizacja.
Znajdujesz coś takiego, co zaskoczyło Cię w kulturze Chin?
Zaskoczyła mnie otwartość tych ludzi i ich fascynacja naszym przyjazdem. Byliśmy rozchwytywani. Podobała mi się ich wiara w przyciągania dobrej energii w postaci koloru czerwonego, którego jest tam naprawdę wiele. Na każdym kroku można znaleźć czerwone wstążki, bywają przymocowane do drzew, krzaków, słupów. Mam wrażenie, że są odpowiednikiem podkowy i symbolem dostatku.
A jeśli chodzi o kuchnię – jak wspominasz tamtejszą? Czy często podczas podróży kosztujesz nowych smaków? Co ostatnio najbardziej Ci zasmakowało?
Chińską kuchnię wspominam dosyć traumatycznie, ponieważ pikantna kuchnia, z której słyną Chiny, nie jest moją bajką. Z kolei w Turcji najbardziej zasmakowały mi bakalie i soczyste owoce, a w Gruzji do gustu przypadły mi bakalie oblane sokiem z winogron, mające kształt warkocza i odpowiednik polskich pierogów, które dla zmiany tam gotowane są w bulionie. Jest mnóstwo potraw, które były bardzo smaczne. Rytuał jedzenia w Chinach też jest ciekawy i zrobił na mnie dobre wrażenie. Przejdźmy do aktorstwa, o którym wspomnieliśmy na początku.
Kiedy poczułeś, że to właśnie zawód dla Ciebie?
Pierwsze zauroczenie aktorstwem pojawiło się u mnie w gimnazjum. Kiedyś oglądaliśmy z kolegą pewien serial i pomyśleliśmy, żeby zrobić też coś takiego, na wzór dzisiejszych youtuberów, nakręcić filmik i puścić go do sieci. Skończyło się na fazie rozmów, kolega szybko z tego zrezygnował, ale we mnie pomysł kiełkował przez długi czas. Do tego stopnia, aż pewnego dnia uświadomiłem sobie, że aktorstwo jest tym, czym chcę zajmować się w życiu. W liceum pojawiły się pierwsze kółka teatralne, podczas których stawiałem podstawowe kroki na scenie. Zdecydowanie moment tej rozmowy i pierwszego zauroczenia serialami jest źródłem pomysłu na to, czym teraz się zajmuję. Każdy robi to, co lubi, ale ja nie wyobrażam sobie pracy za biurkiem w normowanych godzinach. Nie potrafiłbym wykonywać codziennie tych samych czynności. Aktorstwo daje możliwość zmieniania się w różne postaci i charaktery. Tu można codziennie być kimś innym.
W Twojej rodzinie jeszcze ktoś zajmuje się pracą w tym środowisku, czy tylko Ty?
Jestem pierwszym odludkiem w rodzinie, który skoczył w bok i zajmuje się aktorstwem. (Śmiech.)
Co bardziej przypada Ci do gustu – praca przed kamerą czy na deskach Teatru?
Uwielbiam pracę na planie i chciałbym bardzo dużo czasu temu poświęcić. To oczywiście nie oznacza, że mógłbym się odciąć od Teatru. To właśnie w nim uczę się warsztatu, spontaniczności, pokory i skupienia. W momencie, w którym na scenie następuje poślizg, nie ma możliwości dubla. Tu musimy tak upaść, żeby ten, kto siedzi po drugiej stronie, nie zorientował się, że to nastąpiło. Publiczność daje energię a świadomość, że skupiała się na tym, co mówimy i robimy jest czymś cudownym. Na planach filmowych aktor też uczy się czegoś nowego. Nie ma momentu w którym aktor wszystko już wie i potrafi. Tu bardzo ciężko dojść do perfekcji. Chciałbym mieć możliwość spotkań jednych i drugich. W Teatrze i przed kamerą.
Uważasz, że praca w Teatrze wymaga większego skupienia? -Tak, zdecydowanie wymaga większego skupienia i koncentracji. Co myślisz o filmach krótkometrażowych? Czy są one szansą dla młodych twórców?
Filmy krótkometrażowe zdecydowanie są przepustką dla młodych reżyserów i aktorów. Zawsze od czegoś trzeba zacząć, a korzystanie z takich okazji buduje nasze doświadczenie. Można z nich stworzyć demo aktorskie. Produkcje krótkometrażowe są niezwykle istotne i tak naprawdę każdy musi od nich zacząć.
Sam wziąłeś udział w krótkometrażowej produkcji „Słowik“. (2015) Jak wspominasz?
W produkcji „Słowik“ nie miałem zbyt dużej roli, ale bardzo miło wspominam pracę na planie. Uwielbiam obcować ze studentami, cały czas jestem otwarty na filmy krótkometrażowe.
Teraz serial. Jak trafiłeś do „Na Wspólnej“?
Do „Na Wspólnej“ trafiłem z castingu.
Jak zostałeś przyjęty na planie?
Zostałem przyjęty bardzo dobrze. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Pomagamy sobie nawzajem. Wspaniali ludzie. Uwielbiam spędzać tam czas.
Polubiłeś już Brunona?
Pewnie. To moje drugie ja na ten moment. Utożsamiamy się ze sobą. Śmieszy mnie nieco jego zakłopotanie w sprawach damsko – męskich. Kobiety powodują, że blokuje i zamyka się z ich powodu, ale myślę, że Brunon nad tym popracuje i z czasem zmieni swoje nastawienie.
A może coś Cię w nim irytuje?
Wspomniana nieporadność w relacjach z kobietami.
Możesz na koniec zdradzić swoje najbliższe plany zawodowe?
Niedługo zaczynam prace nad kolejnym spektaklem z moim udziałem w Teatrze Kamienica. Proszę o trzymanie kciuków za mnie. Wierzę, że będzie to udany rok i będzie się działo.
Materiał archiwalny z dnia 29 marca 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz