Ilona Łepkowska: W Bielsku prawie jak w Hotel Merigold - wywiad
fot. zdjęcie nadesłane
Od 19 do 24 stycznia w Bielsku-Białej i okolicach kręcoby był film "Uwierz w Mikołaja". To ekranizacja powieści autorstwa Magdaleny Witkiewicz o tym samym tytule. Na planie miałam okazję rozmawiać z Iloną Łepkowską, scenarzystką i producentką filmu.
Co ma wspólnego z "Hotelem Merigold"? Jaką rolę zagra Teresa Lipowska? Czym jej postać będzie się różniła od Babci Basi Mostowiak, w którą wciela się w "M jak miłość" od samego początku, czyli od 22 lat?
Spotykamy się w Bielsku-Białej na planie filmu "Uwierz w Mikołaja", który jest ekranizacją książki Magdy Witkiewicz. Co miało największy wpływ na Pani decyzję,by na podstawie tej książki powstał film?
Bardzo lubię świąteczne filmy. Jako scenarzystka i producentka zawsze myślałam, że fajnie byłoby kiedyś taki film zrobić, ale jakoś nigdy się nie składało. Nie miałam pomysłu, nie miałam czasu, ten plan ciągle odsuwany był dalej. Magda Witkiewicz, z którą znamy się od kilku lat i zawsze wysyła mi wszystkie swoje książki, tym razem wysłała mi "Uwierz w Mikołaja". Przeczytałam i natychmiast namówiłam Tadeusza Lampkę, by kupić prawa do tej książki, bo czułam, że będzie z tego świetny świąteczny film. Przekonałam go. Bardzo się z tego cieszę. Od razu usiadłam do pisania scenariusza, był gotowy już w zeszłym roku, ale przez pandemię wszystko się obsunęło. Jest wątek, który dzieje się w domu seniora, grają aktorzy starszego pokolenia. Rok temu nie było jeszcze szczepionek, więc w związku z tym nie mogliśmy ryzykować i narażać aktorów na takie niebezpieczeństwo, więc przesunęliśmy zdjęcia na teraz.
Długo Pani o ten film walczyła. Pojawiały się głosy, że wątek, który toczy się właśnie w rzeczonym domu seniora, będzie mało atrakcyjny dla widzów. Jako argumentu użyła Pani historię "Hotelu Marigold"...
Uważam, że u nas często wątki ludzi starszych, kojarzą się z historiami smutnymi, przygnębiającymi, takimi jak starość i śmierć. Tu chcemy osiągnąć zupełnie inny cel. Moim zdaniem ten wątek tak został napisany przez Magdę, że ci seniorzy są przede wszystkim ludźmi z charakterem. Mimo, że są w miejscu, które na pierwszy rzut oka można odbierać jako smutne. To akurat prywatny dom seniora, nie żadne przygnębiające miejsce. Mają tam swoje życie, swoje pasje. Mają niesamowicie barwne charaktery. Każdy z nich jest zupełnie inny. Razem tworzą mieszankę wybuchową. To zupełnie inne podejście trochę takie właśnie, jak w Hotelu Marigold. Każdy z tych ludzi, którzy tam zamieszkali, niósł ze sobą jakąś historię, miał swój wątek. Każdego pokazano w jego aktywności i dojrzałości, która wcale nie musi być przygnębiająca. W tej chwili inaczej podchodzimy do życia osób, które są emerytami. Sama jestem na emeryturze, mam 67 lat, a jestem osobą aktywną, pracującą. Nie jestem starszą Panią, która czeka na koniec swojego życia i uważa, że wszystko jest za nią. Denerwuję się na tę pandemię, bo odbiera mi to, co najbardziej lubię, czyli podróże. Wkurzam się na to, bo nadal chcę żyć aktywnie i coś jeszcze zobaczyć. Uważam, że bardzo wiele jest jeszcze przede mną.
Akcję filmu zdecydowała się Pani umiejscowić w górach. Jak długo trwały poszukiwania odpowiedniej lokalizacji?
Wiedzieliśmy, że to będą góry. W książce są to Kaszuby, ale nie mogliśmy zdecydować się na nie, bo trudno było tam o śnieg. Dla fabuły ma zasadnicze znaczenie to, że jest domek kompletnie zasypany śniegiem i nie można się z niego wydostać. Cała okolica musi być porządnie zaśnieżona. Musi to być wiarygodne, że rzeczywiście bohaterowie są tam uwięzieni. Zdecydowaliśmy się przenieść akcję w góry i potrzebne było nam miasto z górami na wyciągnięcie ręki. Od dłuższego czasu wiedzieliśmy już, że to będzie Bielsko.
Skąd pomysł na Bielsko?
Chcieliśmy, by było to miasto położone blisko gór. Nie chcieliśmy, ani zbyt wielkie, ani zbyt ograne, jak np. Kraków. Wiadomo, że liczą się też rzeczy tak prozaiczne, jak dojazd. Bielsko ma dobry dojazd do centrum Polski i dlatego braliśmy je pod uwagę. Decyzja zapadła po obejrzeniu lokacji. Potem szukaliśmy domku w górach, który znaleźliśmy prawie w ostatnim momencie. To domek, który jest normalnie wynajmowany. Nawet Magda Witkiewicz powiedziała, że chyba go wynajmie i spędzi w nim kilka dni, w dekoracji ze swojego filmu. (Śmiech.)
Co takiego ma Bielsko w sobie, czego nie mają inne miasta?
Już raz to dzisiaj powiedziałam, więc teraz powtórzę. Uważam, że najbardziej malownicze są miasta, które nie są płaskie. Bielsko spełnia te wymagania. W Warszawie mamy skarpę wiślaną, więc są takie ulice, które zjeżdżają w dół, ale generalnie rzecz biorąc, jest ona miastem płaskim. Takie miasta nie mają takiego uroku, klimatu i czaru. Bielsko ma też bardzo ładną starówkę. Jest miastem pełnym uroku. Mieszkańcy są tutaj niesamowitymi patriotami.
Skąd ta obserwacja?
Rozmawialiśmy wczoraj z osobami, które tutaj z nami współpracują, m.in. z tutejszym wiceprezydentem i osobami z działu kultury. Magda rozmawiała z jednym z taksówkarzy. Wszyscy są tutaj absolutnymi fanami miasta, w którym mieszkają. Moim zdaniem coś musi być na rzeczy.
Czy kiedykolwiek wcześniej realizowała Pani film w tych rejonach?
Tutaj nie, ale pierwszy film według mojego scenariusza, który nazywał się "Wakacje z Madonną" i był moim pierwszym zawodowym wyzwaniem realizowanym na zaliczenie pierwszego roku studium scenariuszowego, kręciłam w Starym Sączu, w Beskidzie Sądeckim. To również bardzo malownicze miejsce.
W Bielsku jest Pani od kilku dni. Jakie są Pani ulubione miejsca? Czy zdarza się tak, że jeszcze podczas realizowania zdjęć odkrywa Pani takie tutejsze zakamarki, które warto pokazać na ekranie?
Niestety, za krótko jestem w Bielsku. Jutro wyjeżdżam, ale na pewno tu wrócę, bo bardzo mi się tu podoba. Byłam wczoraj w świetnej włoskiej restauracji, a że jest to kuchnia, którą bardzo lubię, wiem już, gdzie się kierować.
Bardzo mnie rozbawiło, kiedy byłam tu w październiku na spotkaniu autorskim w Książnicy Beskidzkiej i kiedy zatrzymałam się w jednym z hoteli i zeszłam rano na śniadanie, było tam wielu mężczyzn mówiących po włosku. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, ale potem uświadomiłam sobie, że może to być związane z biznesem motoryzacyjnym. Na pewno tu wrócę!
W postać głównej bohaterki wcieli się aktorka młodego pokolenia, Aleksandra Grabowska. Czym kierowała się Pani przy tym wyborze? Na co zwracała Pani szczególną uwagę?
Ola świetnie wypadła na castingu i wydawało nam się, że ma potrafi pokazać taką mieszankę charakteru głównej bohaterki, która jest delikatna i wrażliwa, a jednocześnie potrafi być stanowcza, zdecydowana i odważna. Widać to po niej, kiedy w śnieżycę wyrusza do domku babci, by sprawdzić, że nic jej się nie stało. Na castingu zawsze sprawdzamy, czy dany aktor ma w sobie wszystkie te kolory, które powinien mieć.
Na ekranie pojawi się prawdziwa plejada gwiazd - będzie Dorota Kolak, Marta Lipińska, Dorota Stalińska i wiele innych. Już sama obsada zachęca do czekania na efekty końcowe.
Mam nadzieję. Wierzę, że widzowie przywitają radośnie fakt, że przypominamy takie aktorki, jak Elżbieta Starostecka, które mało pojawiają się na ekranach. Wspaniałe to jest już dla samych odtwórców, ale wierzę, że dla widzów też będzie to niesamowicie przyciągające.
Jedną z największych niespodzianek dla pasjonatów filmu jest obsadzenie Pani Teresy Lipowskiej w roli babci Helenki. Nie musiała Pani długo namawiać Pani Teresy do udziału w zdjęciach, prawda? (Śmiech.)
Kiedy Teresa przeczytała ten scenariusz, zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma wrażenie, że ma tam nic do grania. Powiedziałam jej, że to jedna z głównych postaci. nie przekonałam jej, stwierdziła, że na pewno znajdę kogoś innego. Powiedziałam o całej sytuacji Tadeuszowi Lampce. Zastanawialiśmy się, co się jej stało, czy jest w złym nastroju, czy ma jakiś problem i dlatego była negatywnie nastawiona.
Po krótkim czasie zadzwoniła do mnie jeszcze raz. Wtedy wyznała, że przeczytała jeszcze raz scenariusz. Przekonała się, że to wspaniała historia i że babcia Helenka to świetna postać. Stwierdziła, że to jej marzenie, by taką rolę zagrać. Może w pierwszym momencie zraził ją wątek w domu seniora, ale potem zobaczyła, że to miejsce jest radosne, a postać, którą ma tu do odegrania jest wspaniała. Czasami musimy podejść do czegoś po raz drugi, by się do tego w pełni przekonać.
Czym jej postać będzie się różnić od babci Basi Mostowiak, w której postać wciela się w serialu "M jak miłość" od ponad 21 lat?
Babcia Helenka jest osobą, która jest samotna. Od wielu lat jest wdową. Córkę i zięcia straciła w wypadku, musiała zaopiekować się swoją wnuczką. Była osobą, która miała w sobie energię i potrafiła podołać temu wyzwaniu, ale też w związku z tym jest taką panią, która chodzi na Zumbę, maluje paznokcie u nóg lakierem z brokatem. Kiedy wkracza do domu seniora, stwierdza, że zanudzi się tutaj na śmierć i musi coś zorganizować. Wprowadza w to miejsce nową energię. Byłam rozczarowana, kiedy za pierwszym razem Teresa tego nie dostrzegała w roli, jaką jej zaproponowaliśmy. Bo przecież babcia Helenka jest spiritus movens całego wątku! Ma w sobie energię, dynamikę. Jest zupełnie inna od Basi Mostowiak i myślę, że zagra to zupełnie inaczej.
Jak sama nazwa wskazuje, "Uwierz w Mikołaja" to kolejny świąteczny film. To coś zupełnie nowego, od dotychczasowych świątecznych komedii. W czym, oprócz obsady będzie zawarta największa siła tej produkcji?
Moim zdaniem, największa siła zawarta będzie w tym, że nie jest to typowy film świąteczny, gdzie wszyscy są piękni, młodzi, bogaci i bezproblemowi. We wszystkich wątkach mamy happy end,ale pojawia się historia dziewczyny, która żyje w przemocowym związku czy wątek domu seniora. To film świąteczny, który dzieje się w nie całkiem oczywistych miejscach i sytuacjach. Są perypetie romantyczne, ale są też takie, które są zupełnie inne w nastroju, ale we wszystkich tych historiach jest niesamowita ilość ciepła. To film, na który trzeba zabrać chusteczki, ale można też się zaśmiać. Ja takie filmy bardzo lubię.
Jaki jest Pani ulubiony film świąteczny?
Z polskich to pierwsze "Listy do M.", a z zagranicznych oczywiście "To właśnie miłość", który jest absolutnie genialnym filmem, niedoścignionym wzorem.
Kiedy film pojawi się w kinach?
Jesienią. Koniec października, listopad, jak klasyczne filmy świąteczne.
Najbliższe plany.
Kończymy prace nad filmem, który też pewnie znajdzie się w kinach jesienią. To ekranizacja mojej powieści "Idealna rodzina", nosi tytuł "Zołza". Główną rolę gra Małgorzata Kożuchowska.
****
Wyywiad został opublikowany również w wydaniu papierowym "Kroniki Beskidzkiej" z dnia 3 lutego 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz