sobota, 11 listopada 2017

Katarzyna Ankudowicz: „Gdyby nie było widowni, nie byłoby mnie“

Katarzyna Ankudowicz: „Gdyby nie było widowni, nie byłoby mnie“


























Katarzyna Ankudowicz aktorka, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Brawurowo wciela się w role Beatki w „Pierwszej miłości“. W rozmowie z Cieszyna zdradza m.in, za co pokochała tę postać. Rozmawiamy też o Teatrze i programie TV POLSAT.

Dzisiaj spotykamy się w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie. Czy Teatr jest dla Pani miejscem szczególnym? 

Tak. Praca w teatrze to mój zawód. 

Czuje się Pani w Teatrze lepiej, niż przed kamerą telewizyjną, czy to nie ma dla Pani aż tak wielkiego znaczenia? 

Bardzo dobrze czuję się w swoim zawodzie, w każdej jego odsłonie. Na scenie, przed kamerą, w studio dubbingowym – wszędzie czuję się znakomicie. Bywa również, że tu i tu czuję się słabo. (Śmiech.) 

Dzisiaj okodegrany został już pierszy spektakl „Między łóżkami“. Jaka jest Pani rola w tym wszystkim? 

Pojawiam się w trzech rolach. Jako Suzan, Melody i Laura. 

Jedni mówią, że komedia jest najtrudniejszym, drudzy zaś, najprzyjemniejszym gatunkiem do grania. Jakie jest Pani zdanie na ten temat? 


Myślę, że obydwa stwierdzenia są prawdziwe. Na pewno najprzyjemniejszym, ponieważ kiedy ludzie się śmieją, jest nam wszystkim bardzo miło, ale zgadzam się też z tym, że jest gatunkiem najtrudniejszym, w końcu ten śmiech trzeba jakoś wywołać. (Śmiech.) 

Spektakle to także dobry czas do spotkań z fanami. Lubi Pani te okazje? 

Oczywiście. Gdyby nie było widowni, nie byłoby mnie. 

Jakie jest najczęstsze pytanie, zadawwane Pani przez fanów?

Nie pamiętam szczególnego pytania. Doceniam momenty, w których możemy się spotkać i porozmawiać. Mam wrażenie, że i na samej scenie odnajduje się Pani świetnie. 

Brawurowo w programie „Twoja Twarz brzmi znajomo“ wcielała się Pani we wszystkie postacie… Jak wspomina Pani ten czas? 

Był to bardzo trudny program, charakteryzacje, krótki czas do przygotowania…Rzeczywiście nie było łatwo. Patrząc na to z drugiej strony, była to niesamowita przygoda. Nagle wyglądałam jak „ktoś“, zachowywałam się i śpiewałam też w ten sposób. Różnie to wychodziło, ale naprawdę bywało i tak, że sama nie poznawałam się w lustrze! 

Jednak teraz tematem bardziej aktualnym jest program „SuperDzieciak“. Jak czuła się Pani jako prowadząca? 

Było to zupełnie inne zadanie. Byłam tam dla dzieci. Myślałam, że jestem tam po to, by się nimi opiekować, tłumaczyć im co i jak, być blisko. Bardzo dużo dostawałam także od nich, to znakomici młodzi ludzie, inspirujący, wrażliwi, pracowici i często z dużym poczuciem humoru. 

Co było najtrudniejsze, co najprzyjemniejsze? 

Najtrudniejsze momenty to oczywiście te, w których dzieci płakały, gdy opuszczały program. Trudne były dla mnie również wizyty w domach. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Czułam się trochę nieswojo wchodząc do kogoś do domu jako "pani z telewizji". Jednak dość szybko dystans się skracał, podejmowani byliśmy bardzo serdecznie, więc i ja się oswajałam. Także z drugiej strony, te spotkania w domach były również najprzyjermniejsze – można było się spokojnie poznać, porozmawiać, uczestniczyć w treningach, zajęciach a i dostać bardzo dobry obiad! (Śmiech.)

Muszę zapytać o…Beatkę z „PM“. Co jest w niej takiego, że jest w tak dużym stopniu uwielbiana przez sympatyków serialu? 

Nie umiem powiedzieć, za co najbardziej jest lubiana przez widzów, ale wiem, za co ja uwielbiam Beatkę. Najbardziej za to, że jest porządnie trzepnięta. (Śmiech.) Skraca dystans. Co w głowie, to na języku. Nie myśli. Robi, co chce. Kocham ją za to. To tak napisana rola, że mogę robić wszystko :) 

Może na koniec pytanie z innej beczki… O czym na Święta marzy Katarzyna Ankudowicz? 

Marzę o tym, by ucieszyć się Świętami. Mieć czas i odwagę w pełni korzystać z tego, że nadeszła chwila, by spędzić te Święta z bliskimi. Na pewno będzie fajnie!

Materiał archiwalny z dnia 15 grudnia 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz