Joanna Kuberska: „Bawię się komedią“
Joanna Kuberska, aktorka młodego pokolenia, w Cieszynie pojawiła się ze spektaklem „Jak się kochają w niższych sferach“. Rozmawiałyśmy m.in o serialu „M jak miłość“ i jej aktorskich autorytetach.
Spotykamy się w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie, gdzie odegrane zostaną dzisiaj dwa spektakle „Jak się kochają w niższych sferach“ z Pani udziałem. Czy tak, jak dla wielu aktorów, można powiedzieć, że i dla Pani Teatr jest miejscem szczególnym?
Tak. Właśnie skończyłam Akademię Teatralną. Myślę, że Teatr jest kluczowym miejscem dla świeżo upieczonego aktora. W Teatrze występuje coś niepowtarzalnego, czego nie można uchwycić i odnaleźć nigdzie indziej. Mamy do czynienia z żywą materią i prawdziwymi emocjami. Uważam, że to jest piękne.
W spektaklu „Jak…“ wciela się Pani w Teresę, zwariowaną hipiskę. To rola w dublurze z Anią Oberc. Czy skoro odgrywacie tę samą postać, zdarza się wam rozmawiać o tym, jak ją kreujecie? Może doradzacie sobie nawzajem?
Nie. Każda z nas tworzy zupełnie inną kreację aktorską, ale na wspólnym wachlarzu umówionych cech tej postaci. Jesteśmy dwiema różnymi osobami, więc i nasza bohaterka jest inna. Każda z nas dostrzega w niej innej rzeczy i cechy, które ukrywa, bądź uwypukla...
Co najbardziej podoba się Pani w tej postaci?
Chyba to, że jest moim przeciwieństwem. Niespecjalnie przejmuję się tym jak zostanie odebrana przez innych. To postać wyzwolona i „w gorącej wodzie kąpana.” Kiedy wcielam się w Teresę, mogę oderwać się od codzienności i na chwilę pożyć innym życiem.
Jest może chociaż jedna cecha, która łączy Panią z Teresą? Co takiego?
Łączy nas z pewnością optymizm i to, że widzimy świat w pozytywnych barwach.
„Jak się kochają w niższych sferach“, to spektakl komediowy. W jakich rolach na deskach teatralnych czuje się Pani lepiej? W komediowych, czy dramatycznych?
Dużo bardziej odpowiada mi repertuar dramatyczny, ale dobrze gra mi się także w komedii. Myślę, że zawdzięczam to poczuciu rytmu, które posiadam. To pozwala mi bawić się komedią. Chciałabym jednak dojść do takiego momentu, w którym będę mogła grać w jednym i drugim gatunku.
Przed kamerą, jako bardziej odpowiedni gatunek do grania dla Pani wybiera Pani ten sam, co w Teatrze, czy jednak wybiera Pani coś innego?
Ze względu na to, że jestem świeżo po szkole, trudno mi w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Dla aktora jest ważne, by nie obsadzać go cały czas w tych samych rolach. Nie jest dobrze, kiedy przylega do nas łatka, która powoduje, że dostajemy propozycje ról tego samego pokroju.
Od jednej z aktorek usłyszałam kiedyś, że Teatr jest idealnym miejscem do improwizacji. Zdarza się Pani czasem improwizować w Teatrze?
Oczywiście, że tak. Zależy to od materiału i tego, na ile pozwala nam na to tekst. W klasyce nie można sobie na to pozwolić. Doceniam improwizacje, która zmusza do myślenia mnie i partnera. Subtelne zmiany, wplecione żarty słowne, przy absolutnym zachowaniu tempa i rytmu spektaklu to prawdziwa sztuka.
Cały czas się tego uczę.
Chciałabym przejść teraz do ról telewizyjnych. Na początku 2017 roku dołączyła Pani do obsady serialu „M jak miłość“. Mogę śmiało stwierdzić, że to serial - legenda. Proszę powiedzieć, czy przed tym, niż trafiła Pani do obsady serialu, zdarzało się Pani oglądać „Emkę“?
„M jak miłość“, to serial, na którym wychowało się wielu z nas. To legenda, będąca 17 lat na ekranie, która przy okazji każdego odcinka gromadzi milionową publiczność. Kiedy serial wszedł na antenę, byłam w drugiej klasie szkoły podstawowej.
Serial niezmiennie od lat cieszy się ogromną popularnością, gromadzi miliony widzów przed odbiornikami. Co Pani zdaniem składa się na ten sukces?
To serial rodzinny, łączący pokolenia. Jest inny od seriali, które teraz powstają. Historie są życiowe, proste i prawdziwe... Chyba przez to trafia do tylu ludzi.
Występuje Pani jako Julka Kryszak, sekretarka Pawła Zduńskiego. Można powiedzieć, że Pani bohaterka do serialu miała mocne wejście… A Pani, jak została przyjęta na planie? Jak wspomina Pani pierwszy dzień zdjęciowy?
Wspominam bardzo miło. Zostałam przyjęta jak do rodziny. Pierwsze dni były stresujące, to naturalne. Teraz każdego dnia przychodzę z uśmiechem na ustach. Zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić.
Może Pani opowiedzieć coś na temat najbliższych losów Julki? Emocji na pewno nie zabraknie, na jaw wyjdzie pewien sekret Pani bohaterki…
O tym nie mogę opowiedzieć. Mogę jednak zdradzić, że w życiu Julki pojawi się kolejny mężczyzna, który być może, zawróci jej w głowie.
Jeśli chodzi o to, na czyj wątek Pani postać będzie miała największy wpływ, byłam przekonana, że na pewno na Pawła Zduńskiego. Okazuje się jednak, że Julkę również sporo połączy z Marcinem. Może zdradzić Pani jakieś szczegóły tej relacji?
Sama jestem ciekawa, jak scenarzyści poprowadzą ten wątek. Julka z Marcinem spędzą razem wyjątkowy wieczór, która może obudzi w nich nadzieję na coś więcej...
W jakich jeszcze serialach, oprócz „M jak miłość“ będzie można Panią zobaczyć w najbliższej przyszłości? Może pojawi się też jakiś film z Pani udziałem, czy kolejny spektakl?
Jesienią pojawię się gościnnie w jednym z odcinków serialu „Ojciec Mateusz“. Co do reszty, jestem ciekawa, co przyniesie mi los...
Na koniec chciałabym porozmawiać o Pani mistrzach. Każdy ma jakiegoś mistrza w swoim zawodzie. Kto jest dla Pani autorytetem w aktorstwie?
Mam parę takich osób. Z pewnością jest to Anna Seniuk, która była opiekunem mojego roku. Piękny człowiek, wspaniała aktorka. Nasza druga Mama. Nie mogę nie wspomnieć również o Wojciechu Pszoniaku, któremu bardzo wiele zawdzięczam i dzięki któremu nauczyłam się szukać prawdy w aktorstwie i drugim człowieku. Bardzo sobie to cenię...
Materiał archiwalny z dnia 7 maja 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz