EXCLUSIVE: Ada Kalska: "Przemoc jest tematem tabu"
fot. Marta Gostkiewicz
Przed spektaklem "Kłamstwo" w Jastrzębiu - Zdroju miałam ogromną przyjemność rozmawiać z Adą Kalską, odtwórczynią jednej z ról w spektaklu. Poruszyłyśmy wiele istotnych tematów.
W oparciu o wątek Izy Lewińskiej, w którą wciela się w kultowym "M jak miłość" stwierdziłyśmy, jak ważne, a zarazem trudne jest przyznanie się do zmagania się z przemocą w związku.
4 listopada 2020 roku minie 20 lat od emisji pierwszego odcinka kultowego serialu.
Spotykamy się przed spektaklem "Kłamstwo" w Jastrzębiu - Zdroju. "Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa". Zgadza się Pani z tym stwierdzeniem i uważa go za główne przesłanie Waszego przedstawienia?
Oczywiście, że tak. W spektaklu "Kłamstwo" bohaterowie tworzą relacje, w których priorytetem niekoniecznie jest szczerość. Uważam, że coś takiego nie buduje bliskości. To tylko pozory.
Co opowiedziałaby Pani o swojej postaci?
Moja postać nie jest kluczowa. Gram drugoplanową rolę. To mężatka. Wraz ze swoim partnerem wybiera się na kolację do przyjaciół. Okazuje się, że relacje, które tam panują, nie są do końca szczere. Moja bohaterka wdaje się w romans z mężem przyjaciółki. Wokół tego toczy się akcja. Na różnych płaszczyznach obnażamy tytułowe kłamstwo. Jest ciekawie. (Śmiech.)
To spektakl komediowy, a komedia podobno jest najbardziej wymagającym gatunkiem do zagrania dla aktorów. To prawda? W czym zawarta jest ta trudność?
Tak się mówi. Zgadzam się z tym. Grając komedię, nie możemy myśleć o tym, że gra się komediowo. To, co chcemy przekazać, musimy podać lekko i umiejętnie. Wymagającego widza nie zawsze udaje się rozśmieszyć. Fundamentem jest jednak dobrze napisany scenariusz.
Co najbardziej Pani podoba się w spektaklu "Kłamstwo"?
Za każdym razem cieszę się ze spotkania z wybitnymi aktorami, z którymi mam przyjemność grać. Całość wyreżyserował wspaniały Wojciech Malajkat, którego również bardzo cenię. Praca w takim składzie, to sama przyjemność. To inna rola od tych, które grałam dotychczas. Było to dla mnie ciekawe wyzwanie.
Moja postać jest barwna, pojawia się na chwilę, ale zaznacza swoją obecność. (Śmiech.)
fot. Marta Gostkiewicz
W jakich jeszcze spektaklach możemy Panią obecnie oglądać?
Oprócz "Kłamstwa" można zobaczyć mnie w spektaklu "Piękna Lucynda".
Teatr to jedno, ale porozmawiajmy też o serialu "M jak miłość". Na ekranach telewizorów króluje od 20 lat. W czym tkwi jego fenomen w Pani odczuciu?
Serial "M jak miłość" przedstawia codzienność. Pokazuje pozytywny obraz rodziny, wzajemnych relacji.
Jak sam tytuł wskazuje, uczucia są najważniejsze, miłość jest kluczowa. Na ekranach poruszamy tematy, które bliskie są każdemu z nas. Wspaniała atmosfera, która panuje na planie, przenosi się również na ekrany telewizorów.
Czy zanim trafiła Pani do serialu, zdarzało się Pani go oglądać, miała swoich ulubionych bohaterów, ulubione wątki?
Nie śledziłam serialu skrupulatnie, ale zanim pomyślałam, żeby zdawać do szkoły aktorskiej, "Emka" była nieodłącznym towarzyszem wieczorów w moim domu rodzinnym. Czasami ja również oglądałam perypetie rodziny Mostowiaków. Lubiłam śledzić losy bohaterów z niezapomnianej ulicy Łowickiej, (którzy później przenieśli się na Deszczową) czyli postaci grane przez Kasię Cichopek, Anię Muchę, Marcina Bosaka, Marcina Mroczka i resztę towarzystwa. Mam sentyment do tego serialu.
Iza Lewińska wiele przeszła, jej wątek jest jednym z najbardziej emocjonujących w tym serialu. Moim zdaniem jej historia otwiera oczy na to, czym jest przemoc psychiczna i fizyczna.
Zdarzało się, że w trakcie emisji dostawała Pani wiadomości od maltretowanych kobiet? Wiem, że wiele jest takich historii, które właśnie pod wpływem poruszania tematu w serialach wychodzą na jaw...
Przemoc jest tematem tabu. Mam nadzieję, że ten wątek otworzył oczy wielu kobiet. Przyznanie, że jest się ofiarą, nie jest prostą sprawą. Otrzymywałam wiele wiadomości z podziękowaniami za to, że temat przemocy został poruszony.
Izy los nie oszczędza. Wreszcie jest u boku ukochanego Marcina, a Artur zniknął z pola widzenia. Wszystko idzie ku dobremu.
fot. Marta Gostkiewicz
Jak odbiera Pani swoją bohaterkę? Za co ją lubi?
Czasami jej nie lubię, ale to bywa chwilowe. (Śmiech.) Zawsze staram się lubić postaci, które gram. To dobra dziewczyna. Nie miała łatwo w życiu. Stara się postępować według swojego kręgosłupa moralnego. Nie zawsze jej się układało, ale od zawsze, nawet w momencie, w którym nie do końca umiała pomóc sobie, pomagała innym. Jest pełna ran wewnętrznych, które jeszcze czasami lubią się otwierać, ale wychodzi na prostą.
Najbliższe plany.
Zobaczymy, co przyniesie los. Skupiam się na tym, co jest teraz. Mam nadzieję, że ten czas obfitować będzie w nowe wyzwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz