fot. zdjęcie nadesłane
Z Panem Wojciechem Dąbrowskim spotkałam się na XIV Beskid Cup - Turnieju Tenisa Ziemnego Artystów Polskich w Jaworzu. Rozmawialiśmy o sporcie, ale również wspominaliśmy kultowy serial "Plebania" i poruszyliśmy temat powrotu aktora do serialu "Pierwsza miłość".
Spotykamy się na XIV Beskid Cup - Turnieju Tenisa Ziemnego Artystów Polskich. Jak samopoczucie?
Jestem po pierwszej rozgrywce. Jest fajnie, schodzi napięcie, zaczyna się granie.
Jak wyglądały Pana tegoroczne przygotowania do Beskid Cup? Jak długo trwały? Trenuje Pan na bieżąco, czy przede wszystkim w momencie, kiedy już wielkimi krokami zbliża się kolejna edycja? (Śmiech.)
Żeby utrzymać formę, w tenisa gram regularnie. Przez długie lata jeździłem konno, ale jakiś czas temu całkowicie zrezygnowałem z tej aktywności.
Czy regularnie w Pana życiu pojawia się jakiś sport oprócz tenisa ziemnego?
W tym momencie systematycznie nie uprawiam żadnych innych sportów. Tenis w zupełności mi wystarcza. To sport towarzyski, spotykamy się z kolegami, można wymieniać poglądy. Na korcie toczą się ciekawe rozmowy. Rozmawiać można o sporcie, polityce, a nawet o sztuce. Jednym słowem - o wszystkim.
Porozmawiajmy o aktorstwie. Jeśli chodzi o rolę, z którą jest Pan najczęściej kojarzony przez widzów, jest to moim zdaniem Piotrek Wojciechowski, komendant posterunku w Tulczynie z kultowej "Plebanii". Czy się mylę?
(Śmiech.) Tak, jestem z nim kojarzony do tej pory, ale to zależy od pokolenia. Młodsze pokolenie może kojarzyć mnie z serialem "Pierwsza miłość" lub "W rytmie serca".
Jak Pan myśli, w czym tkwił sukces tego serialu, że pomimo upływu wielu lat od zakończenia emisji, dalej wywołuje u widzów tak pozytywne reakcje?
"Plebania" skierowana była do ludzi, którzy żyli poza miastem. Jego akcja toczyła się na wsi. Pokazywane były problemy większej części naszego społeczeństwa. Był to świetnie skonstruowany serial, który z anteny zszedł z niewiadomych względów. Szkoda.
Brakuje Panu tego serialu i pracy na planie?
Nie brakuje mi ani pracy na tym planie, ani na innym. (Śmiech.) Robię to, co lubię i to jest najważniejsze. Pracy w naszej branży jest dużo, czasami trzeba jej poszukać. (Śmiech.)
Obecnie możemy Pana oglądać w serialu "W rytmie serca" Co opowiedziałby Pan o swojej postaci?
Nie powiem za dużo. (Śmiech.) Gram chirurga, ginekologa. Jest dobrze.
Przyswojenie jakich umiejętności medycznych okazało się konieczne, by mógł Pan wiarygodnie wcielać się w swoją postać?
Do tego momentu nie musiałem przyswajać żadnych umiejętności medycznych.
"WRS" jest jednym z najbardziej lubianych seriali obyczajowych w Polsce. W czym Pana zdaniem tkwi największy sukces tej producji?
Jest świetna obsada, wspaniali ludzie pracują przy tym serialu, a to przenosi się na ekran.
Porozmawiajmy jeszcze o serialu "Pierwsza miłość", do którego jak się okazuje, wrócił Pan po przerwie. Czy Tata Marysi pojawi się w serialu na dłużej, czy jest to raczej powrót na chwilę?
Odcinki pojawią się na pewno jeszcze w tym roku. Nie wiem, czy jest to powrót na dłużej, czy na chwilę. Zobaczymy, co wymyślą scenarzyści.
Proszę opowiedzieć o najbliższych losach swojego bohatera w "PM".
Tata Marysi wraca. Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ponieważ wątki są bardzo skomplikowane.
Będą zaskoczeniem dla widzów.
W jakich obecnie spektaklach we Wrocławiu można Pana zobaczyć?
W dużej ilości spektakli Wrocławskiego Teatru Komedia, ponieważ w repertuarze jest prawie 25 sztuk, a ja gram prawie w połowie tytułów. Oprócz mnie właścicielem Teatru Komedia we Wrocławiu jest Paweł Okoński.
Proszę opowiedzieć o najbliżych planach zawodowych na koniec rozmowy.
W tej chwili przygotowujemy sztukę "Łatwo nie będzie". Na scenie pojawi się znakomita obsada. M.in Aleksandra Zienkiewicz, Małgorzata Sadowska, Maciej Tomaszewski, Lucyna Szierok - Giel i wielu innych.
Materiał archiwalny dostępny również na www.sci24.pl - Śląskie Centrum Informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz