sobota, 11 listopada 2017

Paweł Ferens: „Marzy mi się zbuntowana postać kina drogi“

Paweł Ferens: „Marzy mi się zbuntowana postać kina drogi“ 




















Paweł Ferens. Aktor, fanom seriali znany przeważnie z grania czarnych charakterów, choć jedna z jego postaci przeszła na ekranie zaskakującą przemianę. Śmieje się, że chętnie dla odmiany zagrałby...rolę komediową, ponieważ stawia na humor paradoksalny. 

Co majbardziej urzekło Pana w aktorstwie, kiedy decydował się Pan na ten zawód? 

Dość późno się zdecydowałem, a co za tym idzie dość późno zacząłem się ukierunkowywać na aktorstwo. Do szkoły dostałem się za trzecim razem, a wcześniejsze próby były bardzo nieudane. Za pierwszym razem byłem zwyczajnie nieprzygotowany, zbyt mało świadomy a jednocześnie zdumiewająco pewny siebie. Za drugim razem z kolei zjadła mnie trema. Poza tym zdawałem tylko do jednej szkoły, zamiast rezolutnie zwiększyć swoje szanse i zdawać „wszędzie“. Uparłem się na Łódź, a Łódź uparcie nie chciała mnie na pokładzie. Wreszcie za trzecim razem dostałem sie do PWST we Wrocławiu na wydział aktorski. Trzecia próba była już poprzedzona niezłym przygotowaniem min w krakowskim Studio Lart, gdzie musiałem rozpaść się na kawałki i zebrać na nowo do kupy. Zanim zdecydowałem się na zdawanie do szkoły, szukałem swojej drogi i imałem się wielu rzeczy, pracy, studiów, nawet emigracji. Byłem rozdarty: z jednej strony czułem wyraźną miętę do aktorstwa, a z drugiej nie wyobrażałem sobie , żeby to był dobry zawód dla faceta. W końcu jednak się poddałem, być może dlatego, że nie umiem robić niczego innego :), a może po prostu było mi to pisane. W aktorstwie zawsze pociągał mnie krajobraz świata, który sam mogę sobie namalować, zmieniać. Podobało mi się to, że codziennie mogę być przez chwilę kimś innym.

Czy od zawsze myślał Pan o tym, by zostać aktorem, czy brał pod uwagę również inne zawody?

Długo nie mogłem się zdecydować, gdybym mógł cofnąć czas, podjąłbym decyzję szybciej...:) Pana role telewizyjne, to przede wszystkim czarne charaktery. 

Jak czuje się Pan w takich kreacjach aktorskich? Uważa Pan, że tego typu role wymagają większego skupienia? 

Uwielbiam czarne charaktery, najbardziej jednak te skomplikowane, niejednoznaczne, nosíce tajemnicę, ból i traumę. To nie znaczy, że dla odmiany nie zagrałbym grzecznego chłopca, który w głebi duszy jest zepsuty do szpiku kości :). To przypadek, tak naprawdę nie mam na to większego wpływu, tak mnie widzą reżyserzy. Moje możliwości, ambicje i marzenia zawodowe sięgają znacznie dalej, głębiej i szerzej. Czuję, że jest jeszcze wiele do odkrycia. Kilka osób twierdzi, że posiadam talent komediowy, ale nie miałem jeszcze okazji tego udowodnić. 

Jeśli chodzi o serial „Barwy szczęścia“, tam Pana bohater przeszedł spektakularną przemianę. Zaczynał jako czarny charakter, a teraz…jest jedną z najbardziej pozytywnych postaci. Czy zadziwiła Pana ta przemiana? 

W serialach rządzi niepisane prawo: jeśli jesteś zły i czynisz zło, to albo niedługo umrzesz, albo trafisz do więzienia, albo...się zmienisz :). To była walka o życie, więc cieszę się,że producenci i scenarzyści dali mi możliwość rehabilitacji :). Nie jest łatwo zyskać sympatię widza, kiedy kreuje się czarny charakter. Jedyna szansa to robić coś prawdziwie i bronić szczerze swojej racji, albo być czarującym, zimnym draniem. Mirek Kubiak jest narwany i porywczy, ale ma dobre serce...Czułem to od początku, więc nie byłem bardzo zaskoczony. 

Występuje Pan m.in u boku Pani Stanisławy Celińskiej, to wybitna aktorka. Pamięta Pan Wasze pierwsze spotkanie na planie serialu? 

Zgadzam się, to wybitna aktorka. Byłem zachwycony możliwością poznania i pracy ze Stanisławą. Pierwsze spotkanie, było bardzo niepozorne, bo na planie zdążyliśmy zamienić jedyne słowo grając małą scenkę. Następne spotkania za to były już bardzo miłe. Bardzo się od razu polubiliśmy, w związku z tym szybko zapomniałem o onieśmieleniu jakie siłą rzeczy towarzyszyło w kontakcie z tak wybitną osobistością. Ta sympatia trwa do dziś i mam nadzieję, że taką pozostanie. Miałem ogromne szczęście do partnerów scenicznych, bo moją dziewczynę gra cudowna Marieta Żukowska, a jej ojca świetny Kazimierz Mazur. Tworzymy bardzo zgraną paczkę. 

Przypomina Pan sobie jakąś zabawną historię z planu? 

Całe mnóstwo, na planie ogólnie jest bardzo wesoło, choć oczywiście jesteśmy przy tym skupieni na pracy. A jeśli miałbym o czymś wspomnieć, to sytuacja kiedy poznałem swoją obecną dziewczynę:). Otóż naszą swatką okazała się wspomniana wcześniej Stanisława. Podczas przerwy w zdjęciach poszedłem szukać mojej serialowej partnerki i znalazłem ją w sklepie na Starych Bielanach, bo tam tego dnia kręciliśmy zdjęcia do Barw Szczęścia. Wszedłem do sklepu i oniemiałem ...zobaczyłem najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Nie byłem na to przygotowany, więc spontanicznie zrobiłem z siebie idiotę, próbując ją poderwać. Później wróciłem do tego sklepu dwukrotnie próbując naprawić swoją reputację, min.kupując Stanisławie wazonik na kwiaty, który uprzednio sobie upatrzyła. Reasumując, Stanisława Celińska jest współarchitektem naszego związku i bez przerwy nam to wypomina...:) 

Teraz w serialu szykują się dramatyczne okoliczności…Jaki wpływ będą miały one na wątek Mirka i jego bliskich? 

Nie wolno mi tego zdradzić :), wpływ bedą miały oczywiście ogromny. Dodam jedynie, że to dopiero początek, będzie się jeszcze dużo działo. Polecam oglądanie. 

W czym według Pana zdania tkwi fenomen takich seriali jak „Barwy szczęścia“, że przyciąga tylu widzów? 

Myślę, że „Barwy Szczęścia“ zawdzięczają swoją popularność wielowątkowemu i ciekawemu scenariuszowi, dzięki czemu każdy widz jest w stanie wyśledzić swoich ulubieńców i trzymać kciuki za ich poczynania. Ten serial jest blisko życia, więc i blisko widza. Pewnie nie mała też zasługa aktorów grających tam swoje role.

Pojawił się Pan też m.in w etiudzie szkolnej „Dawno temu na Śląsku“. Kiedy premiera? 

Premiera już była jakiś czas temu. To film trwający 15 minut, więc raczej nie doczeka się klasycznej premiery w kinie. Można go natomiast obejrzeć na festiwalach filmowych, gdzie zdobywa liczne nagrody i wyróżnienia. Cieszę się,że mogłem tam zagrać niewielką, ale znaczącą rolę, oczywiście czarny charakter :). Pozdrawiam reżysera Tomasza Protokowicza i całą ekipę oraz życzę powodzenia i owocnej kariery. 

W jakich produkcjach pojawi się Pan w najbliższym czasie? Nad czym obecnie jeszcze Pan pracuje? 

Staram się wrócić do teatru, bo ostatnio bardzo dokucza mi jego brak. Jestem otwarty na nowe wyzwania, ale nie mam obecnie wiążących planów. Zobaczymy co przyniesie życie. 

Lubi Pan sporty walki? 

Lubię sporty walki, oglądam i kibicuję głównie zawodnikom MMA i boksu. Sam też co nieco uprawiam amatorsko, trochę tego trochę tamtego. Powiedzmy tak: w oparciu o magię kina mógłbym zagrać zawodowego boksera, zwłaszcza jeśli miałbym czas na przygotowanie się do roli :).


Jak spędza Pan czas wolny? 

Jeśli mam czas i możliwość to podróżuję. Lubię zarówno turystykę międzynarodową, jak choćby przejażdźkę motocyklem poza miasto. Lubię mieć czas wolny, jeśli miałbym wystarczające środki finansowe mógłbym mieć wolne cały czas, na pewno bym sie nie nudził:). Nie znaczy to, że mam w głowie tylko imprezowanie i zabawę, na pewno dużo bym poświęcił na samorozwój. Czasu jest zawsze za mało, nigdy za dużo. 

Zahaczając na koniec ponownie o aktorstwo, na stronie Agencji, która Pana reprezentuje można przeczytać coś takiego: „Zagrał wiele różnych ról, ale cały czas czeka na tę, w której będzie mógł pokazać swoje przebogate wnętrze i warsztat aktorski“. Jaka miałaby to być rola? Jaka się Panu marzy? 

Hm. Bardzo fajna opinia, ciekawe kto jest autorem?:) No cóż, na pewno nie czuję się aktorem spełnionym, rzadko jestem „dopieszczony“ proponowaną mi rolą i głębią jaką prezentuje, oczywiście zawsze mogę sam wzbogacić swoją postać o wewnętrzne światy np. rodem z filmu „Las Vegas Parano“, ale praktycznie nie mam szans jeszcze tego pokazać. Mam nadzieję, że to się zmieni. Marzy mi się dużo ciekawych ról zarówno teatralnych jak i telewizyjnych, takich które wymykają się szablonom, które nie są kalką, takich które powstają w ścisłej symbiozie między mądrym reżyserem i wrażliwym aktorem...długo by mówić. Na obecną chwilę chciałbym zagrać w uśpionym nieco w Polsce gatunku, kina drogi, najlepiej postać zbuntowaną wobec nakazów systemowych, mającą swój własny system wartości, którego nie porzuci pod presją w rodzaju: podporządkuj się albo zgiń. 

Materiał archiwalny z dnia 22 listopada 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz